Artykuły

Odjazdowe szaleństwo

"Żelazne waginy 2. Cześć i chwała bohaterkom" Michała Walczaka w reż. autora z Pożaru w Burdelu w Małej Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

"Żelazne waginy 2" to w moim przekonaniu jeden z najlepszych spektakli Pożaru w Burdelu, który od lat stara się w szalonym tempie i natychmiastowo reagować na to wszystko, co dzieje się w naszym życiu politycznym, społecznym czy obyczajowym. Dlatego w najnowszym programie, znakomicie zakomponowanym, zgrabnie pod względem dramaturgicznym napisanym i skonstruowanym, świetnie wyreżyserowanym i rewelacyjnie wykonanym przez wszystkie aktorki, odnajdziemy aluzje i odniesienia do naszej rzeczywistości i wydarzeń dosłownie sprzed kilku dni. Taka umiejętność "wąchania czasu" zawsze była domeną i walorem scenariuszy Pożaru w Burdelu, który występował na wielu scenach Warszawy, od Teatru Polskiego po Teatr Syrena czy Studio. Tym razem Monika Babula, Agnieszka Przepiórska, Karolina Czarnecka i Ada Fijał zapraszają widzów do Małej Warszawy przy ulicy Otwockiej, która wydaje się być idealnym miejscem dla tego rodzaju artystycznych przedsięwzięć i miejmy nadzieję, że ten szalony zespół będzie mógł zagospodarować tę przestrzeń dla swoich prezentacji na dłużej. Mogłaby ona w Warszawie spełnić podobną funkcję jak Off-off-Broadway.

Silną stroną najnowszej produkcji Michała Walczaka jest scenariusz Veroniki Fever, który łączy wielość wątków i wydarzeń w bardzo klarowny i czytelny sposób, unikając chaosu pojawiającego się niekiedy w poprzednich realizacjach - łatwo się w nim odnaleźć, nie gubiąc tropów prowadzących do różnych pokładów naszej dzisiejszej rzeczywistości. Dramaturgiczna spójność, konsekwencja i jednorodność stylistyczna, wraz z wizualizacjami Marty Frey i muzyką Andrzeja Izdebskiego, są tworzywem nie tylko dla doskonałej zabawy i zdrowego śmiechu, ale także stanowią żywy, inteligentny i nie pozbawiony ironii komentarz do naszych czasów, które są w tym programie mocno zanurzone również w naszej przeszłości oraz tradycji - i z nich bohaterki też czerpią inspirację odnośnie swoich aktualnych wyborów, decyzji czy planów na przyszłość.

Tym razem forma najnowszego przedstawienia Żelaznych Wagin, dotychczas balansująca na granicy stand-upu, koncertu, kabaretu czy performance'u, a także sposób budowania narracji i jej dramaturgicznej ciągłości, przybrały bardzo czystą teatralnie konwencję, która pozwala aktorkom na wykreowanie silnych i mocnych wizerunkowo postaci. I choć jesteśmy świadkami swoistej podróży po zakamarkach naszej historii, również tej sprzed wielu, wielu wieków (obok takich nazwisk jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, Melania Trump czy Rafał Trzaskowski, pojawi się m.in. Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Maria Curie-Skłodowska, Aleksandra Piłsudska, Wanda Gertz, Mieszko I, Dobrawa), szalonej i pełnej zwrotów akcji niczym w farsie, to jednak ani przez moment nie tracimy kontaktu z protagonistkami, które na naszych oczach, dzięki rekwizytom i łatwym do wykorzystania elementom kostiumów, w sekundę potrafią zmienić jakość swojej postaci i przejść niemal niezauważalnie na inny poziom budowania kontaktu z publicznością. Sceny, poszczególne sekwencje czy fabularne epizody (a pojawiają się tutaj i wątki mocno egzotyczne) nie są w tym programie odrębnymi bytami estradowymi, ale bardzo silną konstrukcją inscenizacyjną, która nie gmatwa scenicznej opowieści, a jedynie scala i spaja ją pod kątem przekazu, będącego tutaj również rodzajem manifestu, tyle że nienastawionego na wydźwięk li tylko feministyczny, a jeśli już to ze sporym do niego dystansem i otwartością na świat mężczyzn.

Zaskakujący jest już sam prolog, albo suport - jak nazywa swoje pierwsze pojawienie się na scenie Agnieszka Przepiórska, tym bardziej, że jej opowieść o wszach przeniesie się ze szkoły do maminej sypialni, podobnie i to, w jakiej aktualnie sytuacji znajdujemy nasze bohaterki. Bo choćby Paula to dzisiaj urzędniczka stołecznego ratusza zajmująca kierownicze stanowisko w biurze popkultury, zmęczona offem i dryfująca w kierunku mainstreamu, do tego mająca swoją asystentkę Żanetę, w którą wciela się Ada Fijał, nowa, tajemnicza członkini w obsadzie Żelaznych Wagin, z mocno mafijnym zakotwiczeniem w tym, czym zajmowała się wcześniej. Z kolei Dzika Agnes wciąż nie może odkleić się od mieszkającej w Wawrze HGW, która w nowych wariantach osobniczych będzie się co i rusz pojawiała na scenie, również jako menadżerka zespołu. Ciekawe są też losy Etno, która po fascynacji Fame MMA w końcu ląduje jako zakonnica w klasztorze Opętanek. Zresztą ilość ról męskich i kobiecych, w jakie wcielają się cztery wokalistki i aktorki w jednym, stanowiłoby sporą litanię, która jest tyleż zaskakująca i niecodzienna, co budząca podziw w umiejętności szybkiego, wręcz natychmiastowego przeobrażania się w kolejne postaci, w ich charakterystyczność i komiksowo traktowaną osobowość. Pojawi się też na scenie, choć nie osobiście, Duszpasterz Hipsterów, albowiem Festiwal Piosenki Reżimowej w Hardkorowie nie może ujść jego uwadze.

Nowa odsłona Żelaznych Wagin to zachwycające, energetyczne i oryginalne widowisko, pełne błyskotliwych spostrzeżeń na temat tego, co obserwujemy w tej chwili w Polsce i w Warszawie, wybuchowe, punkowe, przez co na swój sposób ekscentryczne show, pełne absurdalno-groteskowych ingrediencji, które nie stara się być tylko publicystycznym komentarzem do bieżących wydarzeń, choć nie unika w "Bananowym songu" bezpośredniej reakcji na ostatnie decyzje dyrektora Muzeum Narodowego, próbującego ocenzurować prace Natalii LL i Katarzyny Kozyry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji