Artykuły

Łódź. Konflikt prawny wokół Teatru Wielkiego trwa

Paweł Gabara w sądzie domagał się przywrócenia na stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego. Urząd marszałkowski czeka na wyrok sądu pracy.

- Skoro zarząd województwa łódzkiego zdecydował się na pewną ścieżkę, nie ma potrzeby zbaczania z kursu tylko po to, żeby skorygować błędy formalne - mówi Zbigniew Ziemba, wicemarszałek województwa łódzkiego.

- Naczelny Sąd Administracyjny uznał uchwałę, którą mnie odwołano, za nieważną. Mimo to nie przywrócono mnie do pracy. W okresie odwołania poszedłem na zwolnienie lekarskie. Teatr zapłacił mi chorobowe. To chyba oznacza, że jednak uznano mnie za pracownika? Ale żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, od razu podkreślam: pensji nie pobieram - mówił na łamach "Wyborczej".

Mówił również: "Po rewolucji, do której doszło po moim odwołaniu, w Teatrze Wielkim jest spółdzielnia koleżanek i kolegów, która nim rządzi w sposób amatorski".

Izabella Adamczewska: Jak pan ocenia sytuację w Teatrze Wielkim?

Zbigniew Ziemba, wicemarszałek województwa łódzkiego odpowiedzialny za kulturę: - Jako przejściową. Zastałem dwóch panów: pełniącego obowiązki dyrektora Krzysztofa Marciniaka i Pawła Gabarę, który jest w zasadzie w trakcie kadencji, choć decyzją zarządu został odwołany ze stanowiska.

I?

- Sytuacja nie jest ostateczna.

A kiedy się taka stanie?

- W perspektywie kilku miesięcy. Wyroki sądu administracyjnego stwierdziły, że odwołanie poprzedniego - takiej nomenklatury będę używał - dyrektora zostało dokonane z brakiem należytej staranności co do formy. Paweł Gabara zdecydował się dochodzić swoich praw na drodze sądowej.

Dopatrzono się zaniechań. Chodziło o drobiazg: nie uzyskano opinii związków zawodowych, które w zasadzie już nie funkcjonowały, ale wciąż figurowały w KRS. To niedopatrzenie zostało wykorzystane jako argument.

Nie zmienia to faktu, że w opinii sądu do odwołania dojść nie powinno.

- W takiej formie nie powinno. Ale wiem, jakimi argumentami podpierał się poprzedni zarząd, gdy podejmował decyzję o odwołaniu pana Gabary. Nie była ona pozbawiona racjonalnych przesłanek.

Z zarzutów o niegospodarność Paweł Gabara wielokrotnie się tłumaczył.

- I będzie to jeszcze robił, bo sprawa jest w prokuraturze. Zgłosiły ją związki zawodowe.

Spotkał się pan z Gabarą i przedstawicielami związków?

- Wysłuchałem argumentów obu stron. Przekonujących. Z uzasadnieniem można było się zgodzić lub nie. Z podjęciem ostatecznej decyzji czekamy do wyroku sądu pracy.

NSA uznał, że do odwołania Paweł Gabary doszło w niewłaściwy sposób. Co ma do tego sąd pracy?

- Będę bronił mojego stanowiska, choć mam świadomość, że jest ono trudne do zrozumienia. Orzeczenia i decyzje administracyjne obarczone błędami formalnymi, jeśli znajdą się w obiegu prawnym, mimo błędów, które zawierają, są ważne i wiążące do momentu skorygowania tych błędów.

Czyli wyrok sądu nie ma znaczenia?

- Ma znaczenie, ale termin wykonania jest uzależniony od stanowiska sądu pracy.

Czyli Paweł Gabara sam sobie strzelił w kolano, gdy wystąpił do sądu pracy, bo dał wam pretekst do odwlekania decyzji o ewentualnym przywróceniu go do pracy.

- Skoro pani tak twierdzi...

Paweł Gabara de facto jest dyrektorem, mimo to - jak mówi - nie ma wstępu do teatru.

- Dementuję! Nie jest prawdą, że nie ma wstępu do teatru. Spotkaliśmy się ostatnio na "Człowieku z Manufaktury".

No tak, jak sobie kupi bilet, to na spektakl może przyjść. Nie ma wstępu do własnego gabinetu.

- Zaproszono go na uroczystą prapremierę "Człowieka z Manufaktury". Został nawet wspomniany jako pomysłodawca!

Paweł Gabara uważa, że był to tylko pretekst do tego, żeby publicznie powiedzieć o nim "poprzedni dyrektor".

- To tylko jego subiektywne odczucie.

Dlaczego nie postąpić zgodnie z prawem - uwzględnić wyrok NSA, przywrócić Pawła Gabarę na stanowisko i rozpocząć procedurę od początku, bez błędów formalnych? Nie tak powinno to wyglądać?

- Tak też mogłoby to wyglądać, ale w tej sytuacji rozmawiamy o różnych scenariuszach. Skoro zarząd województwa łódzkiego zdecydował się na pewną ścieżkę, moim zdaniem nie ma potrzeby zbaczania z kursu tylko po to, żeby skorygować błędy formalne.

Nawet jeśli ta ścieżka prowadzi donikąd? Wyrok sądu nie jest respektowany. Paweł Gabara nie bez przyczyny uważa, że bierzecie go na przetrzymanie. Ma wyrok sądu, a jest ignorowany. W sierpniu kończy się jego kadencja i problem sam się rozwiąże.

- Nie jest ignorowany. Zabiera głos w sprawie, czego dowodem jest jego obecność w sferze publicznej, np. wywiad na łamach państwa gazety.

Przeczytał pan ten wywiad?

- Tak. Emocjonalny, co w tej sytuacji jest zrozumiałe. Argument, że jest pewna grupa towarzyska, która w teatrze dominuje, jest nieprawdziwy.

Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?

- W każdym środowisku są zależności towarzyskie. Teatr Wielki w Łodzi to ponad 500 osób. W naturalny sposób tworzą się tam relacje koleżeńskie, to wartość dodana. Paweł Gabara, nie będąc artystą estradowym, nie powinien dyskredytować tych, którzy będąc artystami estradowymi, tworzą relacje towarzyskie niemające negatywnego wpływu na funkcjonowanie instytucji...

...po bezprawnym odwołaniu...

- ...nie bezprawnym, tylko obarczonym wyrokiem sądu.

Czyli bezprawnym. Według NSA Paweł Gabara nadal jest dyrektorem.

- Został odwołany w wyniku decyzji obarczonej błędem formalnym.

Czyli jest dyrektorem.

- Pełniącym obowiązki dyrektora jest Krzysztof Marciniak.

Jednak według sądu dyrektorem jest Paweł Gabara. Wyrok sądu to wyrok sądu. Można się nie lubić, ale prawo jest prawem. Nie udawajmy, że nic się nie stało.

- Wyrok sądu pracy będzie dla nas ostateczny. Paweł Gabara podnosi argumenty, które jego zdaniem są dla niego korzystne, ale dla nas liczy się nie on, tylko przyszłość instytucji. Teatr to nie tylko pan dyrektor, to środowisko, wielka wartość miasta i regionu. Nie możemy podejmować decyzji w interesie tej czy innej osoby. Mamy na względzie również poziom artystyczny.

Mówienie o poziomie artystycznym jest niesprawiedliwe. Rzucił pan to na rybkę.

- Pytanie, czy nasza publiczność oczekuje realizacji w formie obecnej, czy w formie, którą proponował Paweł Gabara. Nie wszystkim podobała się jego wizja teatru. Co gorsza, spektakle schodzące z afisza były pozbawione zaplecza. Niszczono scenografie, dekoracje...

Tak zazwyczaj się dzieje w sytuacji pożegnania z tytułem, bo gdzie to magazynować na wieczność?

- Tak się zazwyczaj nie dzieje.

A Teatr Jaracza? Nie ma już dekoracji do spektakli przygotowanych za dyrekcji Seba Majewskiego.

- Nie możemy porównywać tych teatrów pod kątem budżetu. Scenografia, rekwizyty i stroje do spektaklu operowego to kwoty ok. 800 tys. zł. Pomnóżmy to przez pięć, bo tylu przedstawień ta decyzja dotyczy.

O jakich spektaklach mówimy?

- To jest przedmiotem doniesienia, które bada prokuratura na wniosek związków zawodowych. Nie chciałbym się do nich teraz odnosić, żeby nie utrudniać organom czynności.

Nikt nie staje po stronie Pawła Gabary?

- Nie licytujmy się, nie budujmy stron. Budujmy pozytywny wizerunek Teatru Wielkiego. Ważny jest repertuar, rozmawiajmy o premierach...

Widział pan "Bal u naczelnika"?

- Nie, ale czytałem recenzje. Różne, to prawda.

Były jakieś pozytywne?

- Spotkałem się i z takimi. Podejmując: zanim wydamy decyzję, chcemy mieć pełen ogląd sytuacji.

A to, że Paweł Gabara już po odwołaniu, mimo że nie dostaje pensji, dostał chorobowe, nie wydaje się panu nielogiczne?

- To właśnie bada sąd pracy. W wielu sytuacjach logika stoi w opozycji do decyzji, które zapadają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji