Artykuły

Widzowie muszą zobaczyć na scenie prawdę o sobie

- Jeśli przedstawiamy autentyczną historię, widzowie nam ufają, podążają za spektaklem i chcą rozmawiać o tym, co trudne. I to jest siłą cyklu "Dziecko w sytuacji" - z dyrektorką Teatru Powszechnego w Łodzi Ewą Pilawską rozmawia Barbara Kulesza-Gulczyńska w miesięczniku Sygnał.

Barbara Kulesza-Gulczyńska: Ulegając obiegowemu stereotypowi, można by sobie wyobrażać, że młody człowiek w teatrze otwiera pod siedzeniem chipsy, przegląda Facebooka albo zwyczajnie się nudzi, bo ta dziedzina sztuki nie dostarcza mu tak wielu bodźców, jak media elektroniczne. Jak rzeczywiście zachowuje się dziecko czy nastolatek w teatrze?

Ewa Pilawska: Zachowuje się tak samo jak osoba dorosła. Nie ma tu większej różnicy, to nie jest związane z wiekiem. Problem leży gdzie indziej. Uważam, że zadanie jest zawsze po stronie teatru. Jeśli realizujemy mądry, ważny spektakl (czyli odpowiadamy sobie na trzy najważniejsze pytania: o czym? Po co? Dla kogo?), to widz za nim podąża, jest zainteresowany i pochłonięty akcją. Jeśli spektakl nie ma wartości artystycznej - nudzą się wszyscy. Niedawno w jednym z teatrów widziałam dorosłych jedzących chipsy.

Dlaczego właśnie teatr jest Pani zdaniem przestrzenią sprzyjającą dialogowi z młodymi ludźmi na ważne, trudne tematy? Czy jest w nim coś, co szczególnie skłania do refleksji i pomaga zmierzyć z wyzwaniami codzienności?

- Teatr ma misję, to przestrzeń szeroko pojętej edukacji, która nas otwiera. Jest autentyczny, odziera nas z gadżetów i bezpiecznych ucieczek. Co najważniejsze - opiera się na bezpośrednim kontakcie człowieka z człowiekiem. To wartość nie do przecenienia, nic nie jest w stanie tego zastąpić. Proszę spojrzeć, od ilu lat towarzyszy nam teatr - również współczesne technologie nie są w stanie zastąpić spotkania "człowiek - człowiek".

Jakich problemów dotykały dotychczas spektakle prezentowane w ramach programu "Dziecko w sytuacji"? W jaki sposób wybierali Państwo te zagadnienia? Czy, Pani zdaniem, są to uniwersalne problemy okresu dojrzewania, czy też współczesna młodzież mierzy się z wyzwaniami, których nie doświadczyli ich rodzice czy dziadkowie?

- Problemy, o których mówimy są absolutnie uniwersalne - rozwód, inicjacja seksualna, śmierć bliskiej osoby. Pojawiają się też zjawiska mocno związane z współczesnością, ale one też dotyczą spraw ponadczasowych. Na przykład "Dziewczyna jak ta" pokazuje, jak poważny jest problem hejtu w Internecie. Kiedyś działano tak samo, tyle że innymi metodami - za pomocą plotki i pomówień niszczono ludzi w najbliższym otoczeniu. Teraz dzięki sieci i nowoczesnym technologiom można zrobić to w natychmiastowym tempie - wystarczą media społecznościowe czy SMS wysłany z anonimowej komórki. Skala tego problemu w środowisku młodych ludzi jest zatrważająca i daleko przekraczająca wyobraźnię ich rodziców.

Bardzo świadomie wybieram teksty, poszukuję nowych sztuk. Niestety dramaturgia polska nie podejmuje tych tematów, dużo więcej jest anglojęzycznych tekstów, dlatego najczęściej sięgam po sztuki kanadyjskie, brytyjskie, australijskie. Wszystkie mówią o ważnych sprawach i tłumaczone są specjalnie dla nas przez Elżbietę Woźniak. Uważam, że w teatrze trzeba mieć wrażliwość, odwagę otwierania nowych drzwi, ciekawość nowych przestrzeni. To wszystko składa się na ryzyko artystyczne, bez którego teatr jest skostniały. Dlatego w ramach "Dziecka w sytuacji" prezentujemy prapremiery - pierwsze prezentacje w Polsce. Wyjątkiem jest "Ony" Marty Guśniowskiej, jeden z ciekawszych tekstów, z którymi spotkałam się w ostatnich latach.

Wybierając sztukę, myślę o tym, jaki temat chciałabym podjąć. Ale zdarza się też tak, że trafiam akurat na ważniejszy tekst, poruszający zupełnie inny problem i decyduję się na niego. To jak w twórczości - nie zawsze da się przewidzieć efekt końcowy, bo genialny pomysł może przyjść do nas nagle. Mogę chyba jednak powiedzieć, że "mamy nosa". W czerwcu pokazaliśmy prapremierę "Dotknąć pustki" Davida Greiga, piękną historię o odpowiedzialności - za życie i podejmowane decyzje. W trakcie prób dostaliśmy wiadomość od tłumaczki, że sztuka jesienią będzie miała prapremierę na londyńskim West Endzie. Często słyszę, że wyznaczamy trendy. Anegdotycznie mówiąc, tak było też 20 lat temu, kiedy zdecydowałam się wystawić polską prapremierę "Szalonych nożyczek". Nikt wówczas nie wierzył w sukces, koproducent się wycofał, zespół miał ogromne wątpliwości. Uparłam się i podjęłam to ryzyko artystyczne, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami. Dzisiaj to jeden z najczęściej granych spektakli w Polsce i mam wielką satysfakcję, że mogłam go wprowadzić na polskie sceny. Daje widzom radość, a teatrom przyjemność z grania.

Jak powinno wyglądać przedstawienie teatralne dla dzieci i młodzieży, które poruszyłoby ważne zagadnienia (takie jak np. śmierć bliskiej osoby, rozstanie rodziców, ale i kwestie związane z odpowiedzialnością za swoje czyny czy radzenia sobie z własnymi emocjami), równocześnie angażując widza i zachęcając go do własnych przemyśleń, bez moralizowania i jedynych słusznych odpowiedzi?

- Młodych ludzi trzeba traktować tak samo jak dorosłych widzów, praca nad spektaklem dla młodzieży niczym się nie różni od pracy nad innymi tytułami. Zawsze staram się realizować teatr, który mnie również by zaciekawił. Spektakle w ramach "Dziecka w sytuacji" stanowią zamkniętą całość. Po nim odbywa się warsztat, którego autorską koncepcję przygotowuje aktor i specjalista od edukacji teatralnej w naszym Teatrze Andrzej Jakubas. Wspólnie z nim warsztaty prowadzą filozofowie, edukatorzy seksualni, psychologowie - w zależności od tematu spektaklu. W "Dziecku w sytuacji" nie chodzi tylko o to, żeby pokazać spektakl. Ważne, żeby spektakl wywołał tematy do rozmowy. Czasem prowadzący proszą nauczycieli i opiekunów o wyjście, bo dzięki temu młodzież bardzo się otwiera.

Przede wszystkim trzeba unikać dydaktyzmu, bo on już na starcie skazuje nas na porażkę. Widzowie muszą zobaczyć na scenie prawdę o sobie. Na przykład w "Siedemnastu" oglądają nastolatków, którzy kończą szkołę i nie wiedzą, co zrobić dalej ze swoim życiem. Po "Dotknąć pustki" (spektaklu, który inspirowany jest tragiczną historią wspinaczki w Andach) warsztaty prowadzi alpinista Paweł Pustelnik, który nie tylko mówi o swoich doświadczeniach w górach, ale również o wyborach i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Pamiętam też, jak po prapremierze "Dziewczyny jak ta" w trakcie warsztatów okazało się, że na widowni jest grupa, która problem pokazany w spektaklu znała z autopsji - okazało się, że jedna z uczennic z powodu hejtu odebrała sobie życie. To tylko potwierdza, że musimy rozmawiać o tych zjawiskach z młodzieżą. To nie są wymyślone tematy.

Jak w trakcie warsztatów edukacyjnych pracuje się nad umiejętnościami interpretacji wykorzystywanych w spektaklu środków artystycznych, czytania przekazu "nie wprost", odbierania metafor i teatralnej symboliki? Jak mogą te kompetencje kształcić nauczyciele w szkole, po tym, gdy młodzi widzowie opuszczą już mury teatru?

- Zadaniem prowadzących warsztaty po spektaklu jest uruchomić wyobraźnię, postawić jak najwięcej trudnych pytań, uwolnić umysły odbiorców. Ponadto wyposażamy nauczycieli w specjalne zeszyty metodyczne opracowane przez Michalinę Butkiewicz, ekspertkę, która od ponad 20 lat zajmuje się kształceniem kulturowym. Zeszyty dopasowane są do tematyki każdego spektaklu, dzięki nim nauczyciele mogą kontynuować w szkole tematy, które podjęte zostały w teatrze.

Po spektaklach (lub przed nimi) w ramach projektu "Dziecko w sytuacji" młodzi widzowie zapraszani są do rozmowy, dzielenia się swoimi przemyśleniami. Jak prowadzić taki dialog? Myślę, że wielu dorosłych chciałoby się nauczyć rozmawiania dziećmi i młodzieżą na tzw. trudne tematy. Na co powinni, Pani zdaniem, zwrócić uwagę? Czego unikać?

- Trzeba unikać fałszu i edukacyjnego tonu. Trzeba nawiązać kontakt z młodym człowiekiem, stworzyć mu poczucie bezpieczeństwa. Nie może czuć się narażony na wyśmianie czy wyszydzanie. Dzięki temu rozmowa podczas warsztatów może być szczera i nieskrępowana - spektakl znakomicie przygotowuje pod nią grunt. Ostatnio koledzy opowiadali mi, że dwójka chłopaków wychodzących po warsztatach rozmawiała o spektaklu, jeden z nich powiedział: "no wreszcie coś normalnego". To prosta, ale chyba najlepsza recenzja. To ważne, żeby rozmawiać z młodzieżą o rzeczywistych problemach, z autorytetem, ale też po partnersku.

W jaki sposób na przedstawienia reagują towarzyszący młodym widzą dorośli? Wyobrażam sobie, że obejrzawszy taką sztukę, i oni mogą wiele nauczyć się o tym, jak myślą młodzi ludzie, jak przeżywają świat Czy w ten sposób można ułatwić porozumienie się ze sobą dorastającym i dorosłym?

- Trudno mi oceniać odbiorcę i adresata. Wielokrotnie docierają do mnie gratulacje i podziękowania i bardzo mnie to cieszy. Często słyszę, że "Dziecko w sytuacji" to lekcja obowiązkowa dla rodziców. Nauczyciele i pedagodzy mówią, że jest o czym rozmawiać w szkole. Śmialiśmy się nawet, że moglibyśmy grać na trzeciej scenie tylko spektakle z cyklu "Dziecko", bo jest takie zapotrzebowanie. Czasami zdarza się też, że nasza otwartość i uczciwość wobec młodzieży spotyka się z niezrozumieniem, a spektakl jest opacznie przyjęty. W niektórych spektaklach padają wulgaryzmy - ale jak wiarygodnie przedstawić spotkanie 17-latków przy piwie? Oczywiście trzeba robić to mądrze i odpowiedzialnie, wszystko musi być artystycznie uzasadnione, nie można nikogo urazić. Zdarzają się jednak nauczyciele, którzy twierdzą, że ich uczniowie nigdy nie przeklinają. Pozostaje wierzyć w to, że są szkoły bez problemów. Czy jest to jednak możliwe? Czy lepszym wyjściem nie jest uczciwe spojrzenie i próba rozmowy o zagrożeniach? Jeśli przedstawiamy autentyczną historię, widzowie nam ufają, podążają za spektaklem i chcą rozmawiać o tym, co trudne. I to jest siłą cyklu "Dziecko w sytuacji".

***

Ewa Pilawska - pełni funkcję dyrektora Teatru Powszechnego w Łodzi od 1995 roku. Od 30 lat pracuje nieprzerwanie w Teatrze. Za jej dyrekcji Teatr Powszechny przeszedł zdecydowaną reformę - zarówno jeśli idzie o swoją strukturę, jak i stronę merytoryczną instytucji. Dzięki jej staraniom w 2013 roku zbudowana została Mała Scena, o którą Powszechny zabiegał przeszło 60 lat. Jest wiceprezesem Unii Teatrów Polskich, która skupia najważniejsze polskie teatry. Ewa Pilawska należy do grupy liderów dyrektorów teatrów w kraju - obok m.in. Macieja Englerta, Anny Augustynowicz, Krzysztofa Torończyka, Adama Orzechowskiego, Jacka Głomba, Jacka Schoena, Waldemara Zawodzińskiego czy Grzegorza Jarzyny.

Projekt "Dziecko w sytuacji"

Autorski projekt Ewy Pilawskiej. Zrodził się z potrzeby rozmowy z młodymi widzami. Spektakle zrealizowane w ramach cyklu mówią o problemach, z którymi, niezależnie od wieku, na co dzień borykają się dzieci i młodzież, np. Rozwód rodziców, depresja ojca, wykluczenie z grupy rówieśniczej, samotność, dorastanie, przygodny seks, internetowy hejt. Dotychczas w cyklu Teatru Powszechnego zrealizowano siedem spektakli: Niezwykły dom Pana A., czyli skradzione dźwięki, Mój tata chce latać jak ptak, Oczy nieba, Ony, Impreza, Dziewczyna jak ta, Siedemnaście. Po wszystkich spektaklach odbywają się warsztaty edukacyjne, które od początku projektu prowadzi aktor Andrzej Jakubas. Warsztaty Teatr Powszechny realizuje wspólnie z Fundacją Nowoczesnej Edukacji Spunk oraz Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji