Artykuły

Z TEATRU

TEATR POLSKI: "Matołek z wysp Nieoczekiwanych". - Komedja w 6 obrazach Bernarda Shawa - Przekład Florjana Sobieniowskiego. - Reżyseria Al. J. Węgierki.

Po pierwszych trzech, zresztą krótkich, ale zupełnie niepotrzebnych odsłonach, następuje trzyaktowa sztuka: "Matołek z wysp Nieoczekiwanych", w których elementem zbędnym wydaje mi się tylko... postać tytułowa. I bez tego Fosfora Hammingtapa, pastora anglikańskiego, dałoby się wypowiedzieć ten zlekka dramatyzowany wykład na temat... na temat? - zdaje się, że na temat Zachodu i Wschodu, jako składników ducha powojennych społeczeństw. Pozornie to idzie o jakiś fabularny kaprys czworga znudzonych europejczyków, którzy, osiadłszy między Malajami, czy wśród jakiegoś innego szczepu orjentalnego - przeprowadzają tam eugenetyczny eksperyment sprokurowania potomstwa o mieszanej krwi Zachodu i Wschodu, w nadziei, że da to jaknajlepsze wyniki fizyczne i duchowe. Fizyczne wyniki nie zawiodły oczekiwań, ale intelektualnie i etycznie "nowa ludzkość" przeraża ojców swoją nicością. W scenie, na której Shawowi najbardziej może zależało, okazuje się, że ta nowa (powojenna) ludzkość za największy swój ideał uważa stworzyć taki ustrój polityczny, gdzieby jakiś dyktator zdjął z niej ciężar odpowiedzialności obywatelskiej i nawet myślenia obywatelskiego. Ideały Wschodu, wsączone w instynkt europejskiego Zachodu... Spostrzeżenie nie pozbawione zapewne trafności, tylko spóźnione, powtórzone po tysiącu traktatów, a nawet i artykułów publicystycznych, w których się omawiało sukces idei państw t. zw. totalnych. Na hitleryzm czy faszyzm nie widzi Shaw innego ratunku, jak tylko przyspieszenie sądu ostatecznego, który w jego zrozumieniu rzeczy nie będzie czemś innem, jak tylko wtrąceniem w nicość jednostek bezużytecznych, politycznie bałwochwalczych, wszelkich leniwców myślenia etc. - a pozostawienie świata ludziom o pełnej odpowiedzialności życiowej. Po drodze do tego wniosku rozdaje Shaw szturchańce na prawo i na lewo militaryzmowi, politykom, patrjotyzmom, wierzeniom religijnym etc. Wulgarność przedewszystkiem artystyczna podyktowała Shawowi scenę, w której anioł Sądu Ostatecznego, choć niby rzecznik tezy autorskiej, zjawia się w postaci i w sposobie tak gruboskórnej groteski, że nie potrafiłaby rozbawić nawet widza z moskiewskiego teatru bezbożników. Wogóle ta sztuka ani nie bawi, ani nie wzrusza, ani nie żywi myśli. Jest przeraźliwie rozwlekła, gadatliwa i artystycznie pustynna. Coś jakby sklerotyczny akrobata koniecznie jeszcze chciał odnieść tryumf karkołomnego "numeru" na trapezie. Nasi artyści, pp.: Grabowska, Kuncewiczowa, Halska, Barszczewska, Kajzerówna, Woskowski, Duszyński, Różycki, Kondrat, Daczyński, Milecki, Pośpiełowski i Roland w ważniej szych rolach bohatersko bronili wydanych na stracenie pozycji. P. Węgierko, jako reżyser fortyfikował ten szaniec z maksymalnym wysiłkiem. Dekoracje p. Śliwińskiego, kostjumy pani Węgierkowej - bardzo estetyczne. Przekładu sztuki dokonał p. Sobieniowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji