Artykuły

Sonia i Raskolnikow

- Jeśli dostaję rolę, która nie jest dla mnie, to tym bardziej mam ochotę się jej podjąć. Wiele razy się przekonałam, że kiedy dostaję takową, to świetnie mi się nad nią pracuje - mówi EDYTA ŁUKASZEWSKA, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu.

Z aktorami Edytą Łukaszewską [na zdjęciu] i Radosławem Elisem rozmawia Sylwia Lecha:

Pani Edyta i pan Radosław, aktorzy teatralni, mają na swym koncie także role serialowe. Czy są one trudniejsze?

E.Ł.: - Dla mnie nie ma różnicy między grą w serialu, czy filmie, a w teatrze. To jednak zależy od roli. Jeśli jest ona trudna i skomplikowana psychologicznie, to nie ma wtedy znaczenia. Tak samo trzeba się do niej porządnie przygotować i oddać jej bezgranicznie. Różnica jest tylko taka, że w przypadku roli filmowej trwa to krócej.

R.E.: - Praca w teatrze jest bardziej wymagająca, kosztuje więcej wysiłku, ale przez to jest ciekawsza. Gra w serialach daje natomiast możliwość, nie ma co ukrywać, zarobienia większych pieniędzy.

Co zadecydowało o wyborze aktorstwa, jako sposobu na życie?

E.Ł.: - Odczuwałam potrzebę uczestniczenia w tworzeniu świata fikcji. Próbowałam pisać, ale mi nie wychodziło, a do malowania miałam dwie lewe ręce. Interesowała mnie też muzyka i kochałam taniec. To wszystko udało mi się połączyć w aktorstwie.

R.E.: - Pewnie lenistwo, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy... Już w liceum jeździłem na konkursy recytatorskie. Miałem wtedy okazję spotkać panią Ewę Różbicką, która wówczas przygotowywała kandydatów do egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej i prowadziła warsztaty recytatorskie. Zdecydowałem się zdawać. Udało się. Ukończyłem szkołę, znalazłem pracę w zawodzie i tak już zostało. Dziś trudno mi sobie wyobrazić, że mógłbym robić coś innego.

Rola, do której chętnie się wraca?

E.Ł.: - Najczęściej do tych, których nie udało mi się w pełni zbudować. Gdybym miała możliwość zagrania ich ponownie, to byłabym zachwycona. To na przykład rola Antygony, jeszcze w dyplomie u Bożeny Suchockiej. Byłam chyba wtedy za mało dojrzała. To także postać Jewdochy w "Sędziach" Stanisława Wyspiańskiego. Spektakl ten nie do końca nam się udał i nie potrafiłam w tej inscenizacji zrealizować wszystkiego, co bym sobie wymarzyła.

R.E.: - Jest ich wiele. Prawdziwą szkołą zawodu była dla mnie, młodego aktora, rola Raskolnikowa w "Snach". To także rola musicalowa Chrisa w "Miss Sajgon", ze względu na to, że całe libretto było śpiewane. Ciepło wspominam Natana w spektaklu "Sędziowie", postać, wydawałoby się sprzeczną z moim charakterem. To są role, do których wracam i czerpię z nich pracując nad innymi. Mam jednak nadzieję, ba, mocno wierzę, że te najważniejsze są jeszcze przede mną.

Rola nie dla mnie?

E.Ł.: - Nie ma takiej. Jeśli dostaję rolę, która nie jest dla mnie, to tym bardziej mam ochotę się jej podjąć. Wiele razy się przekonałam, że kiedy dostaję takową to świetnie mi się nad nią pracuje. To się zdarzyło na trzecim roku studiów, kiedy grałam u Zbigniewa Zapasiewicza Sonię w "Trzech Siostrach". Uważałam, że pasuję na Maszę. Byliśmy z reżyserem zadowoleni, bo Sonia była inna niż zwykle. Znalazłam w niej wiele pokładów szaleństwa, a wydawało mi się, że to postać nudna i stonowana.

R.E.: - Chyba nie ma takiej. Wszystko zależy od reżysera, od tego, co chce z daną rolą zrobić i za jej pomocą przekazać. Odmówiłbym jednak roli, która uwłaczałaby widzowi.

Rola marzenie?

E.Ł.: - Chciałabym zagrać Lady Makbet. Do tej pory grały ją brunetki o ostrych rysach. To byłby wielki kontrast, gdyby wcieliła się w nią blondynka.

R.E.: Jest ich wiele i mam nadzieję, że się spełnią. Chciałbym jeszcze zagrać w musicalu i coś klasycznego, jakąś rolę Szekspirowską. Nie grałem jeszcze we współczesnym dramacie amerykańskim.

Czy w czasach, kiedy w serialach i filmach grają studenci psychologii, trudniej jest być aktorem?

E.Ł.: - Zawsze było trudno być aktorem. My chcemy być ambitni i mamy swoje miejsce, gdzie możemy się realizować. Nie przeszkadza mi, że pani po psychologii zostaje telewizyjną gwiazdą, bo wiem, że jakby stanęła do konkursu na najlepszą aktorkę na scenie, to poniosłaby klęskę.

R.E.: - Na pewno trudniej jest o pracę w serialach... Często niestety o wyborze obsady decydują nie umiejętności, a znajomości i koneksje. Co nie znaczy, że student psychologii nie może być lepszym aktorem, niż ja. Kiedyś jednak większą uwagę przywiązywano do profesjonalnego przygotowania danej osoby do wykonywania zawodu aktora. Dziś również trudniej jest o pracę w teatrze, ale nie jest to bynajmniej zasługa studentów psychologii...

Dlaczego Edyta i Radosław wybrali właśnie Teatr Nowy w Poznaniu?

R.E.: - Skończyła się moja umowa z Teatrem Narodowym w Warszawie i jednocześnie dostałem interesującą propozycję w Teatrze Nowym.

E.Ł.: - Przyjechałam w sobotę na spektakl do Teatru Nowego. Po jego zakończeniu zostawiłam w recepcji list polecający do dyrektora Eugeniusza Korina. W poniedziałek... zadzwonił do mnie i powiedział, że potrzebuje właśnie takiej aktorki.

Co pani w tym liście napisała?

E.Ł.: - Nie pamiętam. Ale pomagał mi go ułożyć Robert Gonera, za co jestem mu wdzięczna.

Jaką aktorką jest pani Edyta?

R.E.: - Nieobliczalną, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

A pan Radosław aktorem?

E.Ł.: - Zaskakującym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji