Artykuły

Biedni prości ludzie

"Talk show" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, w reż. Iwony Kempy. Pisze Andrzej Churski w Nowościach-Gazecie Pomorza i Kujaw.

W teatrze jak w seksie: trudno wynaleźć coś nowego, bo większość kombinacji jest już wszystkim dobrze znana. Aliści odmiana na ogół ożywia, więc jeśli zdarza się coś rzadkiego - zainteresowanie gwałtownie rośnie.

Tak było tydzień temu w bydgoskim studiu telewizyjnym, gdzie Iwona Kempa przygotowała premierę sztuki Dagny Ślepowrońskiej Talk show, czyli czwarte narodziny gwiazdy. Chociaż to najważniejsza telewizja w naszej okolicy, trafić tam trudno, więc spodziewano się niewielkiej grupki stałych bywalców ekranowego salonu. I pudło. Premierowa publiczność obstawiła ściany jedynego bydgoskiego studia, siedziała na schodkach i na podłodze.

Kto lub co było tu tak pociągające? Piękna i inteligentna reżyserka przedstawienia, Iwona Kempa? Teatr inaczej? Aktorzy w innej niż zwykle, realistycznej, telewizyjnej scenografii Tomasza Polasika? Czy po prostu telewizja jako taka?

Pewnie wszystko po trochu, aliści po wyjściu ze studia i po głębokim namyśle przychodzę do przekonania, że magnesem była jednak głównie telewizja. Nawet bowiem premierowa publiczność, bywała w świecie show-biznesu z ciekawością kręciła się w krzesełkach, popatrywała na plazmowy ekran, niby na znajome twarze, ale przecież wypatrując własnego odbicia. Bo na ekranie można było podglądać tę lepszą, prawdziwszą i ciekawszą, bo telewizyjną wersję teatralnej rzeczywistości, która rozgrywała się na żywo przed oczyma widowni.

Bardzo chcę, żeby to był tekst pozytywny. Dlatego z przyjemnością przytaczam taką półprywatną (gdy się rozmawia z człowiekiem z gazety, to się o tym pamięta) opinię Iwony Kempy, że współpracowało jej się z telewizyjną ekipą bardzo dobrze. Mnie to trochę (bo co gość TV może powiedzieć o gospodarzu?) zaskoczyło, gdyż ludzie telewizji mają na ogół opinię aroganckich, rozpychających się łokciami, nieliczacych się z potrzebami i uczuciami innych.

Sztuka Dagny Ślepowrońskiej nie jest specjalnie odkrywcza. Pokazuje biednych, prostych ludzi w starciu z machiną TV, obnaża ich grzechy, tajemnice, głupotę, pazerność, gotowość na wszystko.

(Bohaterka, by zostać gwiazdą musi - za przeproszeniem - pierdnięciem zmieść rozsypaną na stoliku mąkę). Wszystko razem jest żenujące i tak nudne, że nawet prowadzący (świetny Sławomir Holland) zasypia w fotelu.

Czy chcieliśmy to oglądać? Czy chcemy oglądać takie rzeczy w przyszłości? Proste wątpliwości i takież pytania, ale gdy brzmią z samego serca, a właściwie z brzucha telewizji - brzmią mocniej i prawdziwiej niż z każdej innej sceny. Tak trzymać, telewizjo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji