Artykuły

Jestem bogatszy o 100 złotych

"Nie wszyscy widzowie wychodzili z teatru usatysfakcjonowani, niektórzy wręcz oburzeni. Chęć usatysfakcjonowania wszystkich jest jednak podejrzana".

Rozmowa z Wiktorem Rubinem [na zdjęciu], reżyserem spektaklu "Tramwaj zwany pożądaniem", który wystawia bydgoski Teatr Polski:

Jakie wrażenia po spektaklu?

- Jestem zadowolony z warunków, które stworzył mi bydgoski teatr, jestem zadowolony z aktorów, z publiczności, która żywo reagowała na to, co się działo na scenie. Oczywiście, nie wszyscy widzowie wychodzili z teatru usatysfakcjonowani, niektórzy wręcz oburzeni. Podejrzana jest chęć usatysfakcjonowania wszystkich. Zależało mi przede wszystkim, żeby wytworzyć w widzach swego rodzaju postawę krytyczną, żeby opowiedzieli się po którejś ze stron, żeby dostrzegli problem zasygnalizowany w przedstawieniu.

Jaki to problem?

- Pokazaliśmy dwie postawy życiowe, dwie filozofie: Blanche i Stanleya. Blanche pragnie wartości wyższych, szuka w życiu autentyczności. Stanley jest jej zdecydowanym przeciwieństwem (król popkultury) - to przede wszystkim postawa w której dominuje lans, która nie wierzy w prawdę, która utkana jest z cytatów. Pozostali bohaterowie wahają się: po czyjej stanąć stronie, nie wiedzą, kim tak naprawdę są, cały czas dokonują się w nich psychologiczne przewartościowania. Popkultura daje pozorne poczucie frajdy, dobrej zabawy, ale po jakimś czasie wraca dążenie do ładu; do kierowania się ustalonymi regułami. Stella, siostra Blanche, w drugim akcie skłania się w jej stronę, po to, by za chwilę wrócić na ścieżkę swojego męża Stanleya. Podobnie Mitch. Gdy zaczynają spadać jego maski, też okazuje się człowiekiem ze świata Blanche, potem jednak się wycofuje, tracąc wiarę w sens takiej postawy. Od początku spektaklu nie ukrywamy przed widzami, że jesteśmy w teatrze, obnażamy iluzję. Wciągamy widza w interakcje, zwracając się do niego bezpośrednio. Zależy nam na jego aktywnym uczestnictwie w spektaklu. Powstało w ten sposób sporo zabawnych sytuacji, ale nie to jest podstawowym celem tego zabiegu. Przede wszystkim chodzi o wzięcie widza na świadka. Chcemy, by publiczność zajęła stanowisko, by wybrała jedną z dwóch postaw: Blanche albo Stanleya. A może odnajdzie się w jednej i w drugiej postawie?

W niektórych recenzjach zwracano uwagę, że Blanche była za mało wyrazista, że nie stanowiła zdecydowanego przeciwieństwa pozostałych postaci.

- Blanche jest taka, jaka miała być. Właśnie tego oczekiwaliśmy po Barbarze Kałużnej. Gdyby postać była bardziej wyrazista, niczego by to nie zmieniło, bo i tak świat pozostałych postaci by ją wchłonął. Okazuje się, że kolorowy świat przechwytuje wszystkich: zbierasz znaczki, jeździsz konno, nosisz melonik? Fajnie! Tego jeszcze nie było! Bierzemy! Czy postawa wyróżniającej się na tle innych jednostki z góry skazana jest na porażkę? Z jednej strony, nie można żyć wbrew kulturze. Popkultura wchłania także outsiderów, są jej potrzebni. Choć nie do końca. Blanche ujawnia w pozostałych bohaterach inne pokłady. Pokazuje ich tęsknotę za innym światem. Czy Blanche ponosi porażkę? Nie wiem, odpowiedź zostawiam widzowi. Gdy po spektaklu rozmawiałem z rożnymi ludźmi, gdzieś tam w sercu bliższa im była właśnie postawa Blanche. Innym wydawała się naiwna. Czasami śmieszna. I o to chodziło. Widz został postawiony przed problemem.

Bydgoski "Tramwaj'' zaistniał na artystycznej mapie Polski, ale wielu zarzuca Wam, że tak mocno przerobiony tekst nie powinien nosić oryginalnego tytułu, bo to już nie jest "Tramwaj..." Williamsa, ale Wasz autorski spektakl oparty jedynie na motywie "Tramwaju".

- Rzeczywiście, spektakl odbija się szerokim echem w Polsce, nie tylko dzięki recenzjom w prasie ogólnopolskiej, w radio. Zadziałała poczta pantoflowa. Zaprosiliśmy również na premierę dyrektorów różnych teatrów, pojawili się ludzie z Instytutu Teatralnego. To dobrze, że tyle się o nas mówi. Jeśli chodzi o tytuł, ostateczną decyzję podjęła dyrekcja teatru. Zdaje się, że jakieś znaczenie miały prawa autorskie. Na początku myśleliśmy jednak o tym, żeby zmienić tytuł. Nawet ogłosiłem w teatrze konkurs. Oferowałem 100 złotych dla autora najlepszego pomysłu. Pojawiły się różne wersje "Tramwaj zwany żądaniem po", "Tramwaj na ochotę" i inne. Okazało się ostatecznie, że zostajemy przy wersji autora sztuki. Jestem bogatszy o te 100 złotych. Chciałbym zwrócić uwagę, że wielu reżyserów przerabia klasyczne teksty i pozostawia oryginalny tytuł, na przykład Maja Kleczewska wystawiła w Teatrze Starym "Sen noc letniej", w którego tekst równie mocno ingerowała. Podobnie robi Jan Klata i wielu młodych twórców. Pewnie są przedstawiciele młodego pokolenia, którzy robią sztuki "po bożemu". To kwestia konwencji. Ja zrobiłem "Tramwaj" tak jak go czułem, zgodnie z tym, co się dzieje w moim mózgu, zgodnie z czasami, w których żyjemy. Przez 50 lat dużo się przecież w świecie zmieniło. Kiedyś nie było tylu samochodów, telewizja raczkowała, był kompletnie inny rytm życia, ludzie byli inni, a dziś? Pokazaliśmy, jak teraz wygląda współczesny Stanley, Stella, Mitch, Blanche. Trzeba sobie zadać pytanie, czego się oczekuje od reżysera i dramaturga, bo pracowałem nad spektaklem z dramaturgiem Bartoszem Frąckowiakiem, co jest zjawiskiem rzadkim w polskim teatrze. Widzowie liczą, że reżyser opowie im przez dany tekst o świecie, w którym żyją, o emocjach, które są im bliskie, zada im pytanie, postawi problem, a nie tylko wystawi dzieło "litera po literze".

TECZKA OSOBOWA

Wiktor Rubin (właściwie Paweł Wojtczuk) urodził się w 1978 roku. Jest absolwentem socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserii na krakowskiej PWST. Studiował także filozofię. Trzykrotnie był stypendystą ministra edukacji narodowej oraz stypendium Estreichera. Asystował w spektaklach Pawła Miśkiewicza, Mikołaja Grabowskiego i Krystiana Lupy. Zadebiutował przedstawieniem "Gołębnik" Anny Bocian. Wyreżyserował pierwszy akt "Niepoprawnych" w ramach spektaklu dyplomowego. Przygotował również publiczne czytania tekstów w szczecińskim Teatrze Współczesnym, Starym Teatrze w Krakowie, Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Wyreżyserował spektakl "Mojo Mickybo" (Teatr Krypta w Szczecinie), który na Festiwalu Kontrapunkt 2006 otrzymał, m.in., grand prix festiwalu i główną nagrodę ministra edukacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji