Artykuły

"Opiewa tysiąc wierszy o budowie domu"

Więc "nudne po trochu"? Nie nudne, nie nudne!! Produkcyjne "Ziemiaństwo" Koźmiana - z którego szydził Mickiewicz - było nudne, bo autor był nudziarz i kiepski pisarz. Ale nie temat zadecydował o nudziarstwie, jeno pióro autora. Utwory o pracy, na cześć pracy człowieka mają w naszym kręgu cywilizacyjnym najstarszą tradycję... już od antycznych Greków, gdy z Homerem współzawodniczył Hezjod i swoim poematem dydaktycznym "Prace i dnie" na jakimś agonie poetyckim pokonał w ocenie słuchaczy rywala.

Zejdźmy co prędzej z tych olimpów i nie szukajmy proweniencji współczesnych produkcyjniaków w Hezjodzie. Przypominając niedawne przywileje produkcyjniaków w literaturze i sztuce, w teatrze i filmie, nie wracajmy zarazem do lekceważenia tego gatunku i pomiatania nim, jak to w swoim czasie stało się modne. Jedno i drugie było, minęło. Teraz namiętności przycichły, przeciwnicy spuścili z tonu, zwolennicy odzyskali głos. Nastała sprawiedliwa równowaga. Temat pracy trudniejszy jest do opiewania niż love stories i z większymi oporami toruje sobie drogę do uznania i zrozumienia przez odbiorcę niż melodramaty. Ale rzecz w tym, że wśród produkcyjniaków powstawało sporo odpadów i pospolitego szmelcu, który usiłowano sprzedawać jako towar pełnowartościowy. Toteż produkcyjniaki zdyskredytował również widz. Nie chciał oglądać, nudziły go, często drażniły. Bo nie mówiły o jego sprawach, lecz obok nich, a bywało że i przeciw nim. Na szczęście zreflektowali się pisarze i sita stały się gęstsze. W produkcyjniaki weszło nowe życie. Dziś oceniamy je wedle tego, co naprawdę reprezentują i jakie rzeczywiste wnoszą wartości poznawcze, dydaktyczne i artystyczne. I dobrych produkcyjniaków pomału przybywa. U nas wystąpił Marek Domański z "Kimś nowym". Ale skrzydła prędko mu opadły, powstała sztuka przepiórkowa (podskoczy, podfrunie i bęc na ziemię). Za to ze Związku Radzieckiego przez wiele scen polskich przeszła zwycięską drogę sztuka Ignatija Dworieckiego "Człowiek znikąd". Stało się jasne, że nie produkcyjniaki same przez się są winne, lecz ludzie, którzy je pisali i którzy je bez względu na ich wartość popierali.

W Teatrze na Woli ludzie głosują oklaskami za sztuką Aleksandra Gelmana "Protokół pewnego zebrania" - polska prapremiera w reżyserii Tadeusza Łomnickiego. Trzeba jeszcze pokonać wiele uprzedzeń i wcale nie jestem przekonany czy "Protokół" będzie mieć większe powodzenie. Ale jedno wiem: że kto zdecyduje się wysłuchać "Protokołu", nie wychodzi z teatru rozczarowany. Przeciwnie: musi się dać wciągnąć w tok spraw omawianych na scenie i zacząć je porównywać z własnymi z miejsca swej pracy; i żywo reagując, bije brawo. To bardzo wiele.

"Protokołowi" daleko jeszcze do doskonałości. Wątki uboczne blade i zbędne. Rozwarstwienie psychologiczne ludzi kierujących kombinatem budowlanym nr 101 nie dorównuje precyzją scharakteryzowaniu trudności produkcyjnych i jest połowiczne. Ale Gelman umiał z historii pewnych kłopotów produkcyjnych wywieść wnioski i uogólnienia, rzutujące na sprawy człowieka i jego postawy moralnej. I umiał wyjść poza łatwy optymizm, poza oportunistyczne heblowanie kantów. Jego sztuka krzepi, owszem, ale w sposób dojrzały. Publicystyka dla dorosłych. Dydaktyzm dla dorosłych. W planie społecznym czasem to ważniejsze niż pouczanie niedorosłych. Teatr na Woli obrał dla zaprezentowania "Protokołu pewnego zebrania" jedyną właściwą drogę: realizmu tła i szczegółów. I odniósł sukces. Właściwie każda rola jest ustawiona trafnie, chciałbym jednak wyróżnić szczególnie dwie. Eugeniusz Robaczewski dał wyrazisty portret robotnika Potapowa i wyposażył go w mocne cechy charakteru. Udane portrety robotników nie są częstym zjawiskiem w naszym teatrze (bo i odpowiednie okazje nie trafiają się zbyt często), Robaczewski był prawdziwy i tylko w rzadkich momentach popadał w niezbyt zręczne kaznodziejstwo. A Ryszarda Hanin bardzo przekonywająco narysowała sylwetkę starszej robotnicy, w ogólnym rachunku pozytywnej, choć trochę podmieszczaniałej.

Program teatralny "Protokołu" zacytował urywek rozmowy, jaką Dworiecki przeprowadził z Gelmanem o roli tematyki produkcyjnej w literaturze dramatycznej. Dyrektora Czeszkowa w "Człowieku znikąd" grał swego czasu dyrektor Holoubek. Dyrektora Batarcewa w "Protokole" gra dyrektor Łomnicki. Chętnie przeczytałbym rozmowę obu świetnych aktorów na temat doświadczeń, jakich im użyczyły ich role, tak celnie zagrane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji