Artykuły

"Aktor" w Łodzi

Dopóki Jan Peszek zniewala publiczność "Scenariuszem dla nieistniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego", a Mikołaj i Andrzej Grabowscy udzielają nam II i V "Audiencji", dopóki wreszcie będzie grany "Scenariusz dla trzech aktorów", dopóty Kraków pozostanie nie zagrożoną stolicą teatru Bogusława Schaeffera.

Wiele jeszcze będą musieli się uczyć od krakowskich "profesorów" ci odważni, którzy podejmą się przeniesienia na scenę jego propozycji. Autor "Aktora" jest osobliwością niezwykłą. Wybitny kompozytor, twórca nowych form muzycznych, autor podręcznika kompozycji, z którego wykładają w kilkudziesięciu krajach dzielący na połowę swój czas profesor akademii muzycznych w Krakowie i Salzburgu, znalazł dość sił na to, by napisać kilkanaście książek naukowych i popularnonaukowych z dziedziny muzyki współczesnej, a jakby tego nie było dość, jeszcze próbował z powodzeniem sił jako grafik. W zanadrzu trzyma wciąż swoje pasje rzeźbiarskie.

Jako autor tekstów scenicznych jest aktywny od z górą 35 lat, ale szersza publiczność w Polsce miała możność zetknięcia się z jego teatrem dopiero w ostatnim piętnastoleciu. Wcześniej Teatr Instrumentalny Schaeffera święcił triumfy i wywoływał skandale na zachodzie Europy dzięki niezmordowanemu Adamowi Kaczyńskiemu z zespołem MW2. Na zdobywanie Europy wyruszali to ostatnim ćwierćwieczu czterej Schaefferowscy muszkieterowie - Jan Peszek, Bogusław Kierc i bracia Grabowscy. Ostatnimi czasy za sprawą Jana Peszka dziełu krakowskiego autora zgotowała stojącą owację publiczność Tokio i Paryża, W taj sytuacji lekkie zaskoczenie wzbudza fakt, że najnowszy z prezentowanych w Krakowie utworów teatralnych Schaeffera ("Scenariusz dla trzech aktorów") powstał 20 lat temu. Utwory z lat S0. - "Mroki", "Zorza", "Hanek", "Seans", znane są naszej publiczności tylko z tytułów. Ich autor stworzył kiedyś lisię zabiegów teatralnych, które nudzą publiczność i bardzo dba o to, by swoją twórczością nie doprowadzić do wzbogacenia tej listy.

W jego teatrze nic opowiada się historii, lecz jak w muzycznym dziele, przeskakuje z tematu na temat. Jest to teatr wyobraźni i rozumu, których połączenie następuje wbrew obiegowym sądom o niemożliwym związku tych sfer. W dziele Schaeffera efekt czystej formy osiągany jest z najbardziej banalnego materiału językowego. Odpowiedzią artysty na kryzysowy bełkot jest twórczość, której równoprawnymi adresatami są aktorzy i widzowie.

Mimo że autor mieszka na nowohuckim osiedlu Kolorowym, na premierę powstałego przed kilkoma miesiącami "Aktora" trzeba się było wybrać aż do Łodzi. Spektakl przygotował znający już materię Schaefferowską reżyser - Bohdan Cybulski i stykający się po raz pierwszy z tą twórczością zespół. Jak na pierwszą przymiarkę, osiągnięty efekt nie jest najgorszy. Po premierze aktorzy przyznawali się, że do końca nie mogli uwierzyć w możliwość wystawienia "czegoś takiego". Widać to było zresztą w pierwszej części premierowego przedstawienia. Przez dwadzieścia minut w sali panowała konsternacja, "wyczuwanie się" widowni i aktorów, później nastąpiły żywiołowe reakcje, o na końcu publiczność zgotowała twórcom widowiska stojącą owację. Cybulskiemu i jego zespołowi udało się o czarować widzów niezwykłym światem krakowskiego ekscentryka.

Oczywiście, o aplauzie widowni w dużej mierze zadecydowała najbardziej powierzchniowa warstwa jego tekstu - mieniąca się dowcipem, nie stroniąca od wulgaryzmów. Nie ulega wątpliwości, że dotarli także, choć dopiero w drugiej części, do Schaefferowskiej zasady zazębiania się tematów. Polega ona na permanentnej zmianie, podejmowaniu nowego tematu zanim wybrzmi poprzedni, nieustającym zaskakiwaniu widza niespodziewanymi działaniami i przemianami postaci. Zabrakło, niestety, środków aktorskich na to, żeby wydobyć inną, bardziej ważną sferę dzieła Schaeffera, bez której jego teatr nie może w pełni zaistnieć. Jest to sfera uświadomionego aktorstwa ukierunkowanego na siebie i na publiczność. Przyodziani w ochronne pancerze konwencji aktorzy nie potrafili się z nich wydobyć, by przypominać o sobie. Wpisani przez reżysera w sztywne ramy spektaklu, nie mieli na tyle odwagi, by podjąć między sobą walkę przekraczającą granice farsowych zabiegów. Młody aktor grający tytułową postać (Mirosław Siedler) nie potrafił wypełnić swoim aktorstwem partii monologowych, które przez to przeradzały się w niepotrzebną nikomu paplaninę. Bagażowy (Bohdan Sobiesiak) nie był do końca przekonany dlaczego nosi walizki i dlatego chętnie uciekał w pozbawioną dystansu, łatwą komediowość. Najbardziej przekonująca była niewątpliwie postać Śmieciarza (Michał Szewczyk), który nie usiłując osiągnąć niemożliwej w tym teatrze psychologicznej jedności swej postaci dotarł do czegoś, co można by żartobliwie nazwać jednością w dziwności.

Łza się kręci w oku temu, kto wiedział, że sztuka została napisana dla- Jana Peszka Trudno sobie wyobrazić kogokolwiek innego w roli Aktora. Drugą łzę wywołuje wieść, że inny krakowski mistrz teatru Schaeffera - Mikołaj Grabowski postanowił, (i najważniejsza dla widzów jest dziś tematyka narodowa, którą będzie na: teraz dzielnie raczył. Najnowszą, jeszcze w ogóle w kraju nie graną sztukę Schaeffera: "Próby", wystawi niedługo w Niemczech. Tak sobie myślę: po co wygraliśmy tę wojnę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji