Artykuły

"Zapiski z wygnania" Teatru Polonia wygrały R@Port

- Wcale nie zależy mi na tym, żeby ludzie przychodzili po R@Porcie i mówili, że zobaczyli siedem genialnych spektakli. Chciałbym, żeby powiedzieli, że było siedem ciekawych. Ważne jest, żeby w tych innych dostrzegli, że są one serio i mówią w uczciwy sposób o rzeczach istotnych - rozmowa z Jackiem Sieradzkim, dyrektorem zakończonego wczoraj XIV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni.

Były spektakle, które wzbudziły kontrowersje. Jak Pan sądzi, który podobał się najbardziej?

- To się okaże, gdy odpieczętujemy urnę z głosami publiczności. Sam jestem ciekawy, co tam będzie? Kompletnie nie jestem w stanie tego przewidzieć. Wszystkie spektakle znam, więc bardziej patrzę na widownię niż na scenę. Widziałem, że przedstawienia były uważnie słuchane. Nie rozświetlały się białe ekrany smartfonów, które wyświetlają się wtedy, kiedy widownia się nudzi.

To okropny zwyczaj...

- Ludzie nie zdają sobie sprawy, że nie tylko inni to widzą, ale też aktorzy na scenie. To jest zwyczajnie niegrzeczne. Więc te spektakle były dobrze słuchane, a sądząc po oklaskach także dobrze przyjmowane. Mieliśmy przedstawienia zatrącające o politykę, czy sprawy obyczajowe.

Na przykład "O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych".

- Ale także ciemną baśń, "Wierna wataha" - opowiadająca o ponurych stronach ludzkiej natury. Widać było, że ludzie wychodzili poruszeni i to jest dla mnie najważniejsze. Wcale nie zależy mi na tym, żeby ludzie przychodzili po R@Porcie i mówili, że zobaczyli siedem genialnych spektakli. Chciałbym, żeby powiedzieli, że było siedem ciekawych. Ważne jest, żeby w tych innych dostrzegli, że są one serio i mówią w uczciwy sposób o rzeczach istotnych.

Temat relacji polsko-ukraińskich pojawia się ostatnio coraz częściej w teatrze.

- Zaprosiłem teatr z Rzeszowa z przedstawieniem "Lwów nie oddamy" nie dlatego, że to jest temat ukraiński, tylko dlatego, że wydało mi się, że warto widowni R@Portu pokazać niezwykle ciekawą pracę reżyserki i autora, którzy nałożyli reportaż, sondę uliczną i filmy na coś w rodzaju autotematyzmu. Takiego rozważenia aktorów o swoim teatrze, które jest jednocześnie rozważaniem o życiu w społeczności, bo jeżeli aktorzy pół żartem, ale i pół serio mówią, że przyjeżdża Ukrainka z Charkowa i zabiera im pracę, bo oni tę Ukrainkę też mogliby zagrać, to w tym momencie to już nie jest tylko tekst o teatrze. Wziąłem to przedstawienie, próbując pokazać pewien nurt w teatrze polskim, który jest nurtem wyprowadzania teatru z reportażu, jako formy literackiej pełnoprawnej z prozą, dramatem itd.

Czyli punktem wyjścia był reportaż przetworzony na teatr...

- I trochę też tak jest z przedstawieniem Krystyny Jandy "Zapiski z wygnania" według wspomnień Sabiny Baral. Wybrałem je nie dlatego, że akurat mamy 50-lecie Marca 1968, tylko dlatego, że to jest świetna proza wspomnieniowa przerobiona artystycznie. Przedstawień na ten temat było chyba cztery, czy pięć. Miały one swoją moc, ale tu najlepiej spotkała się świetna literatura Sabiny Baral z formą, którą wymyśliła Magda Umer, a Krystyna Janda to zagrała.

Układając festiwal nie dostraja się Pan do trendów?

- I chcę to powiedzieć głośno. Ważna jest moc tematu, emocja, która za tym stoi i klasa spektakli, liczy się jakość.

Polskie sztuki współczesne pomału przebijają się na scenę, choć z oporami...

- Mamy z tym pewien kłopot, bo reżyserzy raczej wolą mieć materiał, który mogą zmieniać, ktoś może coś dopisywać, można coś zmontować. Ale naszą frajdą jest wyławianie tych rzeczy, gdzie to spotkanie tekstu z teatrem udaje się. Bardzo często jest tak, że to kumuluje się w jednej osobie, kiedy człowiek teatru jest jednocześnie pisarzem i reżyserem lub aktorem.

Mamy to szczęście w przypadku Magdaleny Drab.

- To niesłychanie zdolna osoba. W tej chwili jest autorką chyba już dziesięciu rozmaitych tekstów dramatycznych. Są one zachwycające między innymi tymi dlatego, że każdy jakby był pisany przez inną osobę. Pani Magda za każdym razem uruchamiała w sobie inny styl do innego tematu. To jest wielka maestria, a oprócz tego gra na scenie. Zrobiła fantastyczny monodram "Curko moja, ogłość to", napisała tekst, sama go wyreżyserowała i sama oczywiście, go wykonuje. Jej wielka osobowość pięknie się rozwija.

---

Główną nagrodę XIV Festiwalu R@Port otrzymały "Zapiski z wygnania" Teatru Polonia w Warszawie. Dostały też nagrodę publiczności. Jury podjęło decyzję o przyznaniu pozaregulaminowej, symbolicznej Nagrody Specjalnej spektaklowi "Lwów nie oddamy" z Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

Kapituła Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej uznała "Siostry" Rafała Wojasińskiego za najlepszą sztukę GND 2019.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji