Artykuły

Krzysztof Garbaczewski w Arsenale

Skok w goglach w wirtualną rzeczywistość, ćwiczenia do "Chłopów" na Suwalszczyźnie, przeniesienie teatru do galerii. Pełną niespodzianek wystawę "Badania terenowe" w niedzielę, 20 stycznia w Galerii Arsenał otworzy jeden z najciekawszych twórców młodego pokolenia - Krzysztof Garbaczewski. Z reżyserem rozmawia Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Reżyser teatralny, który swoje spektakle przekształca często w teatralne instalacje, łączące performance, sztuki wizualne oraz muzykę, po raz pierwszy otworzy wystawę w rodzinnym mieście. "Pierwszych razów" będzie więcej. Garbaczewski jest pierwszym polskim artystą pracującym w technologii Virtual Reality. Po raz pierwszy też publiczność Galerii Arsenał będzie miała możliwość doświadczenia rzeczywistości VR za pośrednictwem pracy "Locus Solus". Na wystawie zaprezentowane zostaną też prace twórców związanych z Białymstokiem i regionem: Karola Radziszewskiego oraz Andrzeja i Jana Strumiłłów.

ROZMOWA O WYSTAWIE

Monika Żmijewska: Pół roku temu pańska wystawa pod takim samym tytułem - "Badania terenowe" - była prezentowana w Gdańsku. Opowiadała o przenikaniu się teatru i sztuki. W białostockiej Galerii Arsenał zobaczymy tę samą wystawę?

Krzysztof Garbaczewski: W Białymstoku wystawę rozszerzymy o dodatkowe obiekty, których wówczas nie zdążyliśmy pokazać - autorstwa Aleksandry Wasilkowskiej.

Autorki scenografii, z którą pracuje Pan przy spektaklach.

- Tak. Ola jest artystką wizualną, ale też architektką i autorką scenografii do "Hamleta" i "Życia seksualnego dzikich". I właśnie jej prototyp czarnej wyspy z tego ostatniego spektaklu w Białymstoku się pojawi. Pokażemy też m.in. mapę Hamleta. Próbujemy umieszczać takie scenograficzne prace w nowej przestrzeni, zacierać granice między teatrem i sztukami wizualnymi.

Część wytworów teatralnych może bowiem funkcjonować w niezależnym kontekście.

W tym przypadku jest swoisty duch, który zawiązuje się między teatrem a galerią. Przenikanie się takich światów jest szalenie ciekawe. Razem z zaproszonymi artystami próbujemy też śledzić to wszystko w kontekście Jerzego Grotowskiego i jego ekologicznych badań terenowych, w których skupiał się na relacji/dialogu aktora i widza. Grotowski wyszedł z klasycznego teatru i poszukiwał własnej odrębnej formy teatralnej.

Przeniesienie obiektu związanego z teatrem do innej przestrzeni chyba musi rodzić jakiś rodzaj zadziwienia. Oto scenograficzny obiekt teatralny nagle znajduje miejsce w galerii sztuki współczesnej. Czy coś w tej kwestii potrafi Pana jeszcze zaskoczyć?

- Te konteksty są bardzo zaskakujące. Zresztą współpraca z Olą Wasilkowską jest bardzo ciekawa. To, jak jej prace odnajdują się w przestrzeni galerii, można było zobaczyć ostatnio na przykład na wystawie w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej "Inne tańce", na której zresztą prezentowane też były moje instalacje oraz filmy Karola Radziszewskiego. To wystawa bardzo znacząca dla świata teatru, bowiem poprzez prace twórców tańca, muzyki, performance, teatru oraz sztuk wizualnych przedstawiała pewien zwrot performatywny w sztuce. Ola prezentowała tam prace, będące dalszym jej krokiem w pracy nad scenografią, a które są wyjęte z przestrzeni teatru. Np. film - eksperyment z kurtyną, wyjętą ze spektaklu "Robert Robur" [spektakl Garbaczewskiego w TR Rozmaitości, w którym reżyser przeniósł dystopijną powieść Mirosława Nahacza do współczesnego świata cyfrowych mediów i wirtualnej rzeczywistości - red.]. Tak więc nasze wspólne narracje teatralne zaczynają się niczym kłącze rozpowszechniać po innych środkach wyrazu i innych nośnikach.

Myślę o tym, czy w tym kontekście nie moglibyśmy stworzyć swoiste open source, na takiej otwartej licencji, aby ludzie też mogli w jakimś sensie np. z wystawy czegoś używać, włączać do swojej twórczości. Co tworzyłoby coraz to nowsze konteksty. W przypadku białostockiej wystawy pokażemy scenografię - instalację, która nie jest związana z żadnym spektaklem, jako takie otwarte pole dla widzów. Mogliby ją sami uzupełniać o swoją twórczość. I dlatego udostępnimy flamastry, by naszą niedokończoną formę zwiedzający mogli dopełnić po swojemu, jak też nagrywać w tej przestrzeni swoje filmy.

Chciałbym, by przestrzeń wystawy była dla widzów przestrzenią twórczą.

Zresztą dla mnie wystawa w Arsenale w ogóle ma szczególny charakter, w końcu jestem z Białegostoku i chcę podzielić się z białostoczanami też przekrojem moich prac teatralnych, które będą trochę poukrywane w przestrzeni, trzeba będzie do nich dotrzeć. To będzie rodzaj gry.

Skoro na wystawie zobaczymy elementy scenografii, teatralne instalacje, zapisy filmowe z teatralnych ćwiczeń, to pokazuje ona na swój sposób proces powstawania Pańskich spektakli? To rodzaj twórczego dziennika?

- Rzeczywiście, jest to pewien dziennik podróży. Razem z aktorami odbywamy podróż, tworzymy światy na scenie. Tworząc je, dochodzimy do formy scenicznej, która raczej jest zamkniętą całością, rzadko poddawaną radykalnym zmianom. Tymczasem po drodze faktycznie powstają pewne "produkty uboczne" - materiały po spektaklu. My o nich pamiętamy, a przywołując je, sprawiamy, że wystawa staje się takim dziennikiem.

Czasami przyglądając się takim intensywnym spektaklom, podskórnie wibrującym, można się tylko zastanawiać, ile musiało po drodze odpaść rzeczy, scen, elementów, które z jakiegoś powodu do spektaklu nie weszły. Tutaj trochę przygody, dochodzenia do przedstawienia zostanie udostępnionych widzom.

- Takie pomysły pojawiały się już dawno temu, ale do tej pory nie miałem jakoś odwagi ich pokazać, tak jak wcześniej prowadzić prób otwartych. Ale teraz to otwarcie idzie w inną stronę, w stronę galerii, w której rzeczy tworzone w procesie teatralnym mogą być postrzegane kompletnie inaczej.

Z wystawą połączone będą także teatralne performance.

- Na niedzielnym wernisażu taki performance - scenę wykonywaną w spektaklu "Robert Robur" - zaprezentuje Jan Dravnel. Mam też nadzieję, że w trakcie wystawy performance pokaże też, w oddzielnym pokazie, Sandra Korzeniak. Na wernisażu nie może być obecna, ale może w późniejszym czasie uruchomi aktorsko przestrzeń galerii. W ten sposób, myślę, wystawa będzie też w pewnym sensie spektaklem. I Jan, i Sandra to aktorzy performerzy, którzy również w teatrze przekraczają pewne granice bycia na scenie. Ich bycie w galerii stworzy pewne pole, będące nieokreślonym terenem pomiędzy teatrem klasycznym a performance'em.

Do udziału w wystawie zaprosił pan też artystów związanych w różny sposób z Białymstokiem i regionem, m.in. Karola Radziszewskiego. Częścią ekspozycji ma być jego film "Książę", w którym pokazuje relację między Jerzym Grotowskim a jego aktorem Ryszardem Cieślakiem. Dlaczego ten film pojawi się na wystawie?

- Karol w ciekawy sposób wykorzystuje metodę Grotowskiego, w pewnym sensie reaktywując ją i próbując odtworzyć. Wraz z aktorami mierzy się z mitem i wykorzystuje współczesność tej metody. A dla mnie Grotowski to ważna postać - zarówno w kontekście pracy z aktorami, jak i w pracy z wirtualną rzeczywistością, dziedziną, którą ostatnio się zajmuję. Dziś lekko ironicznie, ale i z uwielbieniem dla Grotowskiego, myślę, że był takim protoplastą Virtual Reality w performance. Prace, które tworzył, stały się w pewnym sensie niezrozumiałe pod koniec twórczości dla publiczności, ale dziś uruchamiają przekraczanie granic przez doświadczającego widza i performera. I podobnie jest w wirtualnej rzeczywistości - gdy jest się w takim świecie dosłownie, gdzie można się przemieszczać na boki, doświadczać. Programując świat wirtualny, nie jestem w stanie do końca przewidzieć każdej reakcji człowieka. I o tym, jak ludzie podchodzą do eksploracji i przenikania granic jest też trochę w teorii Grotowskiego. Dlatego to do dziś ciekawy język do inspiracji.

W taką cybernetyczną rzeczywistość w Arsenale przeniesie też widzów jedna z pańskich prac, zrealizowana w technologii VR.

- Zwiedzający w specjalnych goglach wkroczą w świat VR zaprogramowany przez mój kolektyw Dream Adoption Society. Projekt "Locus Solus" też miał premierę na wystawie "Inne tańce" w CSW i jest przygodą, doświadczeniem wirtualnej rzeczywistości, rozpiętym między tradycyjną narracją, a grą komputerową. "Locus Solus" to też tytuł powieści Raymonda Roussela, który wpłynął na ruch surrealizmu. Locus to również ogród niesamowitych instalacji i wynalazków.

Nasza instalacja jest krytycznym odniesieniem do wirtualnej rzeczywistości. Zanurzenie w taki świat niesie różne zagrożenia, nie dla każdego widza jest to komfortowe doświadczenie.

Ale jest to też niesamowite odczucie wrzucające nas w kompletnie nowy świat. Wraz z moim kolektywem DAS w warszawskim Teatrze Powszechnym mamy małą scenę-laboratorium do naszych działań, na której, w ramach warsztatów i eksperymentów próbujemy przełamywać ograniczenia związane z tym medium, tworzymy zbiorowe doświadczenie - multiplayer - w którym widzowie jednocześnie wchodzą w tę samą aplikację, stają się performerami i tworzą pewne spontaniczne choreografie. W październiku powstał nawet spektakl "Nietota", w którym zbiorowemu doświadczeniu ulega jednocześnie 30 osób.

W Białymstoku na wystawie doświadczenie w technologii VR trwa około 15-20 minut. Na razie mamy jedne gogle, możliwe, że będą listy, na które będzie można się zapisywać w trakcie trwania wystawy. Z autopsji wiemy, że jest zainteresowanie tego typu aplikacją.

Jednym z wątków wystawy jest też postać i twórczość związanego z regionem znakomitego malarza i grafika prof. Andrzeja Strumiłły. W Gdańsku na wystawie zobaczyć można było filmowe improwizacje do pańskiego spektaklu "Chłopi", wykonywane w przestrzeni Maćkowej Rudy na Suwalszczyźnie, w której od kilku dekad tworzy i żyje prof. Strumiłło. Czy ten zapis zobaczymy w Galerii Arsenał? Wybrał pan Maćkową Rudę ze względu na współpracę z Janem Strumiłłą?

- Postać prof. Andrzeja Strumiłły ma głębokie znaczenie dla istnienia tej wystawy, to kolejne przekroczenie, również na gruncie pokoleniowym, które odkryłem, przyglądając się jego pracom. Byłem zachwycony niezwykłym ogniem, który emanuje z jego obrazów i grafik, jak również miejscem, w którym zamieszkał. Niezwykłe jest tam zbliżenie z naturą. Dlatego też właśnie z Maćkowej Rudy chcieliśmy wyruszyć i badać Grotowskiego, wręcz w dosłownym sensie, tak, jak się chodzi rano po rosie. Kontakt z naturą w takim miejscu nabiera kosmicznego wyrazu. Jestem zaszczycony, że profesor podarował nam trzy grafiki i będzie na wernisażu obecny. To, jak trafiłem do niego, wynika z życiowej przygody, ze współpracy z Jankiem. Gdy opowiadał mi o swoim dziadku, nie bardzo rozumiałem o co mu chodzi, ale gdy już tam dotarłem, zakochałem się w tym miejscu i zrozumiałem, co miał na myśli. Na wystawie również Janek prezentuje swój obiekt - to rzeźba - głowa Andrzeja Strumiłły, wykonana nietypową techniką, zeskanowana i wydrukowana.

***

Wystawa: Krzysztof Garbaczewski: "Badania terenowe"; Galeria Arsenał, ul. Mickiewicza 2. Otwarcie wystawy odbędzie się w niedzielę, 20 stycznia, o godz. 18. Wystawa będzie czynna do zwiedzania w niedzielę, od godz. 10 do marca 2019. Kuratorka: Patrycja Ryłko.

***

Krzysztof Garbaczewski

(ur. 1983 w Białymstoku); ukończył Wydział Reżyserii i Dramatu w krakowskiej Wyższej Szkole Teatralnej. Laureat wielu nagród m.in. Paszportu "Polityki" (2012).

Adaptował m.in. "Tybetańską Księgę Umarłych" (Teatr Polski we Wrocławiu, 2009) i "Kronosa" Witolda Gombrowicza (Teatr Polski we Wrocławiu, 2013).

Wyreżyserował spektakle: "Odyseja" (Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu, 2009), "Życie seksualne dzikich" (Teatr Nowy w Warszawie, 2011), "Balladyna" (Teatr Polski w Poznaniu, 2013), "Kamienne niebo zamiast gwiazd" (Teatr Nowy w Warszawie, 2013), "Zwycięstwo nad słońcem" (Teatr Wielki - Opera Narodowa, 2014), "Hamlet" (Narodowy Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, 2015), "Robert Robur" (TR Warszawa 2016), "Uczta" (Teatr Nowy w Warszawie, 2017) "Chłopi" (Teatr Powszechny w Warszawie, 2018).

Obecnie, wraz z założonym przez siebie kolektywem Dream Adoption Society, na zaproszenie Instytutu Adama Mickiewicza przygotowuje w Nowym Jorku spektakl i wystawę dotyczącą związków poety Allena Ginsberga z polską sceną artystyczną w latach 60. i 70.

- Charakterystyczna dla niego kolażowa stylistyka, stosowanie projekcji wideo i bezpośrednich transmisji nawiązuje do naszej współczesnej cyberwrażliwości. W swych spektaklach mówi o najważniejszych sprawach egzystencjalnych i szuka doświadczeń granicznych. Ironicznie przyglądając się wszystkiemu, co teatralne (np. iluzji scenograficznej, stosunkowi aktora do roli, wierności tekstowi dramatu, sceniczności), komentuje i przekracza dotychczasowe próby eksperymentalne, jednocześnie rozważając genezę samego teatru, jaką jest rytuał. Uważany za brutalistę formy, praktykuje nieoczywiste zestawienia, np. romantycznych bohaterów "Balladyny" umieszcza w laboratorium genetycznym. Podejmuje kwestię współczesnej polskiej tożsamości - czytamy w materiałach prasowych do wystawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji