Artykuły

Wrocław. Co z Wrocławskim Teatrem Pantomimy?

To nie żart - zarząd województwa dolnośląskiego bierze pod uwagę likwidację Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Powód? Bo za dużo ma na głowie całej tej kultury.

Po pierwsze, wykażmy się empatią w stosunku do urzędników - to niezbędny wstęp, pozwalający im przełknąć kilka gorzkich uwag w dalszej części tekstu. No tak, instytucji kultury mają pod opieką sporo, bo aż 17.

Wszystkie generują koszty, a część z nich także inne problemy. Odwołanie Cezarego Morawskiego ze stanowiska dyrektora Teatru Polskiego, ogłoszenie konkursu na jego następcę, kłopoty z Operą Wrocławską, gdzie Marcin Nałęcz-Niesiołowski po interwencji wojewody wciąż pozostaje na stanowisku. A to legniccy aktorzy domagają się podwyżek, no i wreszcie to piekielnie drogie w utrzymaniu Narodowe Forum Muzyki.

***

Naprawdę trudno się dziwić odpowiedzialnemu za kulturę marszałkowi Michałowi Bobowcowi, któremu do tej pory zdecydowanie bliżej było do sportu, że od tego nadmiaru rozbolała go głowa. Bo choć zdarzyło mu się uczestniczyć w organizowaniu Muzeum Motoryzacji w Topaczu, to tak naprawdę w działce kulturalnej jest wciąż nowicjuszem.

Nic dziwnego więc, że postanowił obrać strategię gaszenia konfliktów w zarodku, a nawet wcześniej, czyli tam, gdzie ich jeszcze nie ma.

Zamiast czekać, aż pojawią się długi, instytucję rozgrzeją wewnętrzne konflikty, aktorzy zakleją sobie usta czarną taśmą (choć akurat w Pantomimie tego robić nie muszą), a na ulice wylegną tłumy protestujących - należy teatr zamknąć. Dopóki jeszcze działa przyzwoicie.

***

Po drugie, zastanówmy się, czym Pantomima naraziła się marszałkowi? Trudno o satysfakcjonującą odpowiedź, choć słyszeliśmy, że do urzędu dotarły krytyczne opinie na temat działalności WTP.

Ale teatr trzyma poziom, nie jest zadłużony, dyrektor nie awanturuje się w urzędzie o dodatkowe środki, chociaż ma ku temu powody, bo spośród dolnośląskich teatrów publicznych to właśnie WTP dysponuje najniższym budżetem. Jego wysokość przekracza niewiele 2,1 mln zł rocznie, a trzy czwarte pracowników zarabia najniższą pensję krajową - ok. 2,1 tys. zł miesięcznie.

Więc jeśli zarząd województwa na likwidacji zaoszczędzi, będzie to niewiele. Straci za to wrocławski widz, który z pewnością odczuje zubożenie oferty kulturalnej. No ale rozumiemy (empatia!): widz jest zbiorowy, więc w tej zbiorowości jakoś anonimowy, a cyferki w urzędniczych tabelkach do bólu konkretne.

***

Po trzecie, rozumiemy (empatia!), naprawdę rozumiemy ten ból głowy, ten uwierający nadmiar i to straszliwe, nieludzkie wręcz zmęczenie marszałka całą tą kulturą. Nie chcielibyśmy dokładać kolejnych cegieł, ale wygląda na to, że nie ma innego wyjścia. Więc może dużymi literami, żeby się utrwaliło: HENRYK TOMASZEWSKI. Mówi panu coś to nazwisko? Bo to jedna z największych artystycznych legend - obok JERZEGO GROTOWSKIEGO - na których stoi powojenny teatr, nie tylko ten polski.

Tomaszewski, tak jak Grotowski, to wrocławianin, Dolnoślązak, który swoim życiem i twórczością budował tożsamość naszego regionu. Postać, nazwisko, dzieło - nie do przecenienia. A panu naprawdę przeszło przez myśl, żeby jego spadkobierców pogrzebać? Żeby zniszczyć jedyny w Europie, a może i na świecie teatr pantomimy dysponujący własnym zespołem? I zdradzić się z tym pomysłem właśnie teraz, w roku jubileuszu patrona WTP?

***

Po czwarte, ten brak wyczucia czasu dotyczy nie tylko jubileuszowych obchodów. Tak się smutno, przykro i nieco żałośnie złożyło, że wiadomość o planach zamknięcia Pantomimy nadeszła w momencie, kiedy cały internet żył proboszczem z Wrzeszcza, który w asyście ministrantów palił książki o Harrym Potterze.

I biorąc pod uwagę wszelkie różnice kontekstów obu działań, palenie książek i zamykanie teatrów to czyny z tej samej kategorii. Zabójcze dla kultury, skutkujące w konsekwencji niemożliwymi do odrobienia stratami.

Po piąte, w 2001 r., kiedy zmarł Henryk Tomaszewski, rozpoczęła się wielka publiczna debata o przyszłości stworzonego przez niego teatru. Padały pytania o sensowność jego dalszego istnienia.

Wówczas były jak najbardziej na miejscu. Zastanawiano się, czy wskazane jest przedłużanie bytu tej sceny, której charakter tak mocno był zdeterminowany osobowością lidera. Ostatecznie uznano, że wrocławskiej pantomimie, już bez Tomaszewskiego, trzeba dać drugą szansę.

***

W tym roku mija 18 lat, odkąd WTP istnieje z Tomaszewskim obecnym już tylko w roli patrona. Żyje, rozwija się, nie stoi w miejscu, nie pasożytuje na pamięci o mistrzu. Nie jest skansenem odtwarzającym jego spektakle.

Organizuje warsztaty, upowszechnia wiedzę o patronie, a na scenie miesza gatunki, zaprasza do współpracy reżyserów z innych teatralnych światów. W dobie poszukiwań formalnych, kiedy teatr dramatyczny coraz częściej sięga po środki teatru ruchu, Pantomima inicjuje podobne mariaże, tyle że w drugą stronę.

W tym jubileuszowym roku największą produkcję ma tu wyreżyserować Jan Klata, jeden z najważniejszych współczesnych reżyserów teatralnych, który swoją karierę zaczynał na Dolnym Śląsku. Perspektywa jego powrotu cieszy, zwłaszcza w obliczu artystycznej zapaści Polskiego, gdzie zwykliśmy oglądać produkcje Klaty, a z którego Sceny na Świebodzkim Pantomima korzysta.

I oby ta radość nie połączyła się z podszytą goryczą świadomością, że powstanie być może piękny, ale ostatni spektakl w historii WTP.

Na zdjęciu: "Medea" Wrocławskiego Teatru Pantomimy

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji