Artykuły

Lublinianie w Dobroczynie. Dostojność i flegmatyczność

Opera żebracza; przy stole pewien kaleki, kuternogi, oprotezowany król żebraczy księguje wpływy rejestruje z precyzją biurowych zarękawków biedzące sprawy ohydnego interesu. Dzieje się to w nędznym pomieszczeniu, obok stosu tanich opon samochodowych, pod żebraczym porozwieszanym na kukłach odzieniem, w deprymującym brudzie, w niemal rzeczywistej, cuchnącej spelunie. To nie elegancki gość tyjący na nędzy poddanych, budujący sobie pałac z wyzysku skazanych na łaskę nędzarze, to: zachłanny do granic możliwości Peachum, żyłujący z pieniędzy nawet własną rodzinę. Zresztą podobnej kondycji jest i sama jego familia: będąca wiecznie pod gazem, niechlujna, człapiąca gumiakami żona czy też młoda dziewczyna Polly - niezdarna i kanciasta, której rechot wywołuje biegnące po plecach ciarki. I takie jest całe towarzystwo! Od bandy ledwie odstaje Mackie Majcher, tandetny facet uczepiony burdelowych dam i nie uświadczy się tu żadnego syna człowieczego, który reprezentowałby inną jakość. Jesteśmy na samym dnie życia, owym trzygroszowym poziomie, gdzie kaleka Peachum z dużą bezwzględnością i duchową głuchotą (fizycznie świetnie umotywowaną) dyryguje burzliwą operą żebraczą. Opera ta w gościnnych występach lubelskiego teatru jest rzeczywiście gwałtowna: rozbrzmiewająca potężnym dźwiękiem, pełnym brzmieniem chóru, gniewna, denerwująca arogancją, jednoznaczna, pomijająca łagodniejsze tony, bardziej pastelowe odcienie.

Ci rzuceni na skraj drogi, zmieceni w kąt nędzarze, których los z góry zawyrokowano, ryczą , wrzeszczą, krzyczą, że niezależnie od tego czy forsa jest czy też nie, to drogi stąd nie ma żadnej.

Pozostaje im co najwyżej śnienie: duży i mały oszust, szef policji i marny włamywacz w kapeluszu Napoleona śnią o tym, że są kimś znaczniejszym. Mocna scenografia oraz subtelnie ironizujące akcenty współtworzą pewną określoną ideologię. Zgodnie z nią lubelski Brecht ma niewiele wspólnego z angielskimi stosunkami i warstwami społecznymi. Ta żebracza opera mówi o tym, że skazana na łaskę wspólnota potrafi w każdej części uniezależnić się od społecznej przynależności od wyższego lub niższego stopnia zajmowanego na pozycyjnej liście rankingowej i że ubóstwo z olbrzymim bogactwem sytuują się tu na tym samym poziomie. Król żebraków i rabusiów jakby zresztą z pewną flegmą przyglądał się sprawom egzystencjalnym: w tej grze jakoś nie istotna jest kwestia noszonego ubrania, posiadanego mieszkania, obojętne też czy w obszernym magazynie - miejscu ślubu Mackie Majchra z Polly - znajdzie się kilka ukradzionych sprzętów, czy też ich zabraknie, i nie najważniejszy jest w istocie dysponujący subtelnym i wytwornym smakiem Mackie Majcher, który kpi z owego smaku i samego siebie. Najistotniejsze jest oto z jaką pasją i niewzruszoną dostojnością obnosi swój los ta obdarta proletariacka banda.

W przedstawieniu lubelskiego Teatru Juliusza Osterwy nie ważna i jest ukazana w sztuce sytuacja, a sam sposób jej znoszenia, wytrzymywania. Reżyser Andrzej Rozhin i zespół teatralny zrozumieli się w sposób widoczny. Świadczy o tym tocząca się na scenie w dobrze zorganizowanej, wspólnej grze sztuka Brechta, Doskonałą kreację charakterystyczną stworzył Piotr Wysocki grający Peachuma. W roli Polly wystąpiła Hanna Pater, w roli Jenny Anna Świetlicka.

tłum. z jęz. węgierskiego Jerzy Szpyra

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji