Artykuły

Teatr według "Motorów"

Teatr sięga po prozę Zegadłowicza. Znamienny ten fakt zda się oznaczać podzwonne do oryginalnych prób scenicznych tego pisarza, którego "Domek z kart" odnosił pewne sukcesy przed ćwierćwieczem, a pozostałe dramaty ("Łyżki i księżyc", "Powsinogi beskidzkie") nie są w stanie jakoś dorównać przedwojennym sukcesom "Lampki oliwnej". Bo też utrudnia Zegadłowiczowi wstęp do współczesnego teatru jego manieryczność słowotwórcza, mgławicowość i ciągoty mistyczne. Zwłaszcza silnie dochodziły one do głosu w dziełach z lat trzydziestych, toteż nieoczekiwany udział pisarza w legendarnych obradach Zjazdu Lwowskiego (1936 r.) był swoistym ewenementem, świadcząc o narastaniu wśród intelektualistów ducha protestu przeciw groźbie faszyzacji kraju. Pisał wtedy zdumiony Broniewski: "Zegadłowicz dał wyraz zdecydowanej solidarności z ideałami socjalizmu, niedwuznacznie stanął na stanowisku pisarza rewolucyjnego (...), a jeszcze nie tak dawno znaliśmy go jako pisarza pogrążonego w regionalnym mistycyzmie".("Wiadomości Literackie").

W 1939 roku publikuje Zegadłowicz powieść "Motory", skonfiskowana przez cenzurę, która dopatrzyła się w tym wielopłaszczyznowym, pogmatwanym dziele znamion ataku na podstawy ustrojowe ówczesnej Polski. I właśnie tropem dawnych domniemań cenzorskich poszli dzisiejsi adaptatorzy: pokazali nam "Motory" jako dokument o dojrzewaniu polskiego inteligenta do socjalizmu, tyle że ów inteligent wrażliwszym jest od Cezarego Baryki o samowiedzę pisarska...

Trzeba sobie powiedzieć, iż podobny imperatyw adaptatorski stanowił dosyć wyraźne zubożenie dzieła. Czuli to zresztą Bojarska i Koper, gdyż wielki prolog swego widowiska (tj. sceny szpitalne) próbują nasączyć metafizycznym sosem z widziadeł i omamów, jakie nawiedzają bohatera (poetę Cypriana Fałna) w chwilach chorobowej maligny, uznając w tym zabiegu remedium na ewentualne zarzuty, iż okradli Zegadłowicza z wizjonerstwa, a jego bohatera z erotyzmu. Stwierdźmy od razu, iż ta część widowiska niezbyt się sprawdza- tak w planie działań scenicznych, jak w samej kompozycji materiału tekstowego; sprawy się zresztą łączą, a maniera rozgrywania scen wizyjnych w stylu niemal operowym budzi sprzeciw. Szczęściem potem jest już coraz lepiej, a chwilami wręcz znakomicie. Cześć druga spektaklu to droga Cypriana Fałna (trudno nie dostrzegać w tej postaci swoistego autoportretu Zegadłowicza) ku tragicznej pełni wiedzy o Polsce z lat trzydziestych: kompromituje się biurokratyczny model urzędolenia ojczyzną, ośmiesza egzaltacja pseudosztuki. prowokuje do protestów zła ofensywność kołtuna. Cyprian Fałna trafia zza swego biurka pod mur fabryczny, tam ginie od policyjnej kuli w zamęcie rewolucyjnej demonstracji. Ginie jeszcze niedojrzały do tej śmierci, ale nią konsekwentny.

Trzeba jeszcze raz podkreślić, iż ta druga cześć widowiska wyróżnia się przejrzystą kompozycją materiału tekstowego, wyrazistą dramaturgią poszczególnych scen, ich sugestywnym skontrastowaniem. Droga Cypriana w śmierć posiada pełną wymowę, pełny tragizm. Kreuje postać główną Jan Matyjaszkiewicz. Osiągnął znaczny stopień prostoty w dialogach konwersacyjnych, tak ważnych w tym tekście. Zabrakło mu trochę poezji w pierwszej części widowiska, meandryczność adaptacji zemściła się na aktorze. W tłumie pozostałych wykonawców wyróżniała się przede wszystkim Halina Łabonarska jako Irka. W powieści zwykła samiczka, której autor poskąpił rozumu - aktorka przydała tej zagubionej w życiu "belfamie" z kresów jakiś wewnętrzny dramatyzm, jakiś smutek, niemal poezje, która wyzwoliła się z siłą przy śpiewaniu przez Irkę pijackiej romancy. Pięknie przez Łabonarską rozegrana rola, każąca pamiętać o jej latach wielkopolskiej chwały! Także Józef Duriasz z epizodu męża Irki, tubalnego eks-dziedzica wyrzeźbił pełnowymiarową postać - ekstrakt rodzajowości i dowcipu! Ze spokojem i taktem prowadziła role pani Cyprianowej Maria Chwalibóg, Konrad Morawski dał się zauważyć jako stetryczały doktór Maas. Eugeniusz Robaczewski ze swadą wykrzykiwał polityczne bajdury swego Szpasia, a Marian Rułka, z siłą mówił tekst Kolejarza.

Scenografia do "Ulic sytych" była dziełem Wojciecha Siecińskiego, artysta z dużą pomysłowością rozwiązał problem wielości planów, nie ustrzegł się przecież i on grzechów symplifikacji (kostiumy!) w części pierwszej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji