Artykuły

"Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna"

Nie rozpieszczał nas zbytnio kończący się sezon teatralny w Warszawie. Z tym większą przyjemnością pragnę zrelacjonować dwa dobre przedstawienia, zachęcając do ich obejrzenia. To "Pan Jowialski" Fredry w Teatrze Współczesnym i "Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna" Ivo Breśana w Teatrze na Woli. Różne epoki, różne problemy, różne konwencje literackie i sceniczne, ale przecież ta sama radość oglądania dobrej roboty reżyserskiej i aktorskiej, i ta sama satysfakcja obcowania z dobrą literaturą.

GORZKĄ i smutną zabawę proponuje natomiast znany reżyser filmowy Kazimierz Kutz w Teatrze Na Woli. Sztuka współczesnego jugosłowiańskiego dramatopisarza i scenarzysty filmowego zbudowana jest na motywach zawartych w jej tytule. W spółdzielni produkcyjnej we wsi Głucha Dolna na rozkaz jej przewodniczącego Bukara (Tadeusz Łomnicki stworzył postać równie soczystą, zamaszystą, krwistą, co groźną - jedną z najlepszych swoich kreacji!) miejscowy nauczyciel Skunca (Marian Rułka kreując żałosną postać oportunisty-inteligenta broni resztek godności i suwerenności intelektualnym dystansom ironii) przygotowuje z członkami spółdzielni, półanalfabetami, przedstawienie "Hamleta", przerabiając gruntownie tekst zgodnie z zaleceniami przewodniczącego i jego popleczników. Jest w tym zamyśle i jego realizacji satyra nie tylko na tępotę i kacykostwo różnych kombinatorów żerujących po wojnie na swych rzekomych "zasługach partyzanckich" i terroryzujących otoczenie, ale również satyra na zbyt daleko idące zabiegi "uwspółcześniania" Szekspira - i w jego warstwie językowej i w realizacjach scenicznych. Tylko, że ten zmieniony i przerobiony "Omlet" - zgodnie z dyrektywami przewodniczącego - jest bardziej tragiczny od pierwowzoru: nikt na końcu nie ginie, nie przyjdzie żaden Fortynbras-uzdrowiciel, trzeba żyć dalej w tym bagnie, pod terrorem Bukara, Andzia-Omelia nie utopi się (w godnej uznania kreacji Marii Czubasiewicz były jednak jakieś "przerywniki" niekiedy zaskakujące) a Skoko (Adam Ferency), którego ojciec powiesił się w więzieniu niesłusznie skazany za rzekomą defraudację, popełnioną przez przewodniczącego, i który z miłości dla Andzi bierze udział w tej "hamletowej" maskaradzie, też nie zginie - będą musieli żyć nadal obok siebie ze świadomością swej podeptanej miłości. Nie zginie też Poloniusz - przewodniczący miejscowego koła Frontu Narodowego, ojciec Andzi, który pod presją Bukara zmusza ją do roli jego konfidenta - będzie żył nadal z hańbą własną i dramatem córki. Żadnego cienia nadziei, żadnego światła w oddali, żadnego człowieka - jak mówi z go-ryczą i tłumioną rozpaczą Skoko.

Kazimierz Kutz realizuje tę wspaniałą partyturę z pasją, gwałtownością, ale i z czułością, wiele jest barw i tonów w każdej scenie, mądrze i trafnie rozstawiane są akcenty i pointy, z rozmachem komponowane są sceny zbiorowe (może nieco przeciągnięte na początku II aktu). Odrębną i samodzielną, ale wtopioną w tkankę przedstawienia na zasadzie mądrego kontrapunktu wartością spektaklu są wokalne przerywniki - ludowe pieśni o kochaniu, w cudownej, urzekającej interpretacji Stanisławy Celińskiej. Chciałoby się mieć w domu płytę z tym nagraniem i odtwarzać ją codziennie.

Po "Protokole pewnego zebrania" to druga wybitna pozycja Teatru Na Woli, który wysuwa go na czoło scen warszawskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji