Artykuły

Legendy teatru uwodzą w spektaklu wg Whartona

"Spóźnieni kochankowie" wg Williama Whartona w reż. Błażeja Peszka w Teatrze u im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

"Spóźnieni kochankowie" w reżyserii Błażeja Peszka to hołd dla Anny Polony w jej 80. urodziny. Ten spektakl to benefisowy bibelot - ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Może zostanie w repertuarze Teatru im. Słowackiego w Krakowie na dłużej?

Przypomnijmy fabułę powieści Williama Whartona. Tytułowi bohaterowie spotykają się w paryskim parku. On - podający się za artystę kloszard, amerykański biznesmen, który skończył na ulicy. Ona w dziwny sposób straciła wzrok pod wpływem szoku; w swojej psychice jest trochę poza ciałem i czasem, spędza czas na rozmowach z gołębiami. Oboje pierwszą młodość mają już za sobą. Zaczyna się romans późnego wieku.

W kochanków wcielają się legendy krakowskiego teatru - Jan Peszek oraz Anna Polony, która 21 stycznia obchodziła 80. urodziny, a także 60 lat pracy twórczej. Jubileusz Anna Polony uczciła właśnie premierą "Spóźnionych kochanków". Gra tu naiwnie mądrą dziewczynkę-staruszkę, początkowo krępowaną przez grzecznościowe formy, dowcipną, niby roztrzepaną, ale doskonale wiedzącą, czego chce. To ona uwodzi.

Polony zaczynała właśnie w Teatrze Słowackiego, ale największe sukcesy odniosła w sąsiedzkim Starym Teatrze. Jej obecność w tej instytucji kojarzona jest przede wszystkim z postacią wybitnego reżysera Konrada Swinarskiego, u którego grała od 1965 r., bywała także jego asystentką i to on namówić ją miał do podjęcia studiów reżyserskich.

Występowała w budzących kontrowersje spektaklach Swinarskiego - głośnej inscenizacji "Nie-boskiej komedii" Krasińskiego, "Pokojówkach" skandalisty Jeana Geneta czy "Klątwie" Wyspiańskiego. Pracowała też z innymi sławami. Wystąpiła m.in. w "Dziesięciu portretach z czajką w tle" Jerzego Grzegorzewskiego, była Ofelią w "Hamlecie" Andrzeja Wajdy czy Anielą Dulską w jego słynnym "Z biegiem lat, z biegiem dni...", wystąpiła w "Lunatykach" Krystiana Lupy.

Od kilkunastu lat jest aktorską ikoną, jej pojawienie się na scenie jest znaczące - zawsze coś konotuje, odsyła do historii teatru. Tak ja wtedy, gdy w 2006 r. zagrała Starą Kobietę w "Stara kobieta wysiaduje" wg Różewicza w krakowskim Ludowym, w 2008 r. - Królową Małgorzatę w "Król umiera, czyli ceremoniach" Piotra Cieplaka wg Ionesco w Starym Teatrze (posadzona przez reżysera na wózku inwalidzkim) czy Siostrę Przełożoną w "Chłopcach" Grochowiaka, jej jak dotąd ostatnim spektaklu w Starym (2012).

Myśli w mroku

Wróćmy do najnowszej premiery. Sceniczny partner Polony, Peszek senior, swoje obowiązki nestora awangardy i wiecznie młodego, wciąż zaskakującego mistrza scenicznej precyzji wypełnia gdzie indziej. Do "Spóźnionych kochanków" wchodzi ze sprawnie wyćwiczoną aktorską rutyną, z szerokimi gestami, czaruje publiczność tak samo jak kobietę w sztuce.

Reżyseria Peszka juniora czasem pozostawia widza z wrażeniem pewnej nieporadności. Wygaszenia świateł czy ekranowy napis "Myśli w mroku", przy którym oboje protagoniści monologują z offu - cóż, trudno nazwać to reżyserskim wyrafinowaniem. Ale nie o to tu przecież chodzi. To nie o tym jest ten teatr - to teatr o aktorskiej aurze, o scenicznym uwodzeniu, o legendzie, o tym, dlaczego przychodzi się "na Peszka", "na Polony".

Scenografia z kolei jest prosta i funkcjonalna, przestrzeń z podwyższeniem w środku - to trochę postument pomnika Diderota, pod którym spotykają się bohaterowie, trochę łóżko, które później dzielą. A trochę wreszcie katafalk - do którego wszystko, jak zawsze, zmierza. Bo spektakl Peszków i Polony jest też o pogodzeniu się z przemijaniem.

Jest więc sentymentalnie, uroczo, nieraz zabawnie. "Chcę, by ludzie w teatrze zabawili się i coś przeżyli, żeby się wzruszyli. Lubię działać na emocje" - mówiła Polony "Życiu Warszawy" prawie ćwierć wieku temu. I pozostała, jak widać, wierna tej deklaracji.

Żywe muzeum, atrakcyjne albo przynajmniej możliwie strawne dla miłośników krakowskich legend oraz dla turystów - tym coraz częściej próbuje być krakowski Teatr Słowackiego. "Spóźnieni kochankowie" to wdzięczny efekt tego programu. Warto pewnie, by pozostał w stałym repertuarze. Twórczych poszukiwań i mocnych wrażeń szukajcie gdzie indziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji