Bohater naszego świata
Kolejne odkrycie naszych reżyserów, którzy dzielnie kopią w bibliotekach w poszukiwaniu nieznanych dramatów. John Millinghton Synge (1871-1909) w słownikach teatralnych występuje jako wybitny przedstawiciel odrodzenia narodowego Irlandii.
W swojej sztuce, pokazanej wczoraj w TV, przedstawił jednak swych ziomków jako bandę głupców i bydlaków.
Nie dziwię się, że kiedy grano ją w Dublinie, widownia rzucała warzywami.
Tytułowy bohater zdobywa poważanie w wiosce, ponieważ zabił swego ojca łopatą.
Wszystkie okoliczne kobiety szaleją za kawalerem, aż do chwili, gdy okazuje się, że ojciec jednak przeżył. Syn, nie chcąc stracić poważania u ludzi, jeszcze raz wali ojca w łeb łopatą. Jeśli to miała być komedia, to chyba wszystkie dowcipy skradli ci wredni Anglicy. Jeśli satyra na ciemnych i zakłamanych chłopów, to chyba przez lata stępiło się jej ostrze.
Doprawdy, i bez walenia łopatą po głowie wiemy, że tacy aktorzy jak Jerzy Trela, Dorota Pomykała i Andrzej Grabowski mają poczucie humoru.