Artykuły

Konwicki i okolice

Rodzina Leniców, Konwickich, wspomnienia z czasów pobytu autorki w Stanach Zjednoczonych, jej mistyczne lektury - to wszystko składa się na tę interesującą książkę - pisze Ewa Gałązka o książce Marii Konwickiej "Byli sobie raz".

Byli sobie raz. Danuta i Tadeusz Konwiccy i ich córki: Anna i Maria. No tak. I oczywiście jeszcze ważna persona: kot Iwan. A została już tylko ona jedna: Maria Konwicka, graficzka i reżyserka. Do Stanów Zjednoczonych wyjechała w pod koniec lat 70. jako młoda dziewczyna. Chciała rozpocząć życie od zera. W Polsce była córką wielkiego pisarza Tadeusza Konwickiego i Danuty Konwickiej z Leniców, znanej ilustratorki, wnuczką sławnego malarza Alfreda Lenicy. Brat jej matki to z kolei jeden z twórców polskiej szkoły plakatu, Jan Lenica - w książce "Byli sobie raz", Maria Konwicka poświęci mu wiele miejsca. W warszawskiej ASP, gdzie studiowała każdy widział ją przez pryzmat jej utalentowanej rodziny. "Szłam na ASP, żeby odnaleźć swój styl, artystyczną tożsamość. Ale kiedy spotykałam profesorów na korytarzu, to jeden pytał: - Co u mamusi?, drugi: - Co u wujka?, trzeci: - Co u dziadka?, a czwarty: - Co u ojca? Niektórzy pytali o wszystkich naraz. Na czwartym roku straciłam zupełnie wiarę, że mogę mieć coś oryginalnego do przekazania w sztuce plastycznej" - wspomina Maria Konwicka. W Stanach Zjednoczonych znalazła swoje miejsce. Pracowała przez trzy dziesięciolecia jako grafik filmów animowanych (głównie w Universal Studios), obracała się w kręgach artystów, którzy tak jak ona wyemigrowali z Polski do USA (Elżbieta Czyżewska, Zbigniew Rybczyński, Janusz Głowacki, Leopold Tyrmand, Jerzy Kosiński, Michał Urbaniak, Urszula Dudziak - w książce Maria Konwicka kreśli ich wspaniałe portrety). Po trzydziestu latach w 2009 r. wraca do Polski, żeby opiekować się wiekowym już ojcem, który owdowiał w 1999 r., jej siostra Anna Wesołowska zmarła kilka lat później w 2008 r. Zostali już tylko we dwoje.

Tadeusz Konwicki po śmierci żony przestał pisać, nie udzielał się już towarzysko i narzucił sobie dyscyplinę drobnych zajęć, które codziennie wykonywał w ten sam sposób i o tej samej porze. "Kiedy został sam, spacerował codziennie, zawsze ta sama trasa i o tej samej porze - wspomina jego córka Maria - Po kawie u Bliklego szedł do Czytelnika na obiad. Punktualnie, żeby zdążyć pod Instytut Głuchoniemych na sygnał o dwunastej grający >>My, Pierwsza Brygada<<. Po szybkim obiedzie powrót do domu, przeglądanie gazety i punkt czternasta dwadzieścia, następny spacer, Mazowiecką przez park Saski, sprawdzanie co się dzieje u kaczek, i z powrotem na plac Piłsudskiego, żeby zdążyć na zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza o piętnastej (...) Po Teleexpressie udawał się na ostatni spacer dnia - na skarpę". Po przyjeździe do Polski Maria Konwicka czasami wybierała się z nim na Skarpę.

W książce wspomina nie tylko momenty związane z ojcem, ale pisze także o jego dzieciństwie, babci Konwickiej, o Lenicach - rodzinie mamy, wydobywa z pamięci opowieści dziadków, mamy i ojca o czasach przed swoim urodzeniem. No i oczywiście wspomina wszystko, co dotyczyło babci Konwickiej, Leniców i jej rodziców i siostry w czasach, kiedy była już świadomym człowiekiem. Wspomina jak jej ojciec wisiał na telefonie ze Stanisławem Dygatem, pisze o ich przyjaźni a także o swoich z nim kontaktach. Dygat pisał do niej podczas jej studenckich praktyk robotniczych jako fikcyjny adorator, żeby jej osłodzić fakt, że nie miała wówczas chłopaka.

Wspomina wakacje w Chałupach, gdzie co roku jeździli Łapiccy, Konwiccy, Holoubkowie, Trzaskowscy i wiele innych par artystycznej Warszawy.

Jeżeli sama czegoś nie pamięta cytuje fragmenty dzieł swego ojca: "Kalendarza i klepsydry", "Wschody i zachody księżyca", "Nowy Świat i okolice", "Ameryka, Ameryka", "Pamflet na siebie". Obficie cytuje także fragmenty rodzinnych korespondencji zachowanych dzięki Danucie Konwickiej. Zamieszcza też korespondencję ojca ze sławami literatury: Tadeuszem Różewiczem, Stanisławem Dygatem czy Philipem Rothem. Wspomnienia uzupełniają zdjęcia, obrazy, faksymile listów, wierszyków z szuflady Tadeusza Konwickiego, znalezione przez Marię po śmierci ojca.

Rodzina Leniców, Konwickich, wspomnienia z czasów pobytu autorki w Stanach Zjednoczonych, jej mistyczne lektury - to wszystko składa się na tę interesującą książkę. - Może razem z odchodzeniem ludzi, odchodzi kawałek świata, który był ich cząstką - mówiła w wywiadzie Maria Konwicka. Ten kawałek świata, świata rodziny Konwickich zatrzymała w swojej książce.

---

Maria Konwicka, "Byli sobie raz", Wydawnictwo Znak, Kraków 2019.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji