Artykuły

Znajdź i porównaj

- Sama rekonstrukcja jest więc dla mnie tematem. Daję na przykład polecenie: rekonstruuj ciało. Ale co to właściwie znaczy? Albo podpowiadam: tu rekonstruuj Brechtem, tam Stanisławskim - mówi reżyser Jakub Skrzywanek o tekście "Pogrom alfonsów. Warszawa 1905" w rozmowie z Justyną Jaworską w Dialogu.

Dziwnym językiem napisałeś ten swój "dramat do składania", aż nie wiem, od czego zacząć. - To może chronologicznie. Trzy lata temu podczas lektury książki Kuby Wojtaszczyka natrafiłem na wzmiankę o "pogromie alfonsów" w 1905 roku. Rzuciłem się do wyszukiwarki, bo brzmiało zaskakująco, ale nic mi to nie mówiło, nie znałem takiego wydarzenia. Jestem dzieckiem pary historyków i w moim domu cały czas się o historii rozmawiało, do tego moja mama zajmuje się edukacją pamięci i współpracuje z Instytutem Jad Waszem, więc w tematach żydowskich czułem się dość biegły, a tu proszę... Nagle mam do czynienia z faktem, który wydaje się szokujący i niczego o nim nie ma, to znaczy wtedy nie było, bo książka Wacława Holewińskiego "Pogrom 1905" wyszła dopiero teraz na wiosnę.

Rewolucja tysiąc dziewięćset piątego roku jest w ogóle dość słabo obecna.

- To inna sprawa. Pojechałem więc do Biblioteki Narodowej szukać źródeł, ale wcześniej odbyłem kilka rozmów z profesorami zajmującymi się historią Żydów, którzy mnie wprost zapytali, dlaczego się tym epizodem właściwie zajmuję. I doradzali mi, żebym przestał, bo to nie jest dobry temat. Dostawałem sugestie, że wokół tej afery łatwo rozpętać kontekst antysemicki, bo to w końcu był lincz żydowskich robotników na żydowskich właścicielach burdeli, sprawa jest śliska i książek o tym nie ma. Ale mogę poszukać w prasie. Zrobiłem długą kwerendę: przejrzałem wszystkie kwartalniki i miesięczniki z tysiąc dziewięćset piątego roku wydawane w Kongresówce, ale też kilka z Galicji, a do tego dzienniki i tygodniki z okresu trzech miesięcy dookoła pogromu. Po pierwszym etapie kwerendy miałem trzy tysiące dwieście skanów. Byłem na pierwszym roku reżyserii i wiedziałem, że mam temat, ale kompletnie nie miałem pojęcia, co z nim dalej zrobić. Na drugim roku miałem szczęście trafić na zajęcia do prodziekan Igi Gancarczyk, poświęcone pracy nad własnym tekstem i to tam postanowiłem ten projekt rozwijać. Przyszedłem więc z tym, co zebrałem - i zaczęły się dyskusje z kolegami z roku, kolejne podejścia... Ścigał mnie już jednak termin egzaminu, a tekstu jako takiego dalej nie było. Pojechałem wtedy do domu i na biurku mojej mamy znalazłem scenariusze lekcji, które przygotowywała dla nauczycieli.

No tak, ściągawki dla belfrów. To stąd ten żargon!

- Pomyślałem, że to świetny język, właśnie dlatego, że tak kompletnie nie przystaje do treści. Tu się rodzi silny efekt obcości. I wiem, że są tam rzeczy, które mogą powodować totalny zgrzyt, przemyciłem też kilka prowokacji, ale poza wszystkim ta rama scenariusza, wskazówek i zadań bardzo mi pomogła, bo jestem jednak przede wszystkim praktykiem. Mogłem wykorzystać materiały w ich oryginalnej formie, co było dla mnie bardzo ważne, a do tego zyskałem przestrzeń do działań scenicznych.

Wiem, że robiłeś próbne czytanie. Jak tego typu tekst wyszedł "w praniu"?

- Zobaczyłem, że to jest absolutnie atrakcyjny materiał dla aktorów. Mówili, że nigdy się z czymś takim nie spotkali, ale poczuli się zainspirowani.

No dobrze, spójrzmy, co mamy. Mamy listę ofiar pogromu wraz z opisem tego, co im zrobiono, do tego rekwizyty, jak pistolety i noże, no i różne wersje wydarzeń...

- I jeszcze narratora, którym jestem ja jako autor i tak się w czytaniu obsadziłem, ale wolałbym w tej roli zobaczyć kogoś innego. Najchętniej kogoś, kto się ze mną nie zgadza, kto by zagrał z moim prowokacyjnym stanowiskiem. To czytanie widział Grzegorz Niziołek i powiedział, że dużo rzeczy mu to otwiera, na przykład przekonał się, że w takim przedstawieniu należy w ogóle odrzucić kontekst polsko-żydowski jako najbardziej oczywisty. Bo kiedy to przeniesiemy na grunt napięć etnicznych, to właściwie kończymy jakąkolwiek dyskusję na ten temat.

Chrześcijanie wkroczyli do akcji drugiego dnia pogromu, ale nie było ich tak znowu wielu, to właściwie pozostała rozgrywka między bundem a "branżą".

- Owszem, chociaż Polacy jednak się włączyli, a potem arcybiskup Hlond i tak użył pogromu alfonsów jako argumentu przeciwko Żydom w swoich antysemickich kazaniach. Ale wracając do tekstu i czytania: szalenie istotna była też dla mnie przestrzeń rekonstrukcji. W momencie, w którym w Skawinie jedenastolatki odgrywają w przedstawieniu szkolnym żołnierzy wyklętych i strzelają sobie w potylice, a w innej szkole dzieci rekonstruują zamach na papieża, mamy już do czynienia z takim performowaniem rzeczywistości, że teatr, wydawałoby się, nie ma co robić. Sama rekonstrukcja jest więc dla mnie tematem. Daję na przykład polecenie: rekonstruuj ciało. Ale co to właściwie znaczy? Albo podpowiadam: tu rekonstruuj Brechtem, tam Stanisławskim. Chciałem zachęcić wykonawców do poszukiwania własnego języka właśnie przez to, że tak różne języki ze sobą zderzam. Trochę też podpuszczam, na przykład odsyłam do materiałów z Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, tymczasem w ekspozycji stałej Polin nie ma ani jednej wzmianki o pogromie alfonsów. Gra z potencjalnymi realizatorami to dla mnie wątek równie istotny, jak sam gest przytaczania źródeł.

Profesor Kuligowska w komentarzu do twojej sztuki, który publikujemy na dalszych łamach, widzi w pogromie alfonsów przejaw odrodzenia moralnego, które często towarzyszy rewolucjom.

- Zgoda, przy czym mnie mniej może interesowały powody linczu (te były złożone), a bardziej jego moralne konsekwencje, na przykład rozwój Towarzystw Ochrony Kobiet. Także tego żydowskiego, o którym mniej się pamięta. Robiłem już przymiarki do realizacji tego tekstu, ale w paru teatrach usłyszałem, że Żydzi, rewolucja, dziwki i burdele w jednym to już przesada. No dobrze, tylko że skoro tyle dziś mówimy w teatrze o prawach kobiet, to dlaczego tragiczny punkt zapalny dla tej dyskusji ma być wyparty, wymazany ze społecznej pamięci? To dla mnie szok, że wydobywam tak przełomowy moment w historii, a słyszę, że to tania prowokacja.

Przytaczasz ciekawe fakty - nie wiedziałam na przykład, że wśród Żydówek był aż taki stopień analfabetyzmu. To pozwala zrozumieć, dlaczego tym dziewczynom trudno było o pracę i dlaczego szybciej trafiały do domów publicznych.

- Tak, i to mnie właśnie interesuje. Nie tyle bezpośrednie przyczyny pogromu, ile cały szereg elementów, uwarunkowań, które złożyły się na tę sytuację i przyspieszyły jej eksplozję.

Michał Narożniak pyta cię z kolei, co z Rosjanami. Głównymi klientami burdeli byli przecież carscy oficerowie, alfonsów uważano za szpicli ochrany. Specjalnie pomijasz ten wątek "sypiania z wrogiem"?

- Chciałem uniknąć stawiania mocnych tez. Wacław Holewiński dowodzi w swojej książce, że w ogóle cały pogrom był rosyjską prowokacją, która miała przekierować gniew robotników w inną stronę, by policja mogła wprowadzić stan wojenny. Mnie się to wydaje zbyt proste. Inna sprawa, że podjąłem decyzję, by korzystać z materiałów prasowych z wybranego okresu i w tych materiałach nie znajdziemy nic na temat udziału Rosjan. Działała oczywiście cenzura, ale nie chciałem przekraczać wyznaczonych ram źródłowych i stawiać własnych hipotez, bo wtedy musiałbym postawić się po którejś ze stron.

To miało być moje następne pytanie. Tak się wymykasz, a co sam o tym myślisz?

- Wymykam się? Jeśli tak, to się cieszę, że się udało. Nie jest dla mnie tematem, kto dokonał pogromu i czyja to była wina. To się wiąże z całym sposobem myślenia o procesach dziejowych jak o procesach właśnie, a nie twardych faktach. Do niedawna moja mama zajmowała się ocenianiem podręczników i podstawy programowej z historii, zestawiła je z ciekawości z podręcznikami z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Tam rzecz jasna było mnóstwo luk i przekłamań, ale pod tematami można było znaleźć polecenia: "Znajdź inne źródła", "Porównaj". Teraz w książkach do historii są piękne grafiki i ramki z hasłami: "To ważne! Zapamiętaj". Przestaliśmy uczyć krytycznego myślenia, szukamy efektownych skrótów myślowych i produkujemy chore społeczeństwo. Dlatego chciałbym w tej sztuce postawić inne pytania. Z czego wynikała ta nienawiść, która wybuchła podczas linczu? Czy można ją było zatrzymać? Czego możemy się z tych wydarzeń nauczyć? To ostatnie pytanie stawiam oczywiście naiwnie, bo nie mam złudzeń, że ludzkość czegokolwiek z historii się uczy. Ale powinna przynajmniej widzieć jej złożoność. Nie przypadkiem lwia część mojego tekstu to źródła popogromowe, wcale nie jednorodne, bo z jednej strony broni się wtedy praw kobiet i powstają odpowiednie organizacje, a z drugiej eskaluje antysemityzm. Najciekawsza jest dla mnie gra narracją historyczną, konfrontowanie wykonawców ze sprzecznymi źródłami, otwieranie różnych interpretacji - niezgoda czy konsternacja już na próbach daje paliwo do tego, by szukać nieszablonowych rozwiązań.

Pokazujesz zróżnicowanie i skonfliktowanie diaspory żydowskiej trochę jak Twardoch w "Królu", gdzie zresztą dom uciech Ryfki Kij był węzłowym miejscem akcji!

- Tak, i dlatego ta książka dla wielu była odkryciem. Ale sutenerstwo i prostytucja wcześniej, w Królestwie Polskim, to był w ogóle obszar zapalny. Z jednej strony nikt nie chciał się tym trudnić, przynajmniej oficjalnie, a z drugiej - wszystkie nacje z tego korzystały. To przecież nie były burdele Żydów dla Żydów. Tym silniej uderza hipokryzja, która wyziera z przytaczanych przeze mnie źródeł: pierwszego dnia mamy nawoływania do linczu i oczyszczenia Warszawy, a już drugiego i trzeciego, gdy pojawiły się pierwsze ofiary, napomnienia, że lincz jest rzeczą niestosowną i nieludzką. Zastanawia mnie tu odpowiedzialność za czyny i słowa w przestrzeni publicznej - także jako filologa, bo przed reżyserią studiowałem polonistykę i zajmowały mnie trochę kwestie retoryczne. Te źródła, które badałem, z bardzo przecież określonego czasu, pokazują niebezpieczeństwo wchodzenia w przestrzeń debaty z silnymi narracjami. To jest niesamowite, że wszystko w tych gazetach sobie zaprzecza, nie zgadzają się liczby i nawet daty, ale retoryka jest skuteczna, zdolna wyprowadzić ludzi na ulicę. Pogrom alfonsów potem stabuizowano, a po trzydziestu paru latach kwestię żydowską ostatecznie rozwiązali Niemcy, co polskie społeczeństwo przyjęło z niejaką ulgą, bo przecież problem antysemityzmu był u nas w dwudziestoleciu również bardzo obecny.

Prześniona rewolucja?

- Dokładnie. A tabuizowanie problemów nigdy nie jest dobre. Pracujemy teraz z Grzegorzem Niziołkiem nad inscenizacją "Mein Kampf" w Teatrze Powszechnym i dochodzimy do podobnych wniosków: jakie konsekwencje niesie za sobą zakaz publikowania książki Hitlera? Przecież i tak jest dostępna. Ściągnięcie tej książki przez internet w całości, w tłumaczeniu, zajmuje czternaście sekund, a liczba ściągnięć tylko w języku polskim idzie w dziesiątki tysięcy! Mówi się, że to książka zapomniana i nie należy się nią zajmować, by nie rozdmuchiwać sprawy, ale to tylko pogłębia nieporozumienia. Dopiero teraz na wiosnę, i całe szczęście, ma podobno wyjść edycja krytyczna z przypisami Eugeniusza Cezarego Króla. Jeśli coś i tak żyje, to po prostu o tym rozmawiajmy, przecież od tego w końcu jest teatr jako przestrzeń debaty. Wyciągajmy te nasze demony!

***

Jakub Skrzywanek (ur. w 1992) skończył polonistykę na Uniwersytecie Wrocławskim, obecnie studiuje na Wydziale Reżyserii Dramatu w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Zadebiutował i od razu zdobył nagrodę na Koszalińskich Konfrontacjach Młodych spektaklem "Cynkowi chłopcy" według książki Swietłany Aleksijewicz (Teatr im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, 2016). Był asystentem Olivera Frljicia przy "Klątwie". Wraz z Justyną Sobczyk wyreżyserował "Superspektakl" w warszawskim Teatrze Powszechnym (2017), a w zeszłym roku wystawił "Kordiana" w Teatrze Polskim w Poznaniu, "Duchologię polską" Pawła Soszyńskiego (koprodukcja Teatru Zagłębia w Sosnowcu i Teatru Dramatycznego im. Szaniawskiego w Wałbrzychu) oraz sztukę dla młodzieży Klaudii Hartung-Wójciak "27 grudnia", ponownie w poznańskim Teatrze Polskim. Przymierza się do inscenizacji "Mein Kampf" w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji