Artykuły

PiS nie zabroni aktorom czy muzykom grać i zarabiać. Ale może mieć wpływ na ich ubezpieczenie

W programie PiS mowa o przyznawaniu przez specjalną komisję "statusu artysty zawodowego". Czy to kolejny krok w stronę otwartej cenzury w Polsce? Nie. Ale ten stary już pomysł nie jest wolny od wad - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Pomysł ustawy o "statusie artysty zawodowego" wraca co jakiś czas w przekazie PiS od co najmniej dwóch lat. Mówiąc najkrócej, chodzi o to, by artyści zarabiający mniej niż określona kwota mieli prawo do specjalnych warunków ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego - do dopłat do składek ZUS. W języku PiS "status artysty" to "status uprawnionego do specjalnych warunków ubezpieczenia". A ponieważ trudno nieraz ustalić, kto z punktu widzenia prawa jest artystą - nie ma "dyplomowanych" pisarzy, a wielu artystów wizualnych, muzyków czy reżyserów nie ukończyło studiów kierunkowych - miałaby o tym decydować specjalna komisja, oceniając dorobek kandydata. Takie komisje miałyby działać przy stowarzyszeniach branżowych, które współpracowałyby z ministerstwem.

Wbrew twitterowym rewelacjom powielanym m.in. przez "Dziennik Gazetę Prawną" ani w programie PiS, ani w przesłanym stowarzyszeniom twórczym projekcie ustawy nie ma mowy o tym, że "kto weryfikacji nie przejdzie, nie będzie mógł zawodowo zajmować się działalnością artystyczną". Nikt nie zabroni aktorom czy muzykom niemającym proponowanego przez PiS "statusu" grać i brać za to pieniędzy.

Wsparcie dla artystów jak dla księży

Przed rokiem zwołana przez wiceminister kultury Wandę Zwinogrodzką Ogólnopolska Konferencja Kultury proponowała, by mniej zarabiający artyści mieli prawo do dofinansowania podobnie jak duchowni, których składki dotowane są z Funduszu Kościelnego. W tym celu powstałby specjalny "Fundusz Wsparcia Artystów" albo "Krajowa Izba Artystów", w zależności od wersji projektu. Na konferencji była zresztą mowa o tym, że liczba zainteresowanych artystów mogłaby być zbliżona do liczby duchownych i zakonnic w Polsce (ok. 60 tys.). Jaki miałby być próg dochodowy, poniżej którego przysługiwałyby benefity, nigdy nie powiedziano.

Pomysł popierali wtedy ludzie kultury, tacy jak pisarz Zygmunt Miłoszewski z Unii Literackiej czy Magdalena Lankosz z Gildii Reżyserów Polskich. Środowiska twórcze brały bowiem udział w konsultacjach projektu - inaczej niż przy większości działań z zakresu polityki kulturalnej Glińskiego.

Nie oznacza to jednak, że pomysł PiS nie niesie ze sobą zagrożeń i że nie ma wad.

Przeczytaj projekt ustawy o statusie artysty zawodowego (patrz link poniżej).

Co może minister zrobić artystom

Po pierwsze, kolejne wersje projektu dają ministrowi kultury bezpośrednią i samodzielną kontrolę nad kilkoma kluczowymi aspektami socjalnego funkcjonowania artystów. To minister w drodze rozporządzenia ma określać, jaki jest próg przychodu pozwalający się ubiegać o ubezpieczeniowe benefity. To minister będzie według projektu decydować, jakie kryteria muszą spełnić stowarzyszenia mające "status reprezentatywności". A one mają decydować o benefitach dla artystów bez formalnego wykształcenia i tytułu zawodowego.

Po drugie, pomysł daje dużą siłę stowarzyszeniom twórczym, które nie zawsze cieszą się zaufaniem artystów. Mocno w prace nad projektem zaangażowany jest np. Związek Polskich Artystów Plastyków, z którym wielu cenionych polskich artystów wizualnych nie chce mieć nic wspólnego, a którego szef Janusz Janowski jest jedną z twarzy "dobrej zmiany" w kulturze i osób bliskich władzy. A ponieważ to minister będzie miał wpływ na to, kto będzie decydował o benefitach, istnieje ryzyko, że artyści czy stowarzyszenia bliskie rządowi będą faworyzowani w tak ważnej sprawie jak ubezpieczenie. Przy braku tytułu magistra sztuki to te stowarzyszenia decydowałyby o uprawnieniach artysty.

Rządy PiS niosą wiele zagrożeń dla kultury. Projekt ustawy o statusie artysty nie jest jednak największym z nich. Dużo groźniejsze jest dewastowanie dyplomacji kulturalnej, widmo cenzury grantowej, zniszczenie autonomii ważnych instytucji, takich jak Polski Instytut Sztuki Filmowej, czy niszczenie teatrów czy muzeów. Wreszcie, pompowanie dziesiątek milionów złotych w prorządowe prawicowe organizacje czy "dzieła" Tadeusza Rydzyka, a przede wszystkim - wizja kultury jako pasa transmisyjnego skrajnie prawicowych wartości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji