Artykuły

Protest na zapas

Dla nas ważne jest, żeby pokazana była cała prawda historyczna dotycząca wysiedleń. Tak samo my zostaliśmy skrzywdzeni, jak i oni. Ale najpierw uciemiężeni byli Polacy - i od tego trzeba zacząć - pisze przedstawiciel Stowarzyszenia Wysiedlonych Gdynian w proteście przeciw spektaklowi "Transfer" w reż. Jana Klaty planowanemu w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Komentuje Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej Stołecznej.

Stowarzyszenie Wysiedlonych Gdynian zaprotestowało przeciwko przedstawieniu "Transfer", które we Wrocławskim Teatrze Współczesnym przygotowuje Jan Klata. Po pierwsze, tytuł spektaklu jest ich zdaniem nieadekwatny do tematu, jakim są powojenne wysiedlenia Niemców z Dolnego Śląska i Polaków z Kresów Wschodnich. Właściwszy byłby tytuł "Migracja", czyli, jak precyzyjnie wyjaśniają, "przenoszenie się z miejsca na miejsce, co dotyczy tak ludzi, jak i granic oraz ptaków i zwierząt". Po drugie, Gdynianom nie podoba się, że zostali pominięci w spektaklu, a przecież "mieszkańcy Gdyni też musieli opuścić domy, ale mało się o tym mówi". Dlatego pan Wietrzykowski, prezes Stowarzyszenia, postuluje: "Dla nas ważne jest, żeby pokazana była cała prawda historyczna dotycząca wysiedleń. Tak samo my zostaliśmy skrzywdzeni, jak i oni. Ale najpierw uciemiężeni byli Polacy - i od tego trzeba zacząć".

Cytuję list Gdynian, ponieważ reprezentuje on popularną ostatnio postawę roszczeniową wobec sztuki. Coraz częściej ludzie domagają się, aby sztuka wyrażała ich osobiste poglądy na rzeczywistość. Mają do tego prawo, bo teatr jest m.in. po to, aby pokazywać społeczeństwu jego odbicie. Problem w tym, że niekiedy żądania takie prowadzą do absurdu, jak w przypadku spektaklu "Transfer". Pomijam tu fakt, że przedstawienie jeszcze nie istnieje, premiera planowana jest na listopad i Bóg oraz reżyser raczą wiedzieć, co się w nim dokładnie znajdzie. Absurdalność żądań pana Wietrzykowskiego polega na przekonaniu, że sztuka teatralna winna wyrównywać rachunki dziejowe. Skoro najpierw byli ciemiężeni Polacy, zacznijmy od nich, Niemców odeślijmy na koniec kolejki po współczucie. Nie zapomnijmy przy tym o wysiedlonych gdynianach, w końcu oni też cierpieli.

Panu Wietrzykowskiemu nie przychodzi do głowy, że teatr może służyć czemuś innemu niż historyczna sprawiedliwość, na przykład wywołaniu empatii dla niegdysiejszych wrogów. Albo konfrontacji różnych punktów widzenia. Gdyby takie rozumowanie obowiązywało w przeszłości, nie powstałoby wiele ważnych sztuk. Szekspir nie napisałby "Otella", ponieważ środowiska afroamerykańskie zaprotestowałyby przeciwko kreowaniu Maura na mordercę. Molierowi dostałoby się od bankowców za "Skąpca", którego można odczytać jako krytykę długoterminowego oszczędzania. Maeterlinck musiałby rozbudować swoich "Ślepców" o inne grupy niepełnosprawnych niesłusznie pominięte w dramacie. I tak dalej. Mielibyśmy, owszem, pełną zgodę na widowni, ale czy na pewno wielką sztukę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji