Artykuły

W ciepłym słońcu cierpkie czytanie

Mówią, że z oddalenia lepiej widać. No, może nie lepiej, lecz prawdziwiej. Patrzący z oddalenia wolny jest od powiązań i uwikłań środowiskowych (na przykład): wolny jest od interesów i zależności (prywatnych). Wskutek tego stać go na oceny możliwie niezależne, nie liczące się z tym, że ktoś obrazi się na niego i przy pierwszej sposobności odpłaci mu pięknym za nadobne. Że tak nie jest, a w każdym razie, że tak nie zawsze bywa, udowodnił mi Jerzy Waldorff felietonem "W zimnym piachu cierpkie granie" ("Polityka" nr 24, z 11 VI 83) pisząc w nim: "Byłem w Operze Bałtyckiej na przedstawieniu "Halki" bliskim skandalu". Ja też na nim byłem i, proszę Waldorffa, żadnego skandalu tam nie widziałem i nie słyszałem, acz oczy miałem otwarte i uszy postawione do góry. Znakomity krytyk i koneser sądu swego (negatywnego) nie uzasadnia, wyraża tylko współczucie publiczności, która na to chodzi, na ten "bliski skandal". Ja też czuję się wolny od uzasadniania swojej diametralnie odmiennej opinii o tym nader udanym przedstawieniu w Operze Bałtyckiej. Zresztą oboje tutejszych "czołowych krytyków" pani Obniska i pan Heising było dobrego zdania o tej "Halce", więc... Więc najwidoczniej uległo złudzeniu, albo zostało zniewolonych przez powiązania i uwikłania. Czego nie wykluczam, jak nie wykluczam, że pan Waldorff tego dnia, gdy wybrał się na "Halkę", wstał lewą nogą z łóżka, a promenując z Sopotu do Gdyni (plażą) piach mu sypał w oczy i w uszy.

Dalej pisze, że Gdańsk posiada najlepszą w Polsce Szkołę Baletową, którą kieruje energiczny i mądry dyrektor Bronisław Prądzyński.

"Kiedy zaczynał (dyrektorowanie) przed jedenastu laty gdańska Szkoła Baletowa mieściła się w powojskowym baraku, teraz ma gmach największy i najnowocześniej urządzony w naszym kraju". Kiedy przyjechałem do Gdańska, a było to 24 lata temu, Szkoła Baletowa mieściła się tam, gdzie mieści się dzisiaj, w murowanym budynku przy ul. Dzierżyńskiego we Wrzeszczu. Wiadomość pewna I sprawdzona u dobrego źródła. To po pierwsze. A po drugie, możliwe, że szkoła nasza jest najnowocześniejsza I największa jako gmach, ale z faktu tego nie wynika jeszcze, że mamy w Gdańsku dobry balet albowiem budynki (gmachy) baletu nie robią. Robią go ludzie - tancerki i tancerze. Od lat tak jest, że co niektórzy lepsi absolwenci tutejszej szkoły idą sobie w Polskę albo i w dalszy świat, a Trójmiasto nie pozostaje bez nich baletowym Kopciuszkiem, ale najokazalszą perłą też nie jest. Czy Waldorff tego nie widzi? Czy w tym punkcie oddalenie przeszkadza mu widzieć ostro?

Zgadzam się natomiast z nim, że wyjazd Ireneusza Łukaszewskiego z Wybrzeża I rozwiązanie chóru madrygalistów Schola Cantorum Gedanensis jest stratą dla Gdańska I jego muzycznej kultury. Tego się nie powinno było robić. To był błąd i słusznie Waldorff nam go wypomina. Ale póki co można go naprawić, to jest powołać chór na nowo do życia. Co prawda Łukaszewskiego nie ma w Gdańsku. Są jednak inni i mogliby go zastąpić. A choćby Henryk Czyżewski!

Zajrzałem też do felietonu Ewy Moskalówny (sobotnie wydanie "Głosu Wybrzeża", także z 11 VI 83) I czytam w nim, jak rozindyczona Ewa pisze: "Dyrektor Żurowski niedwuznacznie zarzuca nieuctwo zawodowe (dziennikarzom akredytowanym przy FTPP w Toruniu - przyp. mój), a dyrektor Gawlik - przez kokieterię mieniący się również dziennikarzem - niejasno sugerował błąd politycznej niemal natury, a to przez skojarzenie z bojkotem" (chodzi o nieprzyznanie przez dziennikarzy żadnej nagrody).

Ależ, droga Ewuniu, co ty wypisujesz?! Kolega Żurowski nie jest dyrektorem, jest komentatorem w TV I podobnie jak Ty krytykiem teatralnym. Poza tym słyszałem (bo bytem tam), co mówił. 0 nieuctwie nie było oni słowa. Wniosek - z tego ce się mówi, nie zawsze wynika to, co powinno, ale czasem to, co nam odpowiada. Nadto, droga Ewuniu, Jan Paweł Gawlik jest bardzo dobrym dziennikarzem o czym i Ty i ja dobrze wiemy, bo często go czytamy. Jest toż dobrym dyrektorem teatru. Są tacy, którzy utrzymują, że najlepszym w ostatnim dwudziestoleciu. Nie mówię tego bo jest mi to akurat wygodne lub też dlatego, żeby rzucić jakikolwiek bądź cień na twoją osobę. Nie Mówię, żeby Ci udowodnić, że mówi się o tym Gawliku I tak i siak.

O mnie też się mówi I tak I siak. No i dobrze!

Sam nie wiem skąd się wzięło u mnie tyle dobroci i tyle wyrozumiałości dla innych. Może z książki Nielsena "Moralność i wiara", w której rozważa się istotę dobra, ale w oderwaniu od religii i Boga. Czytam sobie te roztropne słowa pana profesora z Kanady I dopasowuję je do siebie (z trudem) i do różnych znanych mi osób (piszących i nie). Wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy krętacze, ciut źli i ciut niemoralni. Że najpierwszym Bogiem (dobrem i wzorcem moralnym) dla każdego z nas jesteśmy przede wszystkim my sami. Mówimy i piszemy to, co się nam zdaje, a nie to, co naprawdę jest. Tak też powiada profesor Nielsen: Rzeczywistość, to jest to, co widzimy i słyszymy, co odczuwamy. Ale przecież nie widzimy jej, nie słyszymy i nie odczuwamy dokładnie i precyzyjnie. Ta sama rzeczywistość przez wiele osób odczuwana jest inaczej, inaczej widziana i słyszana. Zatem rzeczywistość jest to to, co się nam zdaje. Waldorffowi się zdało, Tobie, Ewo, i się zdało mnie się też zdaje, że mi się zdaje. Sprawa ciepła, słańca, czytania w tym upalnym zaduchu? Jak by nie było wychodzi na to, że jest cierpko. A cierpko, to znaczy nie najprzyjemniej, nie najsmaczniej. Cierpko, bo Szkoła Baletowa od czerwca 1957 roku na ul. Dzierżyńskiego w murowanym budynku, a Waldorff pisze, że to dzieło ostatnich jedenastu lat i pana dyrektora Prądzyńskiego. Cierpko, bo jego informatorzy cierpcy jak dzikie jabłka, nadające się na ocet!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji