Artykuły

Gdy życie mocno boli

"Idioci" w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Były już "Seksualne neurozy naszych rodziców" Barfussa , "Trzy siostry" Czechowa, "Operetka" Gombrowicza, "NocHelvera" Villqista, będzie "Opera za trzy grosze" Brechta". W jubileuszowym 130. sezonie Teatr im. Stefana Jaracza chce dotknąć wszystkiego, co dzisiejsza scena bierze na siebie, próbując mierzyć się ze zwrotami historii i narastającą ludzką, wewnętrzną paniką.

Teraz "Idioci" i ciśnienie, jakie świat oraz ludzie wywierają na siebie, ujawniane w konfrontacji z bardzo osobistymi możliwościami bohaterów szukających jednocześnie ucieczki i wolności. Jak określa reżyser Marcin Wierzchowski to "tęsknota za wewnętrznym dzieckiem" i oderwanie się od norm dorosłego życia. Widowisko, którego dramaturgia należy do Daniela Sołtysińskiego i Jakuba Klimaszewskiego, powstawało głównie na próbach i w konfrontacji z wchodzącymi w role aktorami. Dla nich spastykowanie - udawanie niepełnosprawnych umysłowo - stało się tu sposobem funkcjonowania (materiały wideo pokazują, że przychylnie odbiera ich świat oraz ludzie). Inspiracją i swoistym modelem powstałej psychodramy był film Larsa von Triera sprzed 20 lat o tym samym tytule - sztandarowa produkcja Dogmy 95 - formuły kina bez ozdób, idącego na żywioł, za tym, co akurat teraz niesie życie. Ekranowi bohaterowie wyzwalali w sobie idiotów na przekór rzeczywistości nastawionej na konsumpcję, odsłaniali niemal zwierzęce pragnienia (do historii przeszła scena orgii).

Nad łódzkim widowiskiem unosi się myśl o potrzebie przytulania jako idei nadającej sens egzystencji - do tego w takim trudnym mieście jak Łódź obowiązkowego, żeby wytrzymać. Z opowieści realizatorów o tym przedsięwzięciu artystycznym można by sądzić, że przybyli tu z innej planety i zadziwia ich nawet kopnięty przypadkiem kamyk. Grupa młodych ludzi staje się niewolnikami obudzonego w sobie "wewnętrznego idioty". Widowisko trafia w czułe punkty, intryguje i drażni grą pozorów. Po zakończeniu usłyszałam czyjś szept: "czy to było o sekcie?" Ile w emocjach wyrywanych z trzewi jest prawdy (do swojej postaci przekonuje Katarzyna Cynke), a ile manipulacji (Mikołaj Chroboczek świetnie i po diabelsku, nie zdejmując czapeczki z sterczącymi uszami miesza w ludzkiej wrażliwości). Brawurowe "wejście z butami", ulotne gry i rozterki grupy szukającej prawdy oraz szczerych emocji ma Bogusława Pawelec, jako ciotka jednej z bohaterek, czy może symbol miasta agresywnego i roszczeniowego. O "Idiotach" gęstych od znaków, tropów, sugestii i "świateł w tunelu" zapomnieć trudno. Warto zaryzykować to (aż) 3-godzinne zderzenie normalnego z nienormalnym... i na odwrót.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji