Artykuły

Bajka dla dorosłych

"Borys Godunow" Aleksandra Puszkina w reż. Petera Steina w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Nietrudno było przewidzieć, że większość piszących o "Borysie Godunowie" - ostatniej premierze Teatru Polskiego w Warszawie - swoje stanowisko wobec tego przedstawienia ustawi w kontekście dotychczasowych doświadczeń i osiągnięć twórców Puszkinowskiej tragedii historycznej. Peter Stein i Andrzej Seweryn mieli zagwarantować wysoką jakość spektaklu - pierwszy jako inscenizator znakomitych przedstawień m. in. w Schaubühne am Lehniner Platz w Berlinie, z którym był przez wiele lat związany (ostatnio raz w Polsce można było obejrzeć jego "Mewę" Czechowa z Teatru Dramatu Rosyjskiego w Rydze na Festiwalu Kontakt w Toruniu w roku 2004 i w roku 2008 monodram "Faust Fantazja") i drugi jako odtwórca roli tytułowej. Okazało się jednak, że pomimo licznych zapowiedzi jednej z najdroższych produkcji teatralnych w Polsce i ogromnych oczekiwań wobec tych artystów, dzieła wybitnego tym razem stworzyć się nie udało. "Borys Godunow" w tej wersji to przyzwoicie opakowana bajka dla dorosłych, zestaw niekiedy pięknych obrazów z tłumem w roli głównej, jednak trudno znaleźć wytłumaczenie dlaczego taka właśnie realizacja pojawia się w tej chwili i w obecnym czasie. Do tego aktorsko spektakl jest bardzo nierówny, w dużej części sprowadzony do kulturalnego referowania lub recytacji pełnej wycyzelowanego słowa.

Utwór Aleksandra Puszkina to fresk historyczny, którego akcja rozpoczyna się 20 lutego 1598 roku, czyli w momencie kiedy tytułowy bohater decyduje się na objęcie władzy, a kończy 10 czerwca 1605 - czyli w dniu zgładzenia Teodora Borysewicza i Marii Godunowych, dokonanego przez posłańców Dymitra Samozwańca. Ten burzliwy okres w dziejach Rosji był pełen niepokojów i napiętych stosunków społeczno-politycznych. Puszkin pokazuje kryzysowe sytuacje tworząc wyodrębnione sekwencje, które dzieją się w wielu miejscach i w różnym czasie. Peter Stein we właściwy sobie sposób snuje tę opowieść, buduje kolejne obrazy wykorzystując poruszające się po scenie mansjony, co już niejednokrotnie można było oglądać w jego poprzednich spektaklach. Mogą robić wrażenie wszystkie sceny zbiorowe z ludem, który pełni w tym dramacie bardzo ważną funkcję, bo to dzięki jego świadomości Samozwaniec pokona wszelkie trudy i bitwy prowadzące do zdobycia władzy.

Rytm warszawskiego spektaklu jest raczej powolny i za sprawą interpretacji aktorskich, pozbawionych cielesności, dość nużący, nie ma w nim nerwowości czy zadyszenia, na które zwracał uwagę Wsiewołod Meyerhold, kiedy pracował nad dziełem Puszkina w 1937 roku i próbował wyjść poza jego czysto artystyczne piękno zawarte w strofach wierszy, a także cały dekoracyjny sztafaż epoki historycznej. W Polskim oglądamy chłodnym okiem opowieść, która tak naprawdę o samej wizji historii mówi nam bardzo niewiele. Wszystkie wydarzenia zdeterminowanych historią jednostek są tutaj teatralnie nazbyt uporządkowane, uładzone i mało porywające. Zastosowany sposób narracji i metody uruchamiania aktorów nie wskazują na klucz jakim Stein próbuje dotrzeć do sedna Puszkinowskiej dramaturgii. Odwołanie się tylko do rysów najbardziej zasadniczych, czyli do ludowości i realizmu, nie wychodzi poza same rozważania nad przeszłością Rosji, a przecież Puszkin poprzez nią próbuje zgłębić teraźniejszość, na co zwracał uwagę wiele miejsca poświęcający jego twórczości Maksym Gorki.

Sam tytułowy bohater w interpretacji Andrzeja Seweryna jawi się jako postać w namiętnościach dość jednorodna i wewnętrznie mało skomplikowana, zarówno jako władca próbujący strachem i miłością przekonać do siebie naród, jak i zwykły człowiek nie pozbawiony uczuć ojcowskich. Jeszcze bardziej rozczarowuje postać fałszywego Dymitra kreowana przez Marcina Bubółkę, utalentowanego młodego aktora, jednak tutaj najwyraźniej nie umiejącego odnaleźć się w tak złożonej roli, nie bez kozery budzącej skojarzenia z szekspirowskim Ryszardem III.

Stein zrobił widowiskowy, imponujący rozmachem, sprawnie przebiegający w obrazach spektakl oparty przede wszystkim na słowie, ale Puszkinowskiego teatru tym nie uruchomił. Autor "Eugeniusza Oniegina" objawił się nam jako nudny klasyk, choć niektórzy uwierzyli, że jest zupełnie inaczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji