Artykuły

Rafał Urbacki: Tańczył o homoseksualizmie, Kościele i emancypacji

"Billy Elliot paralita" - powiedział kiedyś o sobie ironicznie. Tak jak bohater filmu o cudownym dziecku baletu pochodził z biednej górniczej rodziny. Rafała Urbackiego poznałem, gdy jeździł na wózku. Jakiś czas później zaczął nie tylko chodzić, ale też tańczyć. Był wtedy studentem krakowskiej reżyserii; o tańcu mówił jako o formie swojej rehabilitacji - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Gej, który przygodę ze sztuką zaczynał w katolickim duszpasterstwie. Mówił o tym z pewnym zażenowaniem, ale mówił otwarcie. Jego debiutanckie solo "Mt 9,7" pozostaje do dziś jedną z najdojrzalszych wypowiedzi o Kościele. Zapis tego przedstawienia mógłby się znaleźć na wystawie Daniela Rycharskiego "Strachy". Spektakl Urbackiego był także fenomenalnym przykładem scenicznej autobiografii. 27-letni artysta opowiada o tym, jak szukał swojego miejsca w kościelnej oazie, jak marzył o zostaniu księdzem. Jak spotykał się z litością i fałszywym współczuciem, wreszcie - z odrzuceniem.

Sztuka Urbackiego była taka jak on sam: piekielnie inteligentna i zaskakująca przewrotną siłą. Miesięcznikowi "Replika" mówił: "Wiele osób niepełnosprawnych wpada w schemat świat jest pełen wrogów albo nikt mnie nie zrozumie, ponieważ nie jest na moim miejscu. Trzeba dać sobie samemu szansę! Podobnie jest wśród gejów, nie? Wychodzisz z szafy i potem tylko rozglądasz się dookoła, czy ktoś ci nie wpier..., bo jesteś pedałem. Albo w ogóle się nie outujesz - nie dajesz sobie szansy".

Rafał Urbacki: Masz wrażenie, że lecisz

Urbacki chorował na miopatię, rzadką chorobę mięśni. Zmarł 22 maja 2019 r. w wieku 34 lat. Pozostawił matkę, z którą łączyła go wyjątkowa relacja i której w swoich tekstach poświęcił mnóstwo miejsca. Od lat wiedział, że umrze wcześnie, ale ciągle robił nowe rzeczy.

"Mój plan to atak na niepełnosprawność z obu stron" - mówił "Dużemu Formatowi" w 2012 r. Jak opisywał swoją chorobę? "Jesteś do pewnego miejsca, a dalej wiesz, że też jesteś, ale już cię nie ma. Jak dotykasz kolana ręką, to czuje to tylko ręka. Gdy chodzisz na takich nogach jak moje, to masz wrażenie, że lecisz" - opowiadał Piotrowi Pacewiczowi.

I leciał. Opracował własną metodę poruszania się na pozbawionych czucia nogach. Jako choreograf współpracował z duetem Strzępka & Demirski. Robił ruch sceniczny do głośnych przedstawień: "Tęczowa Trybuna 2012", "Courtney Love", "W imię Jakuba S." czy "Położnice szpitala św. Zofii".

Ale najważniejsze były jego autorskie projekty. W spektaklu "W Przechlapanem" z Instytutu Teatralnego zebrał drużynę, jak mówił, "o alternatywnej motoryce". Uparcie powtarzał, by nie pisać o tworzących jego przedstawienia "niepełnosprawnych performerach", tylko by traktować ich jako pełnoprawnych artystów i zawsze wymieniać z nazwiska. W przedstawieniu "W Przechlapanem" wystąpili: Maja Tur ze stwardnieniem rozsianym, Agata Wąsik z zespołem Treachera-Collinsa, Basia Lityńska z zespołem Downa, Magdalena Gałaj z rozszczepem kręgosłupa, mierząca 120 cm Anna Dzieduszycka.

Litość jest podejrzana

Grał ze spojrzeniem widza - w jego przedstawieniach tzw. niepełnosprawni funkcjonowali na własnych zasadach, a to tzw. zdrowi musieli się odnaleźć w sytuacji, byli zjawiskiem do oglądania. To wyrównywało szanse, doprowadzało do jakiegoś osobliwego katharsis bez patosu. Wobec niczego nie był tak podejrzliwy jak wobec litości. Epatował w sztuce i życiu czarnym humorem. Swój spektakl z 2012 r. z Teatru Ósmego Dnia zatytułował "Stypa", a plakat miał wtedy formę nekrologu. Zapraszał kolejnych widzów "W Przechlapanem" do przysiądnięcia na wózku inwalidzkim. "Do zobaczenia" - mówił, gdy schodzili.

Nie znosił zdecydowanej większości działalności artystycznej "dla niepełnosprawnych" - tej, która chce być "charytatywna".

"Irytują mnie projekty społeczne, które mają na celu wyłącznie pokazanie na scenie wybranej według pewnego kwantyfikatora grupy, która może zrobić cokolwiek - i będzie cudownie, bo robią to po raz pierwszy" - powiedział kiedyś w wywiadzie.

Tabletki z dodatkowym czasem

Z Krakowa przeprowadził się do Warszawy, z Warszawy - z powrotem na rodzinny Śląsk. Z Anu Czerwińskim zrobił spektakl wideo "Gatunki chronione". Performerzy na wózkach: Tatiana Cholewa, Filip Pawlak, Karolina Stroisz i Katarzyna Szarawara tańczyli w osobliwym okolicznościach przyrody - na położonych zaledwie 2 km od centrum Bytomia pogórniczych stawach, obszarze chronionej przyrody Żabie Doły.

Został animatorem lokalnych działań kulturalnych. Zrobił kabaret-koncert "Bloki i familoki", teatralny spacer po Nikiszowcu "Nie z tej ziemi", choreodokument "Jaram się: o wygaszaniu hutnictwa". Współpracował z Teatrem Tańca "Rozbark", z Robertem Talarczykiem w Teatrze Śląskim.

Miał wkrótce wrócić do Warszawy, by zrealizować spektakl na najważniejszej niezależnej scenie stolicy - w Komunie Warszawa.

"Solo" miało mieć premierę w listopadzie. Zapowiadał je tak: "są takie przestrzenie, do których nie ma dostępu. roswell z napisem kwarantanna. albo teren rządowy. jaskinie bez dna. operacje z szansą przeżycia pół na pół (...). są też te niedostępne. jak miejsca, do których mama nigdy nie poleci. tylko zrobi im zdjęcie w małym telewizorku małą komóreczką. bo jest mamą syna i jego niepełnosprawności. w polsce farmakorzeczywistość. tabletki z dodatkowym czasem. czasem syntetycznym - życiem gorszej jakości. tabletki na miłość do ludzi - bo można zwątpić w nich w siebie. (...) bo za chwilę zostaną tylko całkiem niezłe zdjęcia z tego performansu. i pocięty piłą mechaniczną wózek".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji