Artykuły

Naukowa "Śpiewogra"

Realna Dziwność Istnienia okazała się znacznie dziwniejsza niż najbardziej surrealistyczne wizje Stanisława Ignacego Witkiewicza. Przyszłość świata, której pisarz tak się lękał, okazała się równocześnie i lepsza i gorsza od jego wyobrażeń. A wszystko to stało się na mocy hiper-zwielokrotnionej ironii losu.

Patrzymy więc na "Szewców", ową "naukową sztukę ze śpiewkami, powstałą w 1934 roku, otwierającą XX Śląską Wiosnę Teatralną, przez pryzmat naszych bogatych doświadczeń życiowych, nie tylko teatralnych. Widzimy na scenie np. obfitość obuwia i kompletny brak idei, czyli odwrotnie niż w codziennym życiu. Wcale nie wydaje się nam paradoksalna koncepcja "rewolucji odgórnej", którą mistrz szewski, Sajetan Tempe, wykłada Prokuratorowi. Otrzaskanie szewców z politologią, a nawet filozofią, uważamy za normalne. Nie do śmiechu nam, kiedy Czeladnik I słusznie, choć niezbyt poprawnie, mówi: "instytucje są wyrazem najwyższych dążeń, z nich się wykonstruowujom, a jak tej funkcji nie spełniajom - to wont z nimi". Cóż - od kastroficznej, w rozumieniu ludzi z epoki tamtego kryzysu, sztuki dzieli nas, ludzi Kryzysu, bardzo wiele katastrof, przełomów, "końców świata" itp. Nie mamy poza tym cech "publiczki onej sobaczej", nazwanej tak przez Witkacego i obruszającej się na nowatorski eksperyment sceniczny. Jeśli chodzi o eksperymenty - sceniczne i niesceniczne - to naprawdę jesteśmy au courant.

"Szewcy" pozostali jednak dla współczesnych widzów nadal ciekawą sztuką. Po pierwsze - jako jeden' z przyczynków do czegoś, co nazwać można "historią futurologii" (naukowa dyscyplina o tej nazwie powinna powstać!). Po drugie - jako bardzo charakterystyczny przykład swoistej dramaturgii Witkiewicza. Dramaturgii - równocześnie bardzo uniwersalistycznej i bardzo polskiej. Prekursor filozofii egzystencjalistycznej i związanych z nią nowych form teatralnych, zarazem bardzo mocno był przecież osadzony w realiach polskiego życia lat międzywojennych i w polskich tradycjach kulturalnych (m. in. dowodem jest tutaj paradoksalna, pokrętna kontynuacja Wyspiańskiego, od którego autor "Szewców" równocześnie się odcinał).

W spektaklu reżyserowanym na katowickiej Dużej Scenie przez Jana Maciejowskiego, został zaakcentowany przede wszystkim wątek trzech kolejnych przewrotów społeczno-politycznych. Badacze sztuk Witkiewicza widzieli owe przewroty w kategorii Heglowskiego zestawu: teza - antyteza - synteza. Najpierw - ujmują ster władzy tzw. "Dziarscy Chłopcy", faszyści lub coś w tym typie, potem następuje przewrót o charakterze mniej więcej plebejskim i wreszcie władza trafia do rąk... właściwie czyich? Mówiono i pisano, omawiając "Szewców", że w finale - pojawiają się "pragmatycy" - technokraci oraz "technicy władzy", sprawni w organizowaniu życia gospodarczego, ale bezideowi. Wyobrażając sobie, że osobnicy tacy pojawią się kiedyś licznie akurat w Polsce, Witkiewicz okazał się jednocześnie wielkim pesymistą i wielkim optymistą... Wątek owych kolejnych przewrotów pokazany został w tonacji komediowego widowiska buffo. Momentami - trochę jak gdyby przekornie w stosunku do autora, co mu się należało za jego ustawiczną przekorę i wobec teatru i wobec świata. Dostrzega się w inscenizacji pewne celowe przerysowania, potęgujące efekt niektórych pomysłów autora. Zaakcentowano zresztą mocno umowność, łamanie iluzji scenicznych, owo teatralne "na niby". Wprowadzono bardzo dużo (niekiedy, zwłaszcza w finale, aż za dużo) elementów kabaretu, cyrku, operetki, rewii. Wielka jest obfitość owych "śpiewek" i motywów tanecznych.

Do nadania spektaklowi rozmachu i widowiskowego charakteru przyczyniają się wprowadzane na scenę grupy - i to w zrytmizowanym ruchu (świetny prolog, świetna scena aresztowania szewców przez czarno umundurowanych Dziarskich Chłopców z laskami). Swobodnie zostały potraktowane didaskalia autora. M. in. znalazło to wyraz w wyglądzie postaci. Księżna Irina Wsiewołodowna "nosi się" od początku do końca rewiowo, a nie - na tzw. "kobietę fatalną" według Witkacego. Sajetan został ucharakteryzowany trochę na Hiper-Klasyka, co daje dobry efekt w jego zetknięciu z monumentalno-plakatowym Hiper-Robociarzem. Nie pojawiają się na scenie napisy "nuda", tylko Księżna powtarza jękliwie: "nudzę się". Zmiana to słuszna, bo nuda - jako kategoria egzystencjalna - stała się raczej obca polskiemu widzowi. Zresztą - postaci spektaklu na katowickiej scenie w większości raczej też denerwują się i złoszczą na absurdalność świata i brak idei, niż nudzą. Wprowadzono szereg udanych dowcipów scenicznych (np. scenkę, kiedy Księżna, niczym nowa inna Salome, trzyma na tacy nie tyle głowę, ile odciętą maskę Sajetana).

W sumie - powstało udane, barwne, brawurowe żywe i dowcipne widowisko, oddające niejaki szacunek staremu już mistrzowi sceny, ale z pewnym przymrużeniem oka, z pewnym dystansem - i do filozofującej wizji autora i do elementów satyry, stanowiących część składową tej wizji. Zaznacza się to m. in. w ukształtowaniu postaci scenicznych przez cały zespół aktorski. Księżna i Prokurator - para ze starego, ginącego świata, połączona sado-masochistycznym układem - to w wykonaniu Marii Stokowskiej i Mariana Skorupy osoby przede wszystkim komiczne (nawet w scence, kiedy Księżna zachęca Czeladników do zamordowania Sajetana). Adam Baumann nadał Sajetanowi Tempe cechy nieoczekiwanie sympatyczne, obdarzył go też, jakże ludzką, dobroduszną bezradnością. Wojciech Górniak i Antoni Gryzik - jako Czeladnicy - są swego rodzaju "opozycyjnym chórem" swego mistrza. Wyrodnym synem Józefem Tempe (tępym Dziarskim Chłopcem) był Wiesław Kańtoch, pozornie tylko groźnego Hiper-Robociarza kreował Jerzy Korcz. Lekko demonicznawe natomiast cechy przejawili pojawiający się w finale Dygnitarze z teczkami - Ryszard Zaorski i Zbigniew Kornecki. Nawiasem - nie pierwsze to i z pewnością nie ostatnie bardzo udane wcielenie Zbigniewa Korneckiego w "towarzysza z teczką" (tu można przypomnieć choćby rolę z "Biletu w jedną stronę").

Efektu całości nie psuła pewna rozwlekłość finału oraz nie dość silne wyakcentowanie pewnych scen ("wilczy głód" na robotę szewców, skazanych na bezczynność i krótkie nielegalne delektowanie się przez nich pracą, mogło zagrać w spektaklu ostrzej). Pomysłową scenografię opracowała Barbara Zawada (znakomity pomysł - taśmociągu produkujący buty i super-łazienka, w której kąpią się szewcy, wypuszczeni z aresztu). Muzykę opracował Piotr Hertel, choreografię - Henryk Konwiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji