Artykuły

Teraz zostałem prawdziwym emerytem

- Wielu moich kolegów, z którymi grałem, odeszło na tamten świat, a ja tak długo występowałem. Dane mi było zagrać bardzo wiele ciekawych ról. Nie żałuję niczego - mówi BOHDAN WRÓBLEWSKI, aktor Teatru Jaracza w Łodzi, który z dnia na dzień pożegnał się ze sceną.

Krzysztof Kowalewicz: Dlaczego postanowił Pan odejść z teatru?

Bohdan Wróblewski: Po prostu nie miałem już siły dalej grać. Przepracowałem w zawodzie ponad 50 lat, no i baterie się wyczerpały. Nie chciałem ryzykować, przeciągać dalej struny, igrać ze zdrowiem. O końcu kariery zdecydowałem z godziny na godzinę. Po jednym z przedstawień, które już ledwo zagrałem, od razu poszedłem do dyrektora artystycznego i mówię: "Waldku (chodzi o Zawodzińskiego - przyp. kk), wystąpię jeszcze jutro, a na jesieni musisz znaleźć zastępstwo, bo już nie dam rady". Dzięki Bogu psychicznie jestem w stanie bardzo dobrym. Mam świetną pamięć i mógłbym się przygotować do jeszcze jakiejś nowej roli, ale ciało okazało się już mdłe. Uznałem, że najlepiej będzie zejść ze sceny, zanim ludzie zaczną pytać: "Po co on jeszcze gra?".

Powinien się Pan pożegnać z publicznością jakimś benefisem.

- Nigdy tego nie chciałem. Dobrze się stało, że odszedłem po cichu. Wielu kolegów na moim miejscu z pewnością rwałoby się do benefisu, żeby jeszcze chociaż raz wystąpić w głównej roli. Tymczasem benefisy wypadają bardzo różnie. Oglądam w telewizji programy Krzysztofa Jasińskiego z Teatru Stu. Niektóre mnie rozbawiły, wzruszyły, a inne wyglądały słabo.

Gdyby nie nasza rozmowa, mało kto zauważyłby, że już Pana nie ma w "Jaraczu".

- Jest mi bardzo miło, że Pan przyszedł. Decyzja o odejściu z teatru była dla mnie straszna. Jeszcze bardziej niż ostatni spektakl przeżyłem pakowanie swoich osobistych rzeczy w garderobie. Nazbierało się przez lata maskotek i innych przedmiotów, które trzeba było włożyć do torby i pójść do domu. Opuściłem już na zawsze swoje stałe miejsce, gdzie siedziałem przez 46 lat. Co poradzić, takie życie. Od dziesięciu lat byłem na emeryturze, ale przecież jeszcze grałem. A teraz zostałem prawdziwym emerytem.

Co będzie Pan robił?

- Jakiejś jasnej koncepcji jeszcze nie mam. Wszystko zależy od tego, jak się będę czuł. Może późną jesienią przeniosę się do Domu Aktora w Skolimowie?

Ale na stole leży "Pamiętnik teatralny".

- Robiłem porządek, bo w pokoju zmieniano mi kaloryfer i musiałem wyjąć wszystko z szafki pod oknem. Obok rzeczy zupełnie niepotrzebnych znalazłem kilka ciekawych. Czytam ten "Pamiętnik" dotyczący czasów okupacji, czyli losów moich koleżanek i kolegów, z którymi znaliśmy się nie tylko ze sceny.

Dzisiaj młodzi koledzy przede wszystkim robią karierę. Nie denerwuje to Pana?

- Ależ skąd. Sam się pchałem do robienia kariery, ale przed laty były mniejsze możliwości. Aktor musi walczyć o sukces, który przynosi mu również materialną satysfakcję. Teatr jest bez przerwy terenem walki. Zawsze ostrzegałem swoich studentów, że w aktorstwie łatwo nie będzie. Tu nie ma - "stój w kącie, a znajdą cię".

A jak się Panu podobają odważne realizacje współczesnych dramatów w "Jaraczu"?

- Oglądam je z zainteresowaniem. Czasami tylko niepotrzebnie aktorzy tyle bluźnią. Przecież wystarczy raz mocno powiedzieć słowo na "k...".

Jest Pan szczęśliwym człowiekiem?

- Wielu moich kolegów, z którymi grałem, odeszło na tamten świat, a ja tak długo występowałem. Dane mi było zagrać bardzo wiele ciekawych ról. Nie żałuję niczego. Błędów na pewno popełniłem tysiące, lecz nigdy nikomu nie zrobiłem świństwa, nie dokuczałem. Byłem lubiany, koleżeński. Prasa mnie oszczędzała. Nie krojono mi batów, ale zawsze czułem niepokój, co napiszą o mnie recenzenci. Piękne wspomnienia wiążą się nie tylko ze sceną. Nie ma co udawać świętego, wpadało się również do knajpki. To były bardzo miłe spotkania. Dzisiaj młodzi koledzy nie chodzą tak często na wódeczkę. W teatrze są mierne zarobki, chyba że ktoś się załapie do jakiegoś serialu, to szczęść Boże.

Starcza Panu emerytury?

- Mam jakiś małe oszczędności z dawnych lat. Jako tako wystarcza. Tak jak wszyscy, mogę tylko narzekać na bardzo drogie leki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji