Artykuły

Stuhr w operze po raz drugi

"Cyrulik sewilski" Gioacchino Rossiniego w reż. Jerzego Stuhra w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Dorota Szwarcman na swoim blogu.

Żałuję, że nie miałam przyjemności dotrzeć na "Don Pasquale" Donizettiego, debiut Jerzego Stuhra w dziedzinie reżyserii operowej, który odbył się również w Operze Krakowskiej. W wystawionym tam właśnie "Cyruliku sewilskim" widać, że ten gatunek bardzo mu leży.

Zapewne z dwóch powodów: bliska mu jest komedia i bliskie mu są Włochy, w których wielokrotnie pracował w teatrach i gdzie go ceniono. Potrafi więc otworzyć się na muzyczny humor i na operową konwencję, a i znajomość języka jest nie bez znaczenia. W inscenizacji dało to bardzo pozytywne skutki, choć nie wszystkie elementy spektaklu były wyrównane.

Krakowski spektakl jest właściwie tradycyjny, z całkowicie realistycznymi efektownymi dekoracjami Natalii Kitamikado i strojami bliższymi współczesności, niektórymi bardzo efektownymi, a niektórymi całkiem zwyczajnymi, autorstwa Joanny Klimas. Ale ten realizm jest - prawem kontrastu - dobrym tłem do absurdalnej komedii pomyłek, w której ważne są nawet pojedyncze gesty (tu zapewne również niemała rola Katarzyny Aleksander-Kmieć, która czuwała nad ruchem scenicznym). W wywiadzie zamieszczonym w programie reżyser opowiedział o swoim zdziwieniu, gdy stwierdził, że ludzie rzadko śmieją się na komediach. Trzeba przyznać, że był w stanie sprawić, że na "Cyruliku" śmieją się często - komizmu sytuacyjnego nie brak w samej muzyce, ale ma on też swoje odzwierciedlenie sceniczne. Z Rossinim jest tak, że trzeba po prostu iść za wewnętrznym dowcipem i wtedy będzie dobrze, a tak się właśnie tu stało.

Co do strony muzycznej, słychać, że przedstawienie jeszcze się dociera - w orkiestrze (tradycyjnie pod batutą Tomasza Tokarczyka) było niestety dużo nierówności. Wśród śpiewaków najlepsza była postać tytułowa, czyli Figaro w wykonaniu Sławomira Kowalewskiego, młodego barytona związanego z operą w Bydgoszczy (trzeba będzie trzymać za niego kciuki w Konkursie Moniuszkowskim), obdarzonego głosem o ładnej barwie i nerwem aktorskim, z tym, że był to dosyć współczesny Figaro. Bartolo, wyglądający na mafiosa typek ze złotymi łańcuchami - to dawny Don Giovanni, Robert Gierlach. Monika Korybalska jako Rozyna miała możność efektownego pokazania głosu. Zawiódł niestety Lindoro-Almaviva, Kolumbijczyk Pablo Martinez, śpiewający głosem dość ostrym, o nie zawsze czystej intonacji. W sumie jednak było na tym spektaklu niemało dobrej zabawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji