Artykuły

Czyste piękno

"Nasz Chopin" w choreografii Krzysztofa Pastora i Liama Scarletta w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Nie pierwszy raz sztuka baletowa sięga po muzykę Fryderyka Chopina. I choć najczęściej do choreograficznych układów wykorzystywane są polonezy, preludia, mazurki, sonaty, walce i nokturny, Krzysztof Pastor postanowił tym razem sięgnąć po dwa koncerty fortepianowe urodzonego w Żelazowej Woli kompozytora. Podobnie uczynił w 2010 roku Emil Wesołowski realizując swoją choreografię do "Koncertu f-moll" w Operze Bałtyckiej w Gdańsku - w widowisku zatytułowanym "Chopinart" wykorzystane zostało nagranie Rafała Blechacza z Royal Concertgebouw Orchestra. Dzisiaj w Operze Narodowej muzyka grana jest na żywo pod batutą Grzegorza Nowaka.

Sporo narzekań dało się słyszeć po premierowym wieczorze baletowym "Nasz Chopin" przygotowanym przez Polski Balet Narodowy. Tym razem Krzysztof Pastor z okazji niepodległościowej rocznicy postanowił sięgnąć - jak już wspomniałem - po dwa koncerty Fryderyka Chopina i zaprosił do współpracy Liama Scarletta. W ten sposób powstał dwuczęściowy spektakl, który rozpoczyna choreografia gościa z Londynu do "Koncertu e-moll", a kończy układ baletowy Krzysztofa Pastora przygotowany do "Koncertu f-moll". Obydwie sekwencje utrzymane są w dość podobnej tonacji, przynajmniej w sensie konstruowania scenicznych obrazów, i ogląda się je znakomicie - są wzruszające, pięknie wykonane i poruszają silnym ładunkiem emocjonalno-estetycznym. Poza tym choć twórcy starają się dotykać kwestii wolnościowych, narodowych i patriotycznych, sięgać do naszej powojennej historii, nie popadają w zbyt sentymentalne czy też patetyczno-koturnowe tony, pragną zdecydowanie wyjść poza sztampę i kanony zakurzonych eksponatów tanecznego muzealnictwa. Wszystko tutaj, od rozwiązań kolorystycznych po reżyserię światła, jest na najwyższym poziomie i robi ogromne wrażenie. Szczególnie ciekawie wypadła realizacja pomysłów Krzysztofa Pastora, który swoich bohaterów podzielił na cztery grupy: mamy tutaj odzianych w biel Odrodzonych, spowitych w czerwieni Dogmatyków, czerń została przypisana Niszczycielom, zaś złoto należy do Utracjuszy. Zastosowanie tej bardzo czytelnej symboliki dało możliwość do zbudowania ciekawych planów również w warstwie przestrzenno-plastycznej. Wciąż pojawiające się i znikające postaci, niekiedy wzajemnie się przenikające, tworzyły coś na kształt ruchowego dialogu, który falował, płynął, niekiedy był zarzewiem walki, sytuacji kryzysowych, innym razem absolutnego braku porozumienia, zwłaszcza kiedy tłumem zaczynał rządzić materializm, dorobkiewiczostwo, pazerność i chęć posiadania. Znakomicie zaprezentowali się tańczący w Odrodzonych Yuka Ebihara, Vladimir Yaroshenko, Maria Żuk i Kristof Szabo.

Inaczej do muzyki koncertów Chopina, rewelacyjnie zagranych przez Krzysztofa Jasińskiego, podszedł Liam Scarlett. Jego choreografia jest niezwykle subtelna, może nieco bardziej abstrakcyjna, ale pełna wysublimowanego nastroju, choć też nie pozbawiona elementów czysto symbolicznych, alegorycznych czy personifikacyjnych. Zjawiskowo i z dużą dozą melancholijnego wdzięku potrafią tę niecodzienną atmosferę, przepełnioną miłosnymi uniesieniami i dynamiką wspólnotowej radości, oddać tancerze - Yuka Ebihara, Rinaldo Venuti, Mai Kageyama i Paweł Koncewoj zdają się płynąć po scenie i w swoim uczuciowym, urzekającym i jakby nieziemskim zaangażowaniu są szalenie prawdziwi, romantyczni i wzruszający. Angielski choreograf wyszedł poza kanon figur, kroków i póz obowiązujących w tańcu klasycznym, co szczególnie widać było w przepięknie i olśniewająco zakomponowanych duetach. Wszystko w jego tańcu jest podporządkowane finezji i swoistej ulotności w przeżywaniu ludzkich namiętności, niespełnień, w ekspresyjnie wyrażanej emocjonalności będącej nie tylko towarzyszką najbardziej podniosłych uczuć, ale i samego odkrywania sensu naszej egzystencji.

Warto ten spektakl naprawdę zobaczyć, bo to prawdziwe święto z pięknem tańca i muzyki w roli głównej. Tym bardziej, że obydwaj artyści nie starają się ilustrować muzyki Fryderyka Chopina, a jedynie na jej kanwie tworzyć własną, oryginalną, ale nie pozbawioną uniwersalizmu opowieść, która muzykę idealnie zespala z każdym ruchem tancerza i z jego ciałem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji