Artykuły

W człowieku jest bestia

- Podstawowym narzędziem pracy aktorki jest jej ciało. - A ono się psuje, starzeje, zaczyna szwankować - mówi STANISŁAWA CELIŃSKA. Trudno się z tym pogodzić, tym bardziej że proces wystawiony jest na widok publiczny.

Aktorka wszechstronna. Jej zdaniem nie bez powodu niebo jest "na górze", a piekło "na dole". Ono ma swoje dno. A w górę można się wspinać w nieskończoność. Gdy przed wojną aktorka wychodziła za mąż, oznaczało to zazwyczaj koniec jej kariery zawodowej. "Kochanie, najwyższy czas skończyć z tymi głupstwami" - mówił narzeczony, a ona godziła się na to bez protestów. - Może nie było to takie pozbawione sensu? - zastanawia się Stanisława Celińska. I to nie tylko dlatego, że trudno jest pogodzić cygańskie życie artysty z prowadzeniem domu.

Podstawowym narzędziem pracy aktorki jest jej ciało. - A ono się psuje, starzeje, zaczyna szwankować - mówi Celińska. Trudno się z tym pogodzić, tym bardziej że proces wystawiony jest na widok publiczny. Kobieta przestaje grać amantki, a na role matron czy szekspirowskich królowych jest jeszcze za młoda. Przychodzi kryzys. - Przeżywają to niemal wszystkie aktorki, nawet najbardziej znane jak Marilyn Monroe czy Elizabeth Taylor - tłumaczy. Stanisława Celińska pamięta moment, gdy dokonała swojego wyboru. Miała 25 lat i czekała na M1, które miała dostać dzięki oszczędnościom babci. - Mogłam zamieszkać tam sama. Z nikim się nie wiązać, mieć czas na własny rozwój artystyczny. Zostać kapłanką sztuki, która nie musi przejmować się światem zewnętrznym.

Wybrała jednak drugą drogę. Chciała łączyć sztukę z normalnym życiem. - Miałam ambicję być najlepszą aktorką, matką, żoną, kochanką. Towarzyszyło temu ogromne napięcie. Nie umiałam zostawić aktorstwa za drzwiami. I wtedy zaczęły się problemy - wspomina.

Teraz, mniej więcej trzydzieści lat później, jest jedyną aktorką, która publicznie przyznała się do alkoholizmu. Kiedy zaczęła pić, miała 36 lat. Telefony z propozycjami pracy przestały w końcu dzwonić. - Byłam strasznie zagubiona. Walczyłam i upadałam. W pewnym momencie nic bez alkoholu nie było możliwe, nawet zapięcie guzika - mówi. Przekroczyła granicę, za którą nie była sobą. - Mam uczulenie na alkohol - wyjaśnia Celińska. Gdy opowiada, jak wyszła z nałogu, nie boi się wielkich słów: cud i Bóg. - Chciałam kupić kolejne piwo. I nagle doznałam olśnienia, że przecież nie muszę tego zrobić. Uwierzyłam, że uda mi się przestać pić. To było jak dotknięcie Najwyższego, jak w Kaplicy Sykstyńskiej. Poczułam, że za tym piwem jest już tylko upadek. Granica, za którą jest śmierć. Śmierć na własne życzenie - opowiada. Nie bez powodu w powszechnym odczuciu niebo jest "na górze", a piekło "na dole". - Ono ma swoje dno. Dla mnie oznaczało to leżenie twarzą na bruku. A w górę można się wspinać w nieskończoność. Doskonalenie siebie nie ma granic. Wróciła do aktorstwa. Najpierw wystąpiła na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, gdzie zachwyciła publiczność szorstkim "Songiem sprzątaczki" Jonasza Kofty. Potem posypały się propozycje od reżyserów. W 2002 roku dostała nagrodę Feliksa za drugoplanową rolę kobiety z peepshow w "Oczyszczonych" Sarah Kane. Występowała tam niemal naga. - Najpierw bałam się, że widzowie, patrząc na mnie, będą czuli dyskomfort. A przecież kobieta ma prawo do miłości w każdym wieku. Trzeba było to pokazać.

Nie wszystkie granice w sztuce chce przekraczać. Odmówiła Krzysztofowi Zaleskiemu zagrania w spektaklu o świętych w Teatrze Telewizji. Była tam scena, w której plułaby na krucyfiks.

- Mogłabym podejść do tego czysto profesjonalnie, ale nie byłam w stanie tego zrobić, nawet na scenie. Zbyt dużo Mu zawdzięczam - mówi, podkreślając swą religijność. Odmawia też ról, które dotykają tematu dręczenia i zabijania dzieci. Kiedyś zaproponowano jej zagranie w sztuce "Szczury" Gerharta Hauptmanna w Berlinie. Cały czas wszystko mówiło jej "nie".

- Nie mogłam się, a może nie chciałam nauczyć niemieckiego, wymyślałam kolejne przeszkody. Dla mnie jako matki, dzieci to temat tabu. Zbyt ciężki, żeby go ruszać - wyznaje.

Uważa, że granice trzeba wyznaczać samemu. I dobrze ich pilnować. - Bo w człowieku jest bestia, która szaleje, panoszy się, niczego nie szanuje. Trzeba ją trzymać za pysk - zauważa dosadnie aktorka.

We wrześniu wróci do swojego pierwszego teatru - Współczesnego w Warszawie. W Rozmaitościach będzie występować gościnnie. Chce grać w teatrze mniej ekspresyjnym, w większym stopniu opartym na pewnym chłodzie intelektualnym. - Nie można cały czas iść na całość, szokować. To prowadzi na manowce. W teatrze musi być tajemnica. Nie bez powodu u Eurypidesa czy Szekspira wszystkie okrucieństwa działy się za sceną. Czasami warto się wycofać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji