Artykuły

Teatr nieobojętny (fragm)

Od pewnego czasu film polski wyprzedzi teatr, reagując szybciej i wrażliwiej na bolączki moralne naszego życia. Bliższy jest współczesności, dotyka spraw, które wszystkich żywo obchodzą. Obecny sezon przyniósł jednak (szczególnie w jego drugiej połowie) kilka premier, świadczących wyraźnie o tym, że współczesne problemy moralne nie są obce również teatrowi, który stara się podjąć, na miarą swych sił i środków, ową tematyką.

Wielką pomocą stała się tu dla naszych scen współczesna dramaturgia radziecka i sztuki innych krajów socjalistycznych. Ten nurt zapoczątkowały na scenach polskich sztuki Dworieckiego i Gelmana, Wampiłowa, Druce i Szukszyna. Spotkały się z żywym oddźwiękiem u publiczności, co zachęciło teatry do dalszej pracy nad nimi i poszukiwań w tej dziedzinie. W obecnym sezonie mieliśmy kilka udanych premier sztuk tego typu. A wiąz "My, niżej podpisani" Gelmana w Teatrze Popularnym w Warszawie, w Bydgoszczy i w innych miastach, ostra sztuka, ukazująca bezsilność uczciwego człowieka, który dostał się w tryby "układów", demaskująca oportunizm tych którzy gotowi są zawsze wypełnić polecenia zwierzchników, niezależnie od oceny moralnej. A więc "Gniazdo głuszca" Wiktora Rozowa, zagrane tak dobrze w Toruniu i w Teatrze Nowym w Warszawie. "Obudzili się rankiem" Szukszyna w Teatrze Powszechnym, "Gorzkie żale w stróżówce" węgierskiego pisarza Istvana Csurko na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego i kilka innych. Mówi się w tych sztukach prawdę o naszych kłopotach, nie lakieruje się ani lukruje niczego, wystawia się je z pasją po to, by walczyć ze złem.

Ostatnio przybyły do tej serii dwie nowe, ważne premiery. Jedną z nich jest przedstawienie sztuki Gelmana "Sprzężenie zwrotne" w Teatrze Na Woli. Po obejrzeniu tej sztuki na scenie MChAT-u w Moskwie, a nawet po przeczytaniu jej tekstu, wydawało mi się, że jest to jakby powtórzenie "Protokołu pewnego zebrania", pierwszej sztuki Gelmana, która przyniosła mu tak wielkie uznanie w ZSRR i poza granicami Kraju Rad. Tymczasem polska prapremiera "Sprzężenia zwrotnego" dowiodła, że jest inaczej, Dzięki bardzo wnikliwemu odczytaniu sztuki przez Andrzeja Rozhina; reżysera warszawskiego spektaklu, i dzięki dobrej grze aktorów, którzy w pełni zrozumieli intencje inscenizatora, okazało się, że jest to utwór głębszy niż "Premia".

Znów oglądamy tu ludzi uwikłanych w konflikty wynikłe z pracy. Znowu oglądamy trudne i niebezpieczne związki między ekonomiką i moralnością, sprzeczności pomiędzy prawdziwą postawą partyjna i frazesem, Działaczom, mieniącym się partyjnymi, przeciwstawia Gelman prawdziwych komunistów, którzy stawiają dobro społeczne ponad własne interesy i własną karierę. I oglądamy nie tylko incydentalną sprawę, wynikającą z winy tego czy innego funkcjonariusza, dyrektora, sekretarza, lecz ostrą wnikliwą krytykę wad, które trzeba przezwyciężyć, jeśli mamy dalej budować powodzeniem nowe, socjalistyczne społeczeństwo. Błąd polega na tym, mówi Gelman, że nie ma u nas dostatecznie szybko reagującej na sygnały z dołu kontroli. To zjawisko atakuje Gelman w "Sprzężeniu zwrotnym" ostro i frontalnie, ukazując, ile nas kosztuje. By je przezwyciężyć, trzeba kompetencji, uczciwości i odwagi. Nie zastąpi ich "dyspozycyjność" i ślepe posłuszeństwo wobec zwierzchników, które w pewnych warunkach może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Przedstawienie ma nie tylko głęboki sens ideowy i moralny, lecz także gorącą temperaturę, dużą dynamikę, dobry rytm i tempo. Przepojone jest partyjną myślą, znajdującą może najpełniejszy wyraz w ostatniej scenie, kiedy młody człowiek. wstępujący do partii, mówi o obowiązkach jej członka, przypominając jakby partyjny dekalog swym starszym towarzyszom.

Teatr Na Woli dysponuje jednym aktorem wielkiej miary. Jest nim Tadeusz Łomnicki. Do niego należy też finał przedstawienia. Gra I sekretarza Komitetu Obwodowego partii Łonszakowa. I gra go bardzo mądrze. Nie idealizuje tej postaci. Ukazuje, że jest to człowiek inteligentny, mądry, doświadczony, lecz bardzo pewny siebie, nadęty i liczący się z "układami", koniecznościami, jakie wynikają z powstałej sytuacji. Gniewa go popełniony błąd, który kosztować będzie miliony rubli. Lecz nie potrafi niczego już zmienić, a nawet ukarać winowajców. Sam ponosi przecież także część odpowiedzialności za to, co się stało.

Pozytywnym bohaterem sztuki jest I sekretarz Komitetu Miejskiego partii Sakulin. To on walczy do końca o zmianę niesłusznej decyzji, nie licząc się ani z własną karierą, postawioną na kartę, ani z nakazami moralnymi i posłuszeństwem wobec zwierzchników. Gra go skromnie i sympatycznie Jerzy Janeczek. Nie robi z Sakulina postaci niezwykłej, lecz ukazuje zwyczajnego, uczciwego i odważnego człowieka. Jakby chciał powiedzieć, że takich jak Sakulin jest wielu, a w każdym razie wielu być powinno.

Pyszny, z lekka satyrycznie zarysowany portret partyjnego dygnitarza średniego szczebla daje Marek Dąbrowski w roli sekretarza Komitetu Obwodowego do spraw ekonomicznych. Okuniewa odpowiedzialnego faktycznie za całą aferę. Nie przeczernia go, lecz wyśmiewa. Okuniew jest groźny tylko do chwili, aż zostanie zdemaskowany. Jego nadęta wielkość staje się wtedy już tylko żałosną nicością, bezwzględny wobec tych, którzy mu podlegają, jest uniżony i pokorny wobec swych przełożonych. Bardzo to typowa postawa dla tego rodzaju ludzi.

Galerię zróżnicowanych prawdziwych, dobrze podpatrzonych postaci, stwarzają: Józef Fryźlewicz, Zygmunt Maciejewski, Eugeniusz Robaczewski, Marian Rułka, Adam Ferency, Konrad Morawski, Maciej Borniński, Anna Borowiec, Maria Chwalibóg, Sylwester Pawłowski, Eugeniusz Kamiński, Krystyna Chmielewska, Jolanta Żółkowska, Wacław Kowalski i Przemysław Zieliński. Danuta Nagórna ma może najtrudniejszą rolę socjalistycznej Kassandry Wjaznikowej, która ostrzega przed grożącym niebezpieczeństwem, lecz której początkowo nikt nie chce wysłuchać. Gra inaczej niż reszta zespołu, pogłębiając postać psychologicznie, z romantyczną nutą w głosie. Sama się wzrusza i wzrusza chwilami widzów. Tę postać warto zapamiętać.

Bardzo dobrze brzmi przekład Jerzego Koeniga, który od kilku lat pracuje nad sztukami Gelmana, przyswajając je polskiemu językowi, rozumiejąc nie tylko ich kontekst, lecz także ich głębszy sens, aktualny również w naszym kraju. Właściwe rozwiązanie scenograficzne znalazł dla przedstawienia Wojciech Zembrzuski, wykorzystując architekturę i układ przestrzenny Teatru Na Woli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji