Artykuły

Zbigniew Zapasiewicz był aktorem z najwyższej półki. Wspomnienie

Znaliśmy go z takich filmów jak "Ziemia obiecana", w którym zagrał Kesslera czy "Doktor Murek", w którym wcielił się w postać Pawła Junoszyca. W sobotę mija 10 lat od śmierci wybitnego aktora i reżysera Zbigniewa Zapasiewicza. Zmarł w wieku 75 lat. Warto przypomnieć, że Zbigniew Zapasiewicz miał też epizody poznańskie. Grał i reżyserował w Scenie na Piętrze. Interpretował teksty w spektaklach "Verba Sacra".

Był narratorem w zrealizowanym przez poznańskie Studio Filmów Animowanych serialu "14 bajek z Królestwa Lailonii" Leszka Kołakowskiego.

W Scenie na Piętrze po raz pierwszy oklaskiwaliśmy go na początku lat 80. w spektaklu "0 winie, zbrodni i zmartwychwstaniu przez miłość" według Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Stanisława Brejdyganta. Druga połowa lat 80. przyniosła sztukę "Sami ze wszystkimi" Aleksandra Gelmana w reżyserii Marka Okopińskiego, w której zagrał z Barbarą Wrzesińską oraz "Lustra" Dimitrija Frenkela Franka. Zapasiewicz reżyserował tę sztukę i zagrał w niej ze swą żoną Olgą Sawicką. Z nią również wystąpił w "Kwiatach polskich" oraz w "Powrocie pana Cogito". Sawicka razem z Leonem Charewiczem i Sławomirem Orzechowskim zagrała również w wyreżyserowanej przez Zapasiewicza w 2003 roku "Ławeczce" Gelmana. Oglądaliśmy go również w cyklu "Ring".

- Charakterystyczne dla Zapasiewicza było to, że uwielbiał pracować nad sztuką bardziej niż potem w niej grać. Często wahał się czy jest twórcą, czy odtwórcą. Opowiadał, że na pewnym spotkaniu z publicznością, gdy jedni chwalili go, że jest wspaniałym twórcą inni, że odtwórcą, a on ciągle miał wątpliwości pewien mężczyzna wstał i powiedział: - Panie Zapasiewicz niech pan się nie przejmuje. Pan jest dotwórcą. Taki sposób myślenia bardzo mu się spodobał.

- W pracy był zimny. Nie było u niego takich emocji jak u innych reżyserów, lecz był niezwykle precyzyjny. Wiedział czego chce, ale dawał się przekonywać jeśli znalazło się rozsądny argument - wspomina szef Sceny na Piętrze Romuald Grząślewicz.

Związany również ze Sceną Piotr Żurowski dodaje: - Premiera "Ławeczki" była artystycznym sukcesem. Uczestniczyliśmy w kilku festiwalach teatralnych. Nie wiedziałem, że na każdy spektakl będzie przyjeżdżał, by wszystkiego dopilnować. Jego oddech czułem zawsze na plecach, ale najczęściej było to serdeczne klepnięcie po ramieniu.

Animator i reżyser cyklu "Verba Sacra" Przemysław Basiński tak wspomina Zbigniewa Zapasiewicza: - Pamiętam go od studiów na ówczesnej PWST w Warszawie. Był jednym z najbardziej ulubionych naszych pedagogów. Był nie tylko człowiekiem, który potrafił rozmawiać na każdy temat, ale i ciekawie postawić problem artystyczny. Doświadczyłem tego, gdy realizowałem ćwiczenie z Różewicza. Nie czułem tego od strony psychologicznej. Wtedy on powiedział, że niektóre rzeczy można zrobić technicznie. A ponieważ w tej scenie występowały dwie dziewczyny stwierdził, że można rzecz rozwiązać poprzez ich sposób mówienia i scena została ustawiona. Jego interpretacja "Kazań" Piotra Skargi na "Verba Sacra" była wielkim przeżyciem nie tylko dla stałych bywalców, ale i dla tych którzy przyszli okazjonalnie. Pamiętam, że jeden z polityków przeżył szok, że tekst sprzed kilkuset lat w takiej interpretacji jest tak niesamowity. Pamiętamy też jakie ogromne wrażenie wywołał interpretacją tekstów Herberta podczas "Wielkiej gali herbertowskiej". Jeszcze dwa tygodnie przed jego śmiercią rozmawialiśmy o planach. W listopadzie miał przyjechać na "Wielką galę Beniowskiego". Był moim zdaniem jedynym aktorem, który dzierżył rząd dusz po Holoubku i Łomnickim. Był ostatnim z tej najwyższej półki. Należał do elity, która potrafiła mówić teksty najstarsze jak i współczesne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji