Artykuły

Wrocław. W Teatrze Polskim atmosfera psychozy

W sądzie okręgowym pełnomocnik prawny tej instytucji, występując przeciwko Piotrowi Rudzkiemu, stwierdził, że jego powrót do pracy mógłby skutkować samobójstwami lub mordem jak w Gdańsku na Pawle Adamowiczu.

Próba samobójcza, do której doszło pod koniec grudnia w teatrze, groźby pod adresem Krzysztofa Kopki ze strony szefa teatralnej "Solidarności" (że działalność instytucji w każdej chwili mogą zablokować związkowcy z Jelcza), rada artystyczna grożąca, że aktorzy zaczną zaklejać sobie usta w razie powrotu do pracy Rudzkiego, zwolnionego dyscyplinarnie przez poprzedniego dyrektora Cezarego Morawskiego - oto zatrważający obraz sytuacji w teatrze, który wyłonił się przed wrocławskim sądem okręgowym.

Zaskakujący apel

W piątek miał tam zapaść wyrok w sądzie II instancji w sprawie Rudzkiego, który stara się o powrót na stanowisko kierownika literackiego. Sąd jednak odroczył ogłoszenie orzeczenia do 7 lutego. Ale atmosfera była gorąca, a rozprawa trwała bite pięć godzin.

Krzysztof Kopka, koordynator pracy artystycznej w teatrze, gdy obejmował stanowisko półtora miesiąca temu, deklarował, że będzie zabiegał o powrót wszystkich zwolnionych przez Morawskiego pracowników. Tymczasem w piątek wygłosił zaskakujące oświadczenie. Zaapelował do Rudzkiego, żeby nawet w razie pozytywnego wyroku nie wracał w tej chwili do Polskiego.

- Jestem głęboko przekonany, że powrót Piotra niepotrzebnie podgrzeje atmosferę w teatrze - mówi "Wyborczej". - Piotrowi - nie wiem, na ile słusznie - jest przypisywane autorstwo sformułowanego w internecie żądania zwolnienia wszystkich pracowników przyjętych za dyrekcji Cezarego Morawskiego. Zdaję sobie sprawę, że nie ma dowodów na to, że napisał on te słowa, poza tym jako kierownik literacki nie miałby wpływu na to, kto będzie w Polskim pracował, jednak nawet jeśli są to strachy urojone, wpływają na pełną nerwowości atmosferę w teatrze.

Kopka przekonuje: - Moje oświadczenie nie jest wynikiem braku wiary w kompetencje Piotra. Jestem przekonany, i powtórzyłem to przed sądem, że jego wiedza i doświadczenie przydadzą się Polskiemu. Prośba, jaką do niego skierowałem, wynika z atmosfery w instytucji, której doświadczyłem na własnej skórze.

To Kopka opowiadał przed sądem o pogróżkach i próbach szantażu ze strony teatralnej "Solidarności" i powołanej przez Morawskiego rady artystycznej (zasiadają w niej m.in. aktorzy Monika Bolly i Stanisław Melski).

Rudzki podkreśla, że nigdy nie postulował zwolnień pracowników: - Takie oświadczenie złożyłem przed sądem. Podejrzewam, że chodzi o wywiad, którego udzieliłem pod koniec listopada portalowi tuwroclaw.com. Powiedziałem, że ludzie, którzy przyszli do teatru po 2016 r., wiedzieli, w co wchodzą, i mam nadzieję, że będą mieli w sobie dość przyzwoitości, żeby odejść. Dodałem też, że nie wierzę, żeby pracownikom, którzy byli tam już wcześniej i wspierali Morawskiego, udało się wyplątać z hipokryzji, w którą wpadli.

Mecenas ostrzega przed samobójstwami i mordem

Oświadczenie Kopki przebiła jednak mowa pełnomocnika prawnego teatru, mecenasa Stefana Kwasa. Wskazywał on na związek próby samobójczej w teatrze z protestami przeciwko poprzedniej dyrekcji, których twarzą był Rudzki. Sugerował też, że powrót Rudzkiego może przyczynić się do kolejnych samobójstw, a nawet do mordu na scenie, do jakiego doszło w Gdańsku, gdzie ofiarą zabójcy padł Paweł Adamowicz.

Mecenas Kwas o całe zło w teatrze oskarżał osoby zaangażowane w protest, lekceważąc zarówno wyroki sądów w sprawach zwolnionych pracowników, które przyznały im rację, raport Najwyższej Izby Kontroli czy decyzję zarządu marszałkowskiego, który Morawskiego odwołał. Jego słowami byli wstrząśnięci wszyscy uczestnicy rozprawy.

- To było okropne - przyznaje Kopka, który przed sądem obalał opinie pełnomocnika. - Przecież wpływ Piotra Rudzkiego na próbę samobójczą należałoby najpierw udowodnić, żeby stawiać takie tezy. Obwinianie go o podżeganie do samobójstwa i umieszczenie go w kontekście mordu na Adamowiczu nie mieści się w głowie. Jestem oburzony tymi insynuacjami. To jest hejt.

Postawą pełnomocnika jest oburzony Rudzki: - To było absolutnie nieetyczne. Poza tym wydawało się, że po odwołaniu Morawskiego teatr będzie gotów do zażegnania sporu, wyciągnięcia ręki w stronę skrzywdzonych zwolnieniem pracowników. Tymczasem pełnomocnik zachowywał się tak, jakby występował nie w imieniu obecnego Teatru Polskiego, ale Morawskiego.

Sugestie, że to Piotr Rudzki oraz inni uczestnicy protestów doprowadzili do eskalacji niechęci i polaryzacji poglądów, a przez to do załamania nerwowego w teatrze, Witold Rosmus, prawnik reprezentujący zwolnionych pracowników przed sądem, określa jako niesmaczne i nieeleganckie.

- Doszło tu do paradoksalnej sytuacji, w której treść pisma procesowego stała w jasnej sprzeczności z postawą pana Kopki - mówi. - Obaj reprezentowali teatr, a wyglądało to tak, jakby w ogóle się nie porozumieli. Pan Kopka mówił o swojej identyfikacji z protestem, pełnomocnik oskarżał jego uczestników o zniszczenie teatru. Przy czym oba te stanowiska nie dotykały kwestii zasadniczej: sąd ma za zadanie ocenić, czy przywrócenie Piotra Rudzkiego do pracy jest możliwe i celowe. Tymczasem ze strony teatru nie padł żaden argument przeciwko tej możliwości i celowości.

Czy uda się rozbroić Teatr Polski?

Sytuacja na sali sądowej odzwierciedla wewnętrzny konflikt w teatrze.

- Atmosfera w Polskim jest bardzo zła, teatr jest w koszmarnej kondycji, a jego pracownicy są przestraszeni i pełni obaw o swoje dalsze losy - mówi Kopka. - Takie nastroje rodzą agresję. Próbuję ją rozbroić metodami, które zwykle stosuję w takich sytuacjach: rozmową, próbą zrozumienia racji obu stron. Nie mam gwarancji, że to pomoże. Wysłuchuję pogróżek, próbuje się mnie szantażować. Staram się tym nie przejmować i robić coś dobrego dla teatru.

Zmiany w Polskim nieprędko nastąpią - w poniedziałek zostanie ogłoszony konkurs na nowego dyrektora, który obejmie funkcję z początkiem września tego roku.

Oświadczenie Urzędu Marszałkowskiego: mecenas Kwas będzie musiał pożegnać się z Polskim

Agnieszka Dziedzic, dyrektorka wydziału kultury Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego, przesłała nam w piątek wieczorem oświadczenie, z którego wynika, że mecenas Kwas będzie musiał pożegnać się z Polskim: "Sytuacja w Teatrze Polskim jest trudna" - czytamy w nim. - "Krzysztof Kopka stanął przed bardzo trudną misją i ufamy, że jest na dobrej drodze, by uporać się z problemami jakie napotyka. Jesteśmy z nim w ciągłym kontakcie i przychylamy się do opinii, że proces odbudowywania zespołu wymaga czasu, wielu niełatwych rozmów i wierzymy, że to właśnie jego osoba gwarantuje przywrócenie spokoju i równowagi.

Jesteśmy natomiast oburzeni dzisiejszą wypowiedzią prawnika reprezentującego Teatr Polski w sądzie i dlatego w poniedziałek rano spotykamy się z pełniącym obowiązki dyrektora Kazimierzem Budzanowskim oraz Krzysztofem Kopką. Poprosimy o wyjaśnienie, dlaczego w sądzie użyto nieuprawnionych - naszym zdaniem - porównań do sprawy śp Pana Adamowicza oraz dlaczego pełnomocnik Teatru wygłasza mowę, która nie prowadzi do łagodzenia nabrzmiałych przez lata konfliktów, a wręcz je eskaluje. W tej sytuacji prawdopodobnie konieczna będzie zmiana pełnomocnika reprezentującego teatr".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji