Artykuły

Białoruś na pokaz. O Tygodniu Białoruskim w GTS

Jaka jest współczesna Białoruś? Gdzie przebiega granica między wolnością a zniewoleniem? Czy na Białorusi można być przeciw władzy? Obecność Białorusi w przeglądzie Teatry Europy Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego wykorzystano tylko połowicznie, szukając odpowiedzi na najważniejsze kwestie głównie w zaproponowanych w ramach przeglądu filmach - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Od samego początku istnienia Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku prezentowana jest kultura różnych regionów Europy (i nie tylko Europy). Jak dotąd podczas tygodni narodowych publiczność GTS mogła poznać bliżej kulturę i sztukę Wielkiej Brytanii, regionu flamandzkiego, Rumunii, Gruzji, Niemiec, Ukrainy, Litwy, Węgier, Izraela, Chin oraz Estonii. Tym razem można było zetknąć się z krajem pełnym sprzeczności, z jednej strony pozostającym skansenem po ZSRR, z drugiej rządzonym twardą ręką przez Aleksandra Łukaszenkę, co nie pozostaje bez wpływu na izolację Białorusi wobec reszty Europy.

Oczywiście nie da się objąć tak wielu zagadnień jednym czy dwoma wydarzeniami kulturalnymi, szczególnie, gdy strona zapraszana ma wpływ na to, co w Gdańsku ma ich reprezentować. Dlatego zapraszane wydarzenia okazały się mieć charakter neutralny, przeważnie stroniąc od polityki i kontrowersyjnych kwestii. Tym większa szkoda, że przy okazji Tygodnia Białoruskiego nie odbyła się chociaż dyskusja poświęcona współczesnej Białorusi i życiu w reżimie Łukaszenki, co mogłoby być odpowiedzią na temat tego, jak faktycznie żyje się ludziom za naszą wschodnią granicą. Takiego spotkania zabrakło, a cały tydzień miał bardzo grzecznościowy charakter.

Jedynym, co przełamywało ten ugładzony obraz były filmy. O reżimie Aleksandra Łukaszenki opowiadał za pomocą aktorów pracujących na co dzień z oddechem władzy na plecach film dokumentalny "Made in BY" w reżyserii Luigiego Milardiego. Za próbę zachowania wolności nawet w sztuce trzeba zapłacić wysoką cenę (ustawienie kilku kolorowych sześcianów w przestrzeni publicznej jest wystarczającym powodem, by wyrzucić artystę z uczelni). Jeszcze dosadniej sytuację na Białorusi podsumował głośny polsko-białoruski film "Żywie Biełaruś!" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza, według opartego na faktach scenariusza białoruskiego opozycjonisty Franciszka Wiaczorka.

Film obnaża realia sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi w 2010 roku, po których odbyły się demonstracje opozycji, brutalnie spacyfikowane przez reżimową milicję (dotkliwie pobito kilku z kontrkandydatów Łukaszenki, większość z nich aresztując). Ponury terror i bezczelność przeżartego korupcją aparatu państwowego ukazano za pomocą niezaangażowanego politycznie muzyka rockowego Mirona, który staje się głównym opozycjonistą reżimu, jako człowiek świadomy praw i powinności demokratycznego państwa, za jakie uchodzić rzekomo ma Białoruś. Walka z systemem jest skazana na niepowodzenie, ale kropla drąży skałę. O tym, jak wiele lęku niesie takie "wywrotowe" myślenie nawet w obrazie filmowym, świadczy fakt, że "Żywie Biełaruś!" został w tym kraju zakazany i nie dopuszczono do jego emisji do dzisiaj.

Nieoczekiwanie kulturoznawczy wymiar miał projekt Tani Arcimovich i Antona Sarokina "Belarus 4'33", inspirowany książką Artura Klinau: "Mińsk. Miasto Słońca z Marzeń". Autorzy pokazali Mińsk swojego dzieciństwa, Mińsk codzienny, starając się uchwycić fenomen miasta, opowiedzieć o wszelkich związanych z nim absurdach, obśmiewając utopijną wizję "Miasta Słońca" za pomocą nieudolnie zrealizowanych materiałów wideo, kręconych słabej jakości telefonem komórkowym. Ten półtoragodzinny wykład na temat Mińska faktycznie pozwalał poznać to miasto lepiej, szczególnie dzięki fotografiom i materiałom wideo, ale w zaproponowanej formule okazał się niewyobrażalnie nudny.

Jasnym punktem Tygodnia Białoruskiego była za to wystawa "Monstery" Aliaksandra Saszy Kanavalau, która stanowi punkt wyjścia do filmu animowanego, przygotowywanego przez autora. Efektowne komiksowe postaci przywodzą na myśl stwory, które spotykają na swojej drodze Rick i Morty w popularnej kreskówce. Wśród propozycji teatralnych rozpiętość tematyczna była bardzo duża. Od tradycyjnej komedii ("Rewizor" Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały w Mińsku), przez teatr dokumentalny, ukazujący problem przemocy w białoruskich rodzinach ("Swoi?" Laboratorium Teatru Społecznego w Mińsku), przez wysmakowaną wizualnie propozycję estetyczną ("Beton" Republikańskiego Teatru Dramaturgii Białoruskiej w Mińsku) i krzykliwą, performerską "Krucjatę dziecięcą" (Centrum Wizualnej i Teatralnej Sztuki "ART Corporation" w Mińsku) po spektakl lalkowy ("Dlaczego ludzie się starzeją?" Białostockiego Teatru Lalek w Mińsku).

Bardzo dobre wrażenie pozostawił "Beton" [na zdjęciu] - spektakl nawiązujący do mitu o Orfeuszu i Eurydyce, poddający go rewizji z perspektywy obecnych kontaktów międzyludzkich, opartych na zaspokajaniu własnych potrzeb, przyjemności i cielesności, gdzie o prawdziwe poświęcenie dla drugiego człowieka i romantyczną miłość bardzo trudno. Intelektualna wartość spektaklu ma jednak drugorzędne znaczenie wobec niezwykle rozbudowanej warstwy wizualnej. Całe przedstawienie zbudowano na bardzo przemyślanej, pełnej rozsuwanych drzwi i okienek betonowej konstrukcji - ścianie, na tle której obserwujemy symbolicznie rozgrywającą się historię mitycznych kochanków.

Każdy z pięciu mężczyzn wciela się w rolę Orfeusza, każda z pięciu kobiet jest wcześniej czy później Eurydyką, chociaż zdecydowanie więcej ich zachowań wywodzi się z czasów nam współczesnych. Skorzystano z budowy ściany, aby pokazać mozolną wędrówkę do krainy śmierci, umieranie, poszukiwania ukochanej. Dziesiątka tancerzy performerów buduje bardzo zgrabny obraz zbiorowy, imponując zgraniem i koordynacją.

Na drugim biegunie znalazła się "Krucjata dziecięca" - kuriozalna, rubaszna, zagłuszona rykiem muzyki, anachroniczna inscenizacja pozostająca na bakier z rozsądkiem i jakimkolwiek reżyserskim ładem. Czwórka aktorów w ogromnych kostiumach imitujących spuchnięte z głodu, nagie ciała, na przemian udaje małe dzieci, które pragną wziąć udział w krucjacie dziecięcej oraz mających władzę dorosłych (zazwyczaj w scenach spółkowania).

Sztuka Andreja Iwanowa w zagmatwany, mało czytelny sposób łączy kolejne fakty, które starają się odgrywać aktorzy-performerzy. Ten inscenizacyjny, przegadany koszmarek, z kilkunastoma zapalanymi z uporem godnym lepszej sprawy świetlówkami, niepotrzebnymi wizualizacjach i kwestiami w absurdalny sposób podbijanymi dźwiękiem, szybko zniechęcał widzów do uważnego śledzenia losów bohaterów. Końca spektaklu część publiczności już nie doczekała, ukradkiem opuszczając widownię wcześniej.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie udało się wykorzystać tygodnia że sztuką Białorusi, by o tym kraju i jego mieszkańcach faktycznie opowiedzieć. Zróżnicowany artystycznie pejzaż Tygodnia Białoruskiego nie pozwala myśleć o tym przeglądzie jako o sukcesie artystycznym, choć widownie zdecydowanej większości wydarzeń były pełne. Ciekawe, jak wyglądać będą zapowiadane na jesień Tygodnie Austriacki i Japoński. Warto również wrócić do kulinarnych i krajoznawczo-kulturoznawczych spotkań na temat zapraszanych krajów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji