Artykuły

Irena Dziedzic (20.06.1925-05.11.2018). Pożegnanie

Irenę Dziedzic - dziennikarkę, zmarłą w listopadzie ubiegłego roku - żegna Witold Sadowy.

Odeszła IRENA DZIEDZIC. Wielka gwiazda telewizji polskiej. Wybitnie inteligentna. Prawdziwa dama, w pełnym tego słowa znaczeniu. Elegancka i znakomicie wychowana. O pięknych warunkach zewnętrznych. Kiedy pojawiała się na małym ekranie, cała Polska siadała przed telewizorem.

Urodziła się w Kołomyi 20 czerwca 1925 roku w inteligenckiej, katolickiej rodzinie. Uczęszczała do szkoły Sióstr Felicjanek a potem do gimnazjum we Lwowie. Po wkroczeniu do miasta wojsk radzieckich, rodzinie udało się opuścić Lwów i przedostać do Krakowa. Zdawała tam maturę. Dorosłe życie zaczynała jako dziennikarka w "Echu Krakowa". Następnie krótko pracowała w "Słowie Polskim" we Wrocławiu. A od roku 1948 w Warszawie w "Głosie Ludu" i "Expressie Wieczornym". Potem w Polskim Radiu. W roku 1956 pojawiła się w Telewizji Polskiej. Przez 25 lat (1956-1981) prowadziła program własnego pomysłu - "Tele-Echo". Coś w rodzaju dzisiejszego show, jako prekursorka tego typu programów. Szalenie płodna i pracowita. Pełna znakomitych pomysłów. Przygotowywała materiały do" Dziennika Telewizyjnego". Prowadziła kolejny program, który wymyśliła - "Wywiady Ireny Dziedzic". Przez wiele lat podziwialiśmy ją na żywo, jako bezkonkurencyjną prezenterkę na Festiwalach Piosenki w Sopocie. Transmitowanych przez Eurowizję. W latach 2000-2006 w Jedynce Polskiego Radia miała swój program "Punkt widzenia". Była ulubienicą publiczności. Ale źli ludzie i zazdrośnicy szukali na nią haków. Oskarżyli ją o współpracę z UB. Ciągano ją po sądach. Zadręczano. Bardzo to przeżywała. Zrezygnowała z pracy. Usunęła się w cień. Wreszcie oczyszczono ją z zarzutów. Była osobą wierzącą i praktykującą. Co niedzielę można ją było spotkać na nabożeństwie w Kościele Środowisk Twórczych na Placu Teatralnym. Po odejściu z telewizji i radia nie utrzymywała kontaktów ze środowiskiem. Żyła samotnie. Zaczęła chorować. Świat się zmienił nie do poznania. Przyszli nowi ludzie. Co jest rzeczą normalną. Warto o tym pamiętać, że sukces i sława nie trwają wiecznie. Zapomniano o Irenie Dziedzic. I dopiero kilka dni temu jej nazwisko powróciło na szpalty gazet i do telewizji. W związku z jej tajemniczą śmiercią, która miała miejsce 5 listopada 2018 roku i pogrzebem, który odbył się po dwóch miesiącach w styczniu 2019 roku. Pochowano ją na Cmentarzu w Laskach.

Poznałem Panią Irenę Dziedzic, kiedy była u szczytu sławy. Przez mojego przyjaciela Inka Gogolewskiego. Była już po rozwodzie z mężem inż. Januszem Bałabanem. Byli w sobie zakochani. Jechali do Budapesztu. To nie były takie czasy jak dzisiaj. Masz pieniądze i lecisz na drugi koniec świata. To były czasy PRL. I choć nie takie złe, jak się dziś opowiada, to każdy przed wyjazdem za granicę szukał kontaktów. Były bowiem problemy związane z gotówką, którą nie łatwo było wymienić. Czy też z noclegami. Ja wtedy bardzo dużo podróżowałem. Miałem mnóstwo zamożnych przyjaciół za granicą. Przysyłali mi zaproszenia i wspierali finansowo. Dzięki nim łatwiej dostawałem paszport i mogłem podróżować po świecie. W Budapeszcie też miałem przyjaciela. Podałem Inkowi i Pani Irenie adres, pod który mają się zgłosić, aby otrzymać pomoc. Skorzystali z niego. To było moje pierwsze spotkanie z Ireną Dziedzic. Ale nie ostatnie Potem jeszcze kilkakrotnie z nią rozmawiałem. Była osobą czarującą o wielkiej kulturze. Szalenie kontaktowa i bezpośrednia. To nieprawda, że była wyniosła i zarozumiała. Znała swoją wartość. Żegnam Panią, Pani Ireno z wielkim smutkiem. Te spotkania zachowałem do dzisiaj w mojej pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji