Artykuły

Wrocław. Odwołaniem dyrektora opery zajmie się sąd

Wojewódzki sąd administracyjny zajmie się teraz sprawą odwołania dyrektora Opery Wrocławskiej. Taką decyzję podjęły władze regionu, ale zablokował ją wojewoda.

Nie ma już wątpliwości, jak potoczy się teraz sprawa odwołania Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego z funkcji dyrektora Opery Wrocławskiej. Władze województwa rozstały się z nim pod koniec marca, ale uchwałę, którą podjęły, zablokował wojewoda.

- W ocenie prawników zarząd nie wykazał w sposób wystarczający i potwierdzony w stosownym postępowaniu i przez właściwe organy, że dyrektor naruszył przepisy prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem - poinformowała wówczas rzeczniczka wojewody Sylwia Jurgiel.

Na reakcję Michała Bobowca, odpowiedzialnego za kulturę na Dolnym Śląsku, nie trzeba było długo czekać. Na Facebooku zakomunikował: "Nie zgadzam się na to, by osoby niegospodarne i dokonujące nadużyć piastowały kierownicze stanowiska w podległych mi instytucjach kultury, niezależnie od politycznych koneksji!". Dyrektor opery wysyłał do Bobowca "wezwanie do przeprosin", żądanie usunięcia posta z Facebooka do 11 kwietnia i informację, że jeżeli Bobowiec tego nie zrobi, skieruje sprawę na drogę postępowania sądowego w trybie karnym.

Temat odwołania dyrektora opery na pewno stanie na wokandzie w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym we Wrocławiu. Władze województwa już podjęły uchwałę o złożeniu skargi na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody. Na orzeczenie WSA trzeba będzie jednak poczekać.

Jak długo? Niewykluczone, że niemal rok.

Identyczny scenariusz już przećwiczono z szefem Teatru Polskiego Cezarym Morawskim. W kwietniu 2017 r. został odwołany przez zarząd regionu, a potem wojewoda uchylił tę decyzję. Sprawa trafiła więc do WSA, który dopiero w październiku wydał postanowienie niekorzystne dla marszałka.

Kolejną instancją zajmującą się Morawskim był Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. W kwietniu 2018 r. uznał, że odwołanie go było niezgodne z prawem.

Jak to się więc ostatecznie stało, że Morawski nie jest już dyrektorem Polskiego?

Decydujące znaczenie miał opublikowany później miażdżący raport Najwyższej Izby Kontroli. Stwierdzono w nim, że teatr pod rządami Morawskiego był notorycznie zadłużany, mimo rosnącego wsparcia ze strony urzędu marszałkowskiego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To jednak nie przeszkadzało dyrektorowi wypłacać sobie za pośrednictwem agencji artystycznej rekordowo wysokich honorariów za wyjście na scenę, przygotowanie roli czy udział w próbach.

Morawskiego znowu odwołano i ani MKiDN, ani żadne ze stowarzyszeń twórczych i związków zawodowych nie zgłosiło wobec tej decyzji sprzeciwu.

W operze też była NIK i kontrole marszałka. Też były miażdżące. Wykazały, że dyrektor do pensji dorabiał krocie, ale minister kultury Piotr Gliński postawił weto, zalecając marszałkowi, by docenił "osiągnięty poziom i rozmach działalności artystycznej realizowanej przez dyrektora".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji