Artykuły

Z wielkiej miłości do małego teatru

Teatr z Polski 6 obchodzi 20. urodziny. O historii tej gdańskiej sceny mówi jej twórca, aktor Ryszard Jaśniewicz.

Teatr z Polski 6 istnieje już 20 lat. Jak to się zaczęło?

- Dużo, dużo wcześniej, bo ponad pół wieku temu na scenie Teatru Miniatura. Jeszcze przed szkołą teatralną. Reżyser Natalia Gołębska, która przygotowywała mnie do egzaminów, zaproponowała, abym wstąpił do zespołu. Pierwszym spektaklem, w którym wziąłem udział, był "Flisak i Przydróżka". Kazano mi znosić z podestu piękną Syrenkę. Tyle razy ją nosiłem, ze spektaklu na spektakl, że się... zakochałem. Nie tylko w tej dziewczynie, ale i w teatrze. Tamta młodzieńcza miłość do sceny wciąż trwa. Ale początki Teatru z Polski 6 to rok 1998 roku i monodram Gabrieli Pewińskiej "Sukinsyn" pamięci Ernesta Hemingwaya. Zachwycił mnie, postanowiłem go zrobić. Tak oto, rok później, 26 listopada narodziła się moja scena monodramu. Granie w pojedynkę to zmierzenie się z prawdziwym warsztatem aktorskim, co daje ogromną radość, a jak wiadomo aktorstwo nie powinno być działaniem przynoszącym wyczerpanie i napięcie, lecz sztuką uszczęśliwiającą. Sam na scenie czuję się szczęśliwy. Spełniony.

Pierwsza premiera?

- W słynnej sopockiej kawiarni pani Krystyny Przyjemskiej. Niezwykła atmosfera przedwojennego paryskiego bistra była gotową scenografią. Niezwykły był też popremierowy bankiet, niejako dalszy ciąg spektaklu. Do kawiarni wtaszczyliśmy prawdziwą, rybacką łódź i w niej ustawiliśmy wszystkie potrawy. Inspiracją była miłość pisarza do natury i kobiet. Hemingwayowską ucztę wymyśliła mistrzyni przyjęć Ewa Liguz-Borowiec, od zarania przyjaciółka naszego teatru. Jej stołem Szekspirowskim zakończył się też monodram, którego bohaterem był Falstaff. Na stole był Falstaffowski brzucho, zrobiony z budyniu i galaretki truskawkowej. Ale i Piersi Pani Ford z sutkami z marcepana...

Wcielasz się w wiele postaci. W monodramie inspirowanym "Kubusiem Fatalistą" Diderota grałeś aż pięć ról.

- Jako młody chłopak miałem szczęście rozmawiać z wielkim aktorem teatru niemieckiego Ernstem Schroederem, który w jednym spektaklu stworzył wiele kreacji modelując tylko głos. Byłem zachwycony! Mistrz powiedział mi wtedy, że owo naśladowanie głosu to jest piękna zabawa w teatr. Tak się bawią dzieci, i tak można tworzyć teatr wyobraźni.

Stworzyłeś teatr z tego co znalazłeś na scenie. Sznurek, kij od miotły, taboret i koń jak żywy! Jesteś tu sam sobie aktorem, reżyserem, krawcem i szewcem.

- Teatr to dla mnie zabawa i świętość jednocześnie. Tu wszystko jest możliwe. Tu jest siła, dały mi ją moje dawne role antyczne, Odys, Edyp... Istotą naszej sceny jest intymność i prostota. W ciągu tych 20 lat wystawiłem 15 monodramów. Ostatnie 13 premier odbyło się w Domu Zarazy. To dla naszego teatru najważniejszy czas. Zaprosiła nas szefowa tego miejsca pani Danuta Poczman. Stworzyła tu pierwszy w Oliwie teatr. Atmosfera tej sceny nie ma sobie równych. W roku 2008 zagrałem tu, pierwszy po operacji serca, monodram "Moje serce - wielkie monologi dramatu polskiego". Chirurg Rafał Pawlaczyk, który mnie operował był na widowni. Pamiętam, gdy przed zabiegiem w szpitalu tłumaczył etapy operacji. Zaufałem mu, bo w fenomenalnej gestykulacji jego rąk zobaczyłem największych mistrzów teatru lalek. On też okazał się mistrzem.

Twoje monodramy to opowieść o wielkiej miłości do teatru.

- Do ludzi przede wszystkim. Teatr opowiada o ludziach. Bohaterem moich spektakli jest Aktor. Niezmiennie boryka się ze światem, teatrem, z sobą. Ze swoimi słabościami i tęsknotami. Z wierszem i autorem. Z innymi uczestnikami scenicznej doli i niedoli, tak z pacynką jak i z Mickiewiczem. Czasem pyszni się wielkimi rolami, ale też stoi w kącie sceny w wyobraźni budując swój Największy Teatr Świata. O tej pięknej choć trudnej miłości do teatru najwięcej mówią monodramy z ostatnich dwóch lat według sztuk Gabrieli Pewińskiej. "Aktor" to opowieść o mistrzu żarliwego monologu, który skrada się do dawnego teatru w poszukiwaniu utraconej na zawsze pamięci. W "Królu" z kolei zapomniany przez Boga i ludzi Stary Aktor w małym pokoju biednego mieszkania tworzy swój własny teatr ogromny. Czeka aż w drzwiach stanie rola jego marzeń. Wie, że choć na scenie jego życia śmierć szykuje się do roli, to on tu umrze ostatni.

Ze sceny mówisz o sprawach ważnych. W "Pajacach" Stary Aktor piekli się: "Jestem wrogiem umierania. Scena to życie. Żyję, bo gram. Nigdy nie umrę. Śmierć w wiersz się nie wciśnie. Szekspirem ją załatwię! A może i Słowackim, kto wie, może i Słowackim"...

- Stary Aktor... A tak niedawno grałem Don Juana (śmiech), starymi aktorami byli za to moi mistrzowie sceny, inspiracją - wybitni pedagodzy krakowskiej szkoły teatralnej, prof. Górecki, który zalewał się łzami, gdy student nie opanował pamięciowo "Pana Tadeusza", także moi pierwsi wielcy reżyserzy: Hubner, Rotbaum, Jarocki, Straszewska, Karczewski. Moi mistrzowie...

Nauczyli mnie, że teatr jest sztuką iluzji, że to co się dzieje na scenie to świat nie do końca dostępny zmysłom. Że teatrem może być jedno słowo. Jedno słowo może tworzyć gigantyczne konstrukcje scenografii i interpretacji! Słowo może być dźwiękiem i światłem, ciszą i muzyką. Wszystkim.

Wśród wielu postaci, które zagrałeś moją ulubioną jest pan Szpilka z monodramu twojego autorstwa "Wielkie pranie" z 2009 roku. Inteligentny, dowcipny tekst i jak zagrany! Wcielasz się tu w rolę pięcioletniego brzdąca, który wpadł w wiry historii.

- To też moja historia.

O czym dziś marzysz?

- Żeby zatrzymać czas. By nie dać mu się, jak bohater mojej jubileuszowej premiery. W "Masce" Gabrieli Pewińskiej Stary Aktor wygłasza mowę sądową. Oskarżonym jest Bezwzględny Czas, który - jak mówi starzec: "...jest odpowiedzialny za to, że zamiast stać na scenie w blasku reflektorów muszę ukrywać się w szafie przed śmiercią! Śmiercią, której ręka już nie raz pukała do tych drzwi, a raz nawet próbowała wejść bez pukania i elegancko się z moją ręką przywitać. Czas dokonał na mnie ludobójstwa i jako taki musi ponieść karę"...

Stary Aktor znalazł jednak sposób, by Bezwzględny Czas przechytrzyć. Wie, że musi wrócić, by... nie odejść. I ja w tym monodramie wracam. W tej podróży - z wielkiej miłości do małego teatru - od 20 lat towarzyszy mi żona, współtwórca tej sceny. Jej składam hołd. Każde wypowiedziane ze sceny słowo.

"Maska", jubileuszowa premiera, 29 września, godz. 18. Dom Zarazy w Oliwie.

---

RYSZARD JAŚNIEWICZ

Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Aktor, reżyser, pedagog, poeta. Grał i reżyserował m. in. w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (1971-83), gościnnie w Teatrze Miejskim w Gdyni i Theatre Les Dechargeurs w Paryżu. Był dyrektorem artystycznym Teatru Dramatycznego w Słupsku oraz kierownikiem artystycznym Centrum Edukacji Teatralnej w Gdańsku. W roku 1999 zainaugurował własną scenę Teatr z Polski6 . Te dwadzieścia lat to 15 premierowo wystawionych monodramów. Prowadzi warsztaty poetyckie "Jaśniewicz recytuje, spróbuj i Ty!".

--

Ryszard Jaśniewicz w monodramie "Aktor"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji