Artykuły

Ode mnie pani tego nie usłyszy

- Wokół naszego zawodu robi się niepotrzebną sensację, która nie ma dla mnie uzasadnienia. Ten zawód nie powinien być sensacyjny, tylko powinien coś ludziom dawać. Wzruszać ich, mówić im o rzeczach ważnych. A nie opowiadać o kolorze moich ścian w domu, czy o moich romansach. To jest dla mnie kuriozalne - mówi MAGDALENA CIELECKA, aktorka TR Warszawa.

Rozmowa z Magdaleną Cielecką [na zdjęciu w filmie "Samotność w sieci"], aktorką:

"Jestem osobowością katastroficzną. Mało we mnie optymizmu. I dlatego bliższe są mi postaci tragiczne niż komediowe". To pani słowa sprzed paru lat. Czy coś się od tamtej pory zmieniło?

- Nie, nic (śmieje się).

Skąd ten brak optymizmu?

- Nie wiem. Człowiek rodzi się z pewnymi cechami osobowościowymi, z taką, a nie inną aurą. Ja po prostu tak mam. Nie jestem wesołkiem. Ale to nie znaczy, że ze mnie jest taki permanentny smutas. Zwłaszcza prywatnie. Bo jeśli chodzi o pracę, to ja się lepiej czuję w rolach dosyć ciężkich. Lubię grać głównie "pęknięte" postaci.

Na czym polega, zdaniem pani, tajemnica sukcesu w aktorstwie?

- To mieszanka talentu, szczęścia, dobrych zbiegów okoliczności i czasami przypadku oraz ciężkiej pracy. To się powinno złączyć w najlepszych proporcjach i wymieszać, żeby zadziałało. Ale i tak nie zawsze zadziała. I to jest właśnie niezwykle tajemnicze. Mam wielu kolegów, którzy są tak samo zdolni, piękni, pracowici i tak samo chcą. Ale im się nie udaje. Nie wiem dlaczego.

Kiedy przed wieloma laty dostała pani w nagrodę wycieczkę do Hollywood, to wymieniła pani bilet. I zamiast do Fabryki Snów, pojechała do Meksyku. Nie ciągnęło pani do Hollywood?

- Wtedy rzeczywiście nic mnie tam nie ciągnęło. Nie wiedziałam, czego mogłabym w tamtym miejscu szukać. Ale tak się złożyło, że jednak pojechałam do Hollywood, miesiąc temu. Byłam na Festiwalu Polskich Filmów. I przekonałam się, że mój wybór sprzed 10 lat był trafny. Bo tam nie ma nic ciekawego. Zawsze myślałam i nadal myślę, może trochę ze strachu, że więcej i lepiej można zrobić tutaj. Francuzki czy Angielki mają już na starcie lepiej od nas, Polek. A pojechać tam i grać w czymś, w czym bym nie chciała, czego bym się potem wstydziła? Jaki to ma cel? Nie będę drugą Meryl Streep. Więc wybieram mój kawałek podwórka. I nie czuję żalu. Bo mnie wystarcza to, co mam. Nie potrzebuję pięciu domów z basenem, ani niesamowitych pieniędzy, jakie aktorzy w Hollywood dostają. Bo chcę pamiętać skąd jesteśmy i w jakim środowisku żyjemy.

Czy ta popularność w kolorowych pismach, to podglądactwo życia aktorów, jest dla pani zmorą?

- Ja sobie z tym radzę. Bo mnie aż tak bardzo to podglądactwo nie dotyka, jak wielu moich kolegów, którzy nawet toczą procesy sądowe z dziennikarzami. W stosunku do mnie i do moich bliskich nie została przekroczona granica, która by mnie mocno dotknęła. Ale to rzeczywiście jest zmora. I to nie z powodu jakichś plotek, głupich zdjęć. Tylko o to chodzi, że wokół naszego zawodu robi się niepotrzebną sensację, która nie ma dla mnie uzasadnienia. Ten zawód nie powinien być sensacyjny, tylko powinien coś ludziom dawać. Wzruszać ich, mówić im o rzeczach ważnych. A nie opowiadać o kolorze moich ścian w domu, czy o moich romansach. To jest dla mnie kuriozalne.

Patrzę na pani eteryczność. Podziwiam. I zastanawiam się, czy dla roli poświęciłaby pani swoją urodę. Może nie aż tak jak Robert de Niro, który przytył do "Wściekłego byka" 30 kilo ale choć trochę...

- Chyba każdy aktor powie pani, że tak. To zależy od tego, jaka to jest rola. Jeżeli ona nas zaciekawia, to nieważne czy chodzi o przytycie, zrujnowanie psychiki, czy o skończone małżeństwa... Aktor w to wejdzie. Dla doskonałej roli zapłaci tę cenę. Ja w większości swoich ról, przynajmniej tych teatralnych, próbuję schować moją powierzchowność. Ale nie miałam takich spektakularnych zmian. W Polsce zresztą nie ma możliwości, żeby się długo do roli przygotowywać, mieć 10 miesięcy na to żeby, na przykład, przytyć. W naszym kraju nie ma producenta, który zagwarantowałby mi na dziesięć miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć, że one się zaczną i film powstanie. Więc może się zdarzyć, że aktor zostanie bez roli, ale z dodatkowymi kilogramami. I to jest nasza bolączka. Poza tym w naszej rzeczywistości aktor pracuje nad kilkoma projektami jednocześnie i mało kto może poświęcić rok czy dwa lata tylko dla jednej roli. Tak jest w Ameryce. Ale do nas się tego nie przeszczepi.

Czy związek dwojga artystów jest łatwy?

- Myślę, że jest tak trudny jak... każdy. Związki w ogóle są trudną sprawą. To, że jesteśmy oboje aktorami, nie ma aż takiego znaczenia. Ważne jest to, jakimi jesteśmy osobami. Ode mnie pani nie usłyszy, że aktorka z aktorem czy aktorka z lekarzem to niedobry związek, a najlepszy układ to aktorka i szary robotnik.

Czy próbuje pani podglądać starszych kolegów po to, żeby się od nich uczyć?

- Nie tylko podglądam aktorów, ale też innych ludzi. Przypatruję się nieustannie rzeczywistości. Aktorzy mają to do siebie, że jak się coś dzieje na ulicy, ktoś krzyczy, mdleje - stają i przypatrują się. Bo nie można wszystkiego przeżyć samemu. Ja przecież nie miałam prób samobójczych, nie miałam dzieci, a musiałam zagrać samobójczynię czy matkę. Nasz zawód to ciągła obserwacja i nauka świata.

Jak się reaguje na tytuł najpiękniejsza Polka 2002 roku?

- Śmiechem, jak na zwyczajny komplement.

Słyszałam też inne określenie w stosunku do pani - "lodowa blondynka".

- Dlatego, że mam jasne włosy? Że nie jestem wylewna i otwarta? Tak, po prostu, nie jestem.

* * *

Magdalena Cielecka - aktorka filmowa i teatralna, urodzona 20 lutego 1972 r. w Myszkowie, jej dom rodzinny znajduje się w podczęstochowskiej miejscowości Żarki-Letnisko. Trzy lata przed ukończeniem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie zadebiutowała na scenie krakowskiego Teatru Starego rolą w sztuce Gabrieli Zapolskiej "Ich czworo". Zagrała m.in. w takich filmach jak: "Zakochani", "Egoiści", "Trzeci" oraz w serialach "Defekt", "Oficerowie", "Boża Podszewka 2". Teraz występuje w serialu TVN-u "Magda M.". Na wielkim ekranie widzieliśmy ją ostatnio w filmie Janusza Majewskiego "Po sezonie". Na początku września na ekrany kin wejdzie film "S@motność w sieci" w którym gra jedną z głównych ról. Przez kilka lat była związana z aktorem Andrzejem Chyrą, ale niedawno rozstała się z nim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji