Artykuły

Polityk prosi o pomoc pisarza

- W tej sztuce ścierają się dwie wizje rozwoju Polski, mówi Wojciech Tomczyk, autor "Imperium". Tą premierą w poniedziałek rozpoczyna sezon Teatr TV w Jedynce. Rozmowa Małgorzaty Piwowar w Rzeczpospolitej.

Małgorzata Piwowar: "Imperium" opowiada o spotkaniu premiera Eugeniusza Kwiatkowskiego z pisarzem Melchiorem Wańkowiczem w 1936 roku. Rzeczywiście miało ono miejsce?

Wojciech Tomczyk : Na pewno znali się i tak mogła wyglądać jedna z ich rozmów, choć to tylko domniemanie, fikcja literacka. Kwiatkowski prosi pisarza o pomoc w wypromowaniu mitu Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ścierają się w tej sztuce dwie wizje rozwoju Polski. Pierwszą jest budowa imperium kolonialnego. Ta wizja - jak pokazał czas - przegrała. Młodzi ludzie, zachęcani do emigrowania, osiedlali się w tzw. przyszłych koloniach - w Angoli, Argentynie czy Mozambiku. Odpowiedzią był pogląd, że wystarczy jeden rocznik emigrantów, który zostanie w Polsce, by zbudować Centralny Okręg Przemysłowy. Taki też jest spór między Wańkowiczem a Kwiatkowskim. "Imperium" opowiada też o pisarzu dokonującym wyboru między prywatnymi ambicjami literackimi a służbą państwu.

Wcześniej Wańkowicz zajmował się już propagandą, więc skąd u niego wątpliwości?

- Po I wojnie rzeczywiście był zaangażowany w propagowanie działań kolejnych rządów. Miał już doświadczenie wyniesione z pracy w propagandzie, ale opowiadamy o sytuacji po zamachu majowym i w kraju nie wszystko szło tak jak powinno. Wańkowicz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ofiarą machinacji polityków padł też Kwiatkowski, który miał przez to pięcioletnią przerwę w pracy dla kraju.

"Imperium" powstało na zamówienie Teatru TV, podobnie jak pana "Marszałek". Czy uważa pan, że Teatr TV powinien być zdominowany przez tematy historyczne?

- Jestem pisarzem. Piszę o tym, co mnie interesuje. Nawet jeśli na zamówienie, to zawsze o tych, o których rozmawiało się u mnie przy stole, którzy byli dla mnie żywą historią. W przypadku marszałka Piłsudskiego - w mojej rodzinie nie było jego kultu, a ja też nie napisałem sztuki, która by ów kult propagowała. A Eugeniusz Kwiatkowski to postać bardzo wyrazista, można napisać sztukę o jego powojennej współpracy z komunistami, którą podjął jako bodaj jedyny poważny polityk sanacyjny. Ale gdyby nie jego praca, bylibyśmy w innym miejscu: jemu zawdzięczamy m.in. budowę Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Tymczasem pozostaje jednym z najmniej znanych i docenianych ludzi w polskiej historii XX wieku.

Nie mniej istotny jest temat pisarzy do wynajęcia.

- Odwieczny jak flirty twórców z władzą. Nie mam raczej szerokich doświadczeń w tej sprawie, bo piszę swoje i albo się to ukazuje, albo, powiedzmy otwarcie, mam przerwę w pracy twórczej. Rozumiem dramat Wańkowicza w sytuacji, kiedy zostaje zaproszony do Kwiatkowskiego. Argument, że zarabiał w reklamie, został użyty przeciw niemu, żeby złamać jego opór. Kwiatkowski wie, że rozmawia z autorem w pełni sił twórczych, mającym klucz do ludzkich serc. Nie zdajemy sobie dziś sprawy, jakim kultem był on otoczony jako autor "Na tropach Smętka". Miał status taki jak dziś Robert Lewandowski.

To znaczy, że współcześni twórcy nie flirtują z władzą?

- Moim zdaniem w Polsce są teraz dwa oddzielne życia publiczne. Nie jest tak źle, jak było - kilka lat temu był jeden tzw. główny nurt i nie było w nim miejsca dla wielu ludzi.

***

Pełna wersja rozmowy: www.rp.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji