Artykuły

Z aktorstwa nie da się wyleczyć, czyli internowany na scenie

"Kasta la vista" Sebastiena Thiery w reż. Eweliny Pietrowiak w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Zbyszek Dramat.

1. Jan Paweł Gawlik w "Twarzach teatru" (Ossolineum, Wrocław 1963) napisał, że sztuka aktora wymyka się analizie, jest trudna do określenia i trudna do nazwania. Miał rację. Wciąż brakuje dostatecznie ścisłego języka czy zespołu pojęć na określenie najróżnorodniejszych właściwości i sposobów gry. Na dodatek trudno wytyczyć linię demarkacyjną między osobowością aktora, a jego dziełem; między tym co w nim naturalne, a kreowanym na użytek sceny. Życie i umowność, biologia i fikcja łączą się ze sobą przeciwko próbom obiektywizacji i analizy, strzegąc swej niepowtarzalności i tajemnicy.

2. Bohater mojego tekstu, a jest nim Krzysztof Tyniec to aktor wyjątkowy, o wyrazistym i niepowtarzalnym stylu gry. Wystarczy raz zobaczyć go na scenie, aby przejrzeć jego sposób, który mimo to nigdy nie opatrzy się ani nie znudzi. Wręcz odwrotnie, magnetycznie będzie przyciągać widza, aby znów chciał zobaczyć go w kolejnej lub tej samej sztuce. Tak też dzieje się ze mną, za każdym razem, gdy wybieram się "na Niego" do Teatru Ateneum.

3. Tekst ten nie będzie prezentacją czy też całościową analizą dorobku scenicznego Krzysztofa Tyńca. Pozostawię to historykom teatru. Ja nim nie jestem, chociaż historia teatru mnie bardzo zajmuje.

Krzysztof Tyniec z wieloletniej praktyki aktorskiej przenosi na scenę swe doświadczenia telewizyjne (głównie kabaretowe, ale nie tylko) i na odwrót. To pozwala mu dziś na niesamowite wręcz kreowanie ekspresji improwizowanej, w czym jest prawdziwym sztuk-mistrzem. Operuje wielkim arsenałem środków aktorskich, głównie komicznych i komediowych. Jego orężem jest ciało i zmienna dynamika jego ruchu. Doprowadził do perfekcji system gestykulacji - mowy ciała, które posługuje się swoim własnym alfabetem (aktorskim językiem migowym). Gdyby tak jak w telewizji wyłączyć na scenie głos, to bez problemu moglibyśmy dalej z przyjemnością i zaciekawieniem śledzić jego zachowania i aktywność sceniczną w milczeniu.

4. W "Kasta la vista" Krzysztof Tyniec jest sobą. Gdy zniecierpliwiony spogląda na sceniczny zegar z godziną 12.06, jest sobą. Gdy lekko zdenerwowany obserwuje Staruszkę (w tej roli Elżbieta Kępińska) oraz Pracownika banku (tu niezawodny Artur Barciś), jest sobą. Jest też sobą, gdy operuje niepowtarzalną strukturą komizmu i nadzwyczajnym temperamentem scenicznym. Ten aktor to inteligentny wulkan energii, który wybucha co chwilę w sposób kontrolowany i niekontrolowany jednocześnie. No bo czy można utrzymać wulkan pod pełną kontrolą?

5. Na scenie u Mistrza Krzysztofa Tyńca działa wszystko. Każda cząstka jego ciała pracuje na sukces jego postaci. Oczy ożywiają się często na znak zaniepokojenia. Nie mogą nadążyć za swym Panem, w pełni rozbiegane jak on sam. Usta, którymi operuje nadzwyczaj aktywnie, nie tylko służą do wygłaszania aktorskich kwestii, ale także do wyrażania wielu przeciwstawnych emocji, którymi operuje/żongluje aktor. Jego usta samodzielnie wstępują na arenę, szczególnie w tym spektaklu, kiedy muszą zetknąć się z ustami nie Marzeny Trybały, a... Artura Barcisia. Ten pocałunek musicie sami zobaczyć. Koniecznie!

Osobną rolę w witalności teatralnej K. Tyńca pełni głowa, z częstym odrzucaniem jej w różne strony. Głowa, a na niej usta pełnią istotną rolę w wytwarzaniu chichotu, rechotu, ironicznego szczerzenia zębów, parskania śmiechem i delikatnego rżenia. Nawet jego fryzura gra na scenie w ciągłym procesie czochrania. W układzie rąk aktor posiada wiele ulubionych kompozycji. Właściwie każde sceniczne zdanie i słowo to inne ułożenie dłoni i ramion. Podobnie rzecz się ma z nogami. Służą one pięknie do natychmiastowego przemieszczania się po scenie - nawet w kajdanach... Pozwalają, aby ciało aktora było wszędzie. W każdej możliwej pozycji i stanie. On nie tylko stoi na scenie (co typowe dla wielu). W tym spektaklu stoi na kanapie i jej oparciach, wskakuje też na biurko bankowe. Jak sceniczny robot chodzi prawie po ścianach i suficie, bo przecież jest tu uwięziony (jaka metafora!). Czasami siedzi na scenie, czasami też leży. Kuca, podpiera się nogą, wygina się i wygibuje (kołysze) w miejscu. Jednocześnie się rozbiera i ubiera, bo tak lubi.

6. Godnym uwagi instrumentem ekspresji aktorskiej Krzysztofa Tyńca jest jego charakterystyczny głos. Trudno go pomylić z innym. Ma swój jednorazowy, wyjątkowy tembr. Dynamiczny, wyrazisty, czasem monotonny, czasem wielo-tonny. Idealnie uzupełnia zewnętrzne środki aktorskiego oddziaływania na widzów. Zmienność modulacji głosu, czasami recytacja, a często komiczna nienaturalność emitowanych przez niego dźwięków wpływają na dopełnienie całej konstrukcji komicznej i komediowo-groteskowej aktora. Głos wyraża jego stany ducha i ciała. Raz radosne, a raz ironiczne i sarkastyczne. Niesamowicie potrafi naśladować/"papugować"/imitować obce głosy i dźwięki.

7. Krzysztof Tyniec to aktor dynamiczny (totalny, energetyczny), ze scenicznym nerwem, ale przy tym niezwykle ciepły i empatyczny człowiek. Nie znam go osobiście, ale takie sprawia wrażenie, gdy żegna się z widzami przy ich gromkich brawach.

8. Nawiązując do treści sztuki, Krzysztof Tyniec to mężczyzna wyglądający na 55 lat, człowiek z natury swej nieobojętny na świat i życie. Perfekcyjnie opanował kunszt aktorski. Aktor sytuacyjny i osobowość sceniczna. Doskonale czuje się w komedii (także komedii dell'arte), farsie, grotesce oraz formach kabaretowych. Całym sobą uczestniczy w zabawie teatrem. Widzi, obserwuje i myśli o tym, co się wokół nas dzieje, nie tylko w teatrze. Doskonale czuje polską duszę. Jest wrażliwy, a może nawet przewrażliwiony. Neurotyk/ekstrawertyk z cechami choleryka, czasami nadekspresyjny w stylu Woody Allena. Jemu nie jest wszystko jedno i bez różnicy. Nie jest znieczulony rzeczywistością, może trochę nią zmęczony. Nie mógłby być płytą chodnikową. Jest jak lokomotywa, nie jak wagon. Bo jego dusza i ciało to wielka energetyczna maszyna. Narzuca swój własny sceniczny porządek. Żywe srebro, ale samo złoto na scenie. Wręcz genetycznie nieodporny na teatr, bo tak jak w spektaklu ze sceny nie ma ucieczki. Chyba, że w objęcia rozentuzjazmowanej widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji