Artykuły

Tosca z pistoletem

"Tosca" Giacomo Pucciniego w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

W repertuarze TW-ON pojawiła się nowa inscenizacja "Toski", tym razem w reżyserii Barbary Wysockiej (autorem poprzedniej z roku 2004 był Romagnoli Gianmaria), która przyzwyczaiła już melomanów do poszukiwań inscenizacyjnych wychodzących poza kanon zabiegów mogących dzisiaj uchodzić za zachowawcze czy poprzestające na konwencjonalnym traktowaniu dramatyczno-muzycznej struktury. Najnowsza warszawska premiera, przynajmniej jej druga odsłona, przyniosła znakomite rezultaty jeśli chodzi o wykonawstwo (cała obsada, bez wyjątku, zaśpiewała spektakl na bardzo dobrym poziomie), a także potwierdziła klasę reżyserki, która nawet jeśli decyduje się na ryzykowne koncepcyjnie rozwiązania sceniczne, stara się w tym przypadku nie sprzeniewierzać muzyce Giacoma Pucciniego. A ta pod batutą Tadeusza Kozłowskiego brzmi naprawdę olśniewająco.

Libretto Luigiego Illiki i Giuseppego Giacosy, inspirowane dramatem Victoriena Sardou, umiejscawia akcję opery w Rzymie, na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy we Włoszech dochodzi do ostrych politycznych konfliktów i zawirowań - na tym tle toczy się miłosna opowieść tytułowej bohaterki i malarza Cavaradossiego, który stara się ukryć więziennego zbiega. Historia miłości tragicznej, pełnej scen zazdrości, nieokiełznanych namiętności i nieoczekiwanych splotów okoliczności, prowadzących do śmierci trojga protagonistów. Trzecim jest prefekt policji rzymskiej, zakłamany i skłonny do każdej niegodziwości baron Scarpia, który próbuje uwieść piękną i ponętną operową divę. Wysocka zdecydowała się na ukazanie wszystkich tych uczuciowych zawiłości i zależności w nowej perspektywie - na scenie oglądamy bohaterów osadzonych w latach siedemdziesiątych XX wieku, a nie w czasach, kiedy Napoleon szturmował mury stolicy państwa rzymskiego. Stąd też na ekranie zobaczymy fragmenty brutalnych zamieszek, które miały miejsce w okresie powstania Czerwonych Brygad i walk neofaszystów z organizacji Nowy Porządek ze skrajnymi lewicowcami. Ta radykalna zmiana kontekstualna wymagała oczywiście znaczących przeinterpretowań i pozwoliła Wysockiej na silniejsze umocowanie operowych postaci w rzeczywistości zdeterminowanej demoralizacją władzy i jej bezdusznością. Poza tym wyraziściej okonturowała problematykę związaną z ruchami niepodległościowymi, a także z czysto ludzkimi dążeniami do osiągania szczęścia, wymagającymi niekiedy ogromnych nakładów bezkompromisowości, uporu i konsekwencji. Wszystkie te aktualizacje, które nie zatrzymują się na poziomie modnych dzisiaj w teatrze uwspółcześnień i gadżeciarskiej ornamentyki (każdy rekwizyt - czy to aparat fotograficzny, telewizor, czy zwykły papieros i ogień do niego, tak samo jak pistolet czy nawet ciemne okulary - jest solidnie umocowany w scenicznym dzianiu się, ma wspomagać nie tylko kipiące pożądaniem emocje, ale i przyjęte sposoby obrazowania, wynikające ze scenograficznych elementów zbudowanych przez Barbarę Hanicką), pozwoliły śpiewakom być bliżej swoich postaci i wzbogacić intencje ich działań o nowe motywy, które w libretcie nie są aż tak oczywiste i mocno eksponowane. Dzięki temu losy bohaterów i ich charaktery pogłębione zostają w wymiarze nie tylko psychologicznym, ale i społeczno-politycznym. Warto zaznaczyć, że tym razem Wysocka wszelkie współczesne aluzje, skojarzenia czy nawiązania artykułuje w sposób raczej oszczędny, przemyślany i subtelny. Czy to znaczy, że to spektakl wyreżyserowany "po bożemu" i tradycyjny - takie głosy dało się słyszeć po pierwszej premierze - dalibóg, nie wiem? Tak samo jak nie bardzo rozumiem, dlaczego wyświetlanie na dekoracji kilku tekstów nazywa się jeszcze dziwactwem. Wszak dla wielu dzisiejszych inscenizatorów to już stało się normą.

Ważnym elementem spektaklu Wysockiej jest wspomniana już kompozycja ruchomej przestrzeni zaproponowana przez Barbarę Hanicką. Jej uniwersalizm i monumentalność, choć wyraźnie nawiązujące do rzymskiej architektury, zarówno w obiektach sakralnych, jak i tych prowadzących intrygę erotyczno-kryminalną, jest nie tylko mocno osadzona w działaniach postaci, ale też harmonijnie wspomaga ducha zawartego w muzyce autora "Cyganerii".

Wysocka bardzo dobrze poprowadziła i uruchomiła śpiewających podczas drugiej premiery solistów. Ewa Vesin (Tosca), dysponująca bardzo mocnym głosem i pięknymi pianami, Mickael Spadaccini (Cavaradossi), nienaganny intonacyjnie zarówno w momentach dramatycznych, jak i tych przepojonych liryką, Krzysztof Szumański (Scarpia), choć nie specjalnie mnie poruszył w słynnym "Te Deum", a także znakomity wokalnie Jasmin Rammal-Rykała w roli Angelottiego wykorzystali w pełni szansę na sceniczne zaistnienie pełne wiarygodności, autentyczności i prawdy. Doskonale odnajdują się w przestrzeni, potrafią prowadzić grę z partnerem i wyrażać emocje nie tylko głosem, ale i aktorskim zaangażowaniem. Dotyczy to również pozostałych śpiewaków, szczególnie Mateusza Zajdla (Spoletto) i José Fardilhy (Zakrystian).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji