Artykuły

Współczesność sprawdzalna

POPRZEDZIŁ tę premierę sukces filmu Siergieja Mikaeliana, gdzie tekst Gelmana służył za scenariusz: z ekranu padały słowa gniewne, wyznania niełatwe, odkrywały się trudne związki pomiędzy produkcją a prawdą; człowiek przestawał być w tych związkach jedynie jednostką pracy, przy pomocy której rozlicza się plan, awansował do swej rangi właściwej - siły określającej planom ich społeczny sens i moralną nadwartość.

Dramat Gelmana, wystawiony dziś w Teatrze na Woli przez Tadeusza Łomnickiego utrzymuje wysoką temperaturę filmowego pierwowzoru, staje się dla widzów czymś więcej, niźli artystycznym przeżyciem. staje się pasjonującą okazją do rozmów i rozmyślań o sprawach z życia, sprawach nieraz trudnych, zawsze ważnych. Pomysł repertuarowy, by z tym tworzywem przyjść do tego właśnie widza, wystawia wysoką notę kierownictwu wolskiej sceny. Nareszcie - wolno tak mówić mając w świeżej pamięci "Gdy rozum śpi..." w drapieżnej inscenizacji Andrzeja Wajdy - mamy w stolicy teatr współczesny nie tylko z szyldu, nie tylko z deklaracji dyrektorskich!

Na scenie trwa przez cały właściwie spektakl zebranie Komitetu Zakładowego Partii w wielkim kombinacie budowlanym. Mówi się o sprawach produkcji. I ileż to razy słyszeliśmy, iż widz, a już zwłaszcza widz robotniczy, nie lubi na scenie takich powtórek z własnej biografii! Zwolenników podobnych tez zapraszam teraz na Wolę - przez cały spektakl śmiech przeplata się tu ze skupioną ciszą, gwałtowny szmer idzie po sali po każdej dominacji akcji, po każdej mocniejszej czy zaskakującej ripoście. Na scenie trwa zebranie Komitetu Zakładowego. Brygada Potapowa odmówiła przyjęcia premii. Co pragną powiedzieć przez ten gest? Pijani czy zarozumiali, może po prostu głupcy, może dali się wciągnąć w jakąś aferę. może na postawę robotników rzutują kłótnie w sztabie kierowniczym kombinatu. Nie będę tu streszczał sztuki Gelmana, nie chcę satysfakcji bezpośrednich doznań pozbawiać przyszłych widzów, część z nich oglądała zapewne film Mikaeliana. Ograniczę się zatem do omówienia samej roboty teatru...

Łomnicki - reżyser zdawał się przewidywać namiętną reakcję widzów, zdawaj się ją też nieledwie prowokować. Dlatego zarządził, iżby Łomnicki -> aktor i jego sceniczni partnerzy zrezygnowali z wszelkich prób teatralizowania swej gry, dewizą tego przedstawienia jest maksymalna prostota dialogu i sytuacji; wycofali się też aktorzy z używanego w poprzednich wolskich premierach terenu proscenium w głąb sceny, która w ten sposób stała się dzięki swoistej strukturze całej sali jak gdyby przedłużeniem widowni: ci, co na scenie i ci, co na sali, stawali się jednością.

Na scenie zebranie, ważą się racje, statystyka krzyżuje z moralnością, oschły rozsądek z brawurą. Rzecznikiem brawury i prawdy jest Potapow: Eugeniusz Robaczewski ustrzegł się w tej postaci retoryczności, ustrzegł pozy na herosa, miał chwile niemal komediowe, miał budzącą sympatię skromność tonu. Naprzeciw Potapowa - dyrektor kombinatu, Batarcew. Gra go Łomnicki. Gra bez wszelkich ozdobników formalnych, ,bez żonglerki tonami, którą lubi się czasem ten wielki aktor popisywać. Batarcew wyznacza nowy akapit w biografii Łomnickiego - sugestywny popis umiejętności podpatrzenia i przekazania cech i tonacji codziennych, też ocierających się czasem o komediowość, a wraz z biegiem akcji coraz wyraźniej przepojonych wewnętrzną, skrywaną ekscytacją; finałowy moment, gdy szale w zebraniowym sporze o prawdę stają równo, a właśnie Batarcew przechyla je na stronę słuszną, rozgrywa Łomnicki jakby w transie.

Funkcję sędziego w tym sporze odgrywa Sekretarz Komitetu, Sołomachin. Widziałem w tej roli młodego Stanisława Zatłokę (w pierwszej obsadzie gra ją gościnnie Eugeniusz Kamiński). Zatłoka z dużą wrażliwością i kulturą stopniował narastające rozterki Sołomachina, po męsku prowadził trudną scenę finału.

Potapow, Batarcew, Sołomachin - oni rozgrywają główny przewód sprawy. Ale na sukcesie przedstawienia waży gra całego zespołu. Wycieniowana, z matematycznie konsekwentną zmiennością rytmów, podbarwiona różnorodnością ludzkich charakterystyk. Ciepło naszkicowała sylwetkę robotnicy, Motrosziłowej Ryszarda Hanin; Henryk Bąk z drapieżną ostrością odczytał postać zrutynizowanego ekonomisty, Ajzatulina; Aleksander Dzwonkowski jako stary majster Zjubin ujawnił w tej roli wiele ciepła i lapidarnej, robociarskiej mądrości; Konrad Morawski - inżynier Frołowski umiał połączyć rodzajowość sylwetki z namiętną swadą w swej obronie racji Potapowa: Marian Rułka z wielką pomysłowością zagrał epizod sympatycznego pedagoga z budowlanych kursów. W pozostałych rolach - Maria Chwalibóg (kasjerka), Sylwester Pawłowski (Czerników) i inni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji