Artykuły

Cieszę się, że śpiewam

Po premierze "Halki" Stanisława Moniuszki w Państwowej Operze i Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku nastąpił istny szturm na kasy tego teatru. Zbiorowe bilety wyprzedano do czerwca, a więc do końca bieżącego sezonu artystycznego. Błyskawicznie rozchodzą się bilety sprzedawane indywidualnym widzom. W recenzjach wiele słów uznania padło pod adresem twórców spektaklu - kierownika muzycznego - BOGUSŁAWA MADEYA, choreografa i reżysera - HANNY CHOJNACKIEJ, scenografa - MARIANA KOŁODZIEJA, WYKONAWCÓW - SOLISTÓW, CZŁONKÓW CHORU, BALETU I ORKIESTRY OPERY BAŁTYCKIEJ.

W partii tytułowej na premierowym przedstawieniu wystąpiła debiutantka, studentka VI roku Akademii Muzycznej w Gdańsku. Bożena Szmyt-Piontek, o której Roman Heising w recenzji napisał: "Posiada piękny, metaliczny sopran (...) Interesująca indywidualność (...) Podziwiać należy jej zdolność podołania trudnej i odpowiedzialnej partii w debiucie (...)"

- Jak doszło do powierzenia pani, studentce Akademii Muzycznej w Gdańsku, tytułowej roił w "Halce" Stanisława Moniuszki na scenie Państwowej Opery I Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku?

- Pracuję na etacie w Państwowej Operze i Filharmonii Bałtyckiej od września ub.r. Do pracy przyjmował mnie jeszcze Wojciech Rajski. Wystąpiłam w trzech przedstawieniach "Trawiaty" w roli Anity. Następnie stanowisko kierownika artystycznego objął prof. Bogusław Madey. Bardzo chciałam przedstawić się profesorowi, poszłam więc na przesłuchanie. W Operze Bałtyckiej trwały wówczas od miesiąca próby "Halki" Główna rola była już obsadzona. Przygotowałam arię "Gdyby rannym słonkiem". Miałam wielką tremę przed tyra przesłuchaniem. Uważałam, że będzie dla mnie sukcesem, jeżeli dyrektor pozwoli mi zaśpiewać arię w całości. Prof. B. Madey nie tylko nie przerwał mi, ale życzył sobie, abym zaśpiewała jeszcze raz. Pochwalił mnie, po czym zapytał, czy chcę śpiewać Halkę.

Znajomi odradzali mi przyjęcia tej, tak odpowiedzialnej roli. Była to propozycja wielce dla mnie kusząca, jej przyjęcie przez tak niedoświadczoną, jak ja śpiewaczkę, wiązało się jednak z dużym ryzykiem. W ub. r. zresztą brałam udział w przesłuchaniu w Teatrze Muzycznym w Szczecinie. Zaproponowano mi także partię tytułową w "Halce". Uważałam jednak wtedy, iż nie podołam tak trudnemu zadaniu. Nie przypuszczałam, że za pół roku otrzymam taką samą propozycję w Gdańsku. Tym razem... zaryzykowałam i rolę przyjęłam.

- Czy przystępując do pracy nad "Halką" miała pani jakieś własne wyobrażenia na temat kształtu przedstawienia? Gdzie oglądała pani po raz ostatni "Halkę"?

- Nie mam jeszcze doświadczenia w pracy na scenie. Podczas studiów w ramach programu realizowaliśmy jedno przedstawienie - "La serva Padrona" Pergolezziego. Zagrałam wtedy rolę Serpiny - - pierwszy w moim życiu wokalno-aktorski epizodzik. Następnie wystąpiłam we wspomnianej już trzecioplanowej roli Aniny w "Trawiacie". W pracy nad "Halką" zdałam się całkowicie na znakomitych fachowców, którzy ten spektakl tworzyli.

Koncepcja Hanny Chojnackiej - doskonałego reżysera i choreografa była dla mnie bardzo przekonywająca, odpowiadała mi. Słuchałam uważnie każdej rady mistrza Madeya. Mistrza, bo profesor pracował z prawdziwymi gwiazdami operowymi jako kierownik muzyczny, wystawiał "Halkę" wielokrotnie i nie tylko w Polsce.

W trakcie pracy nad rolą nie było mi lekko. Czułam, że ciąży na mnie wielka odpowiedzialność. Nie chciałam zawieść tych, którzy ryzykowali i Halkę mi powierzyli.

W trakcie przygotowań do premiery spotkałam się z wielką życzliwością całe go zespołu opery. Trzymały za mnie kciuki koleżanki śpiewaczki, trzymali kciuki koledzy śpiewacy, maszyniści, zespół techniczny, chór, balet. Czułam, że wszyscy pragną, by mi się powiodło.

Nie porównywałam początkowo naszego przedstawienia z obejrzaną w ub. roku w moim rodzinnym Szczecinie "Halką". Szczeciński spektakl był zresztą zrobiony zupełnie inaczej. A poza tym patrząc na tamto przedstawienie nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę śpiewać "Halkę".

- Jak ocenia pani swój występ w roli Halki na scenie POiFB?

- Występ, mimo stresu, napięcia - jest dla mnie wielką przyjemnością. Jestem szczęśliwa, że nie zawiodłam tych, którzy chcieli, żeby mi się powiodło - dyrygenta, choreografa i mojego pedagoga adiunkta Brygidy Skiby.

Jest to mój pierwszy krok w zawodowej karierze. Słyszałam nagrania takich sław roli Halki jak Fołtyn, Słoniowską, Wojtaszczyk-Kubiak, znam poziom tych śpiewaczek. Zdaję sobie sprawę z mankamentów mojej emisji, które muszę wyeliminować.

- Czy ma pani swój ideał śpiewaczki?

- Takim ołtarzem, do którego się modlę, jest Maria Callas.

- Jakie są pani plany na najbliższą przyszłość?

- Za miesiąc kończę studia. Moim marzeniem było: zaśpiewać egzamin końcowy na scenie. Tak się stało. Na jednym z przedstawień "Halki" w marcu tego roku - na widowni POiFB zasiądzie komisja egzaminacyjna z Akademii Muzycznej. To będzie mój egzamin dyplomowy.

- Nie opuści pani Gdańska?

- O ile wiatry będą po myślne - zamierzam na Wybrzeżu zostać i pracować dalej w Państwowej Operze i Filharmonii Bałtyckiej.

- Czy ma pani jakieś wymarzone role, które w przyszłości chciałaby pani zaśpiewać?

- Jak każdy artysta operowy myślę o zaśpiewaniu kilku ról. Jakich? Na razie wolałabym nie zdradzać się...

Zdaje sobie sprawę, że dopiero po dyplomie czeka mnie ciężka praca i pełne wyrzeczeń życie osobiste.

Jestem szczęśliwa, że skończyłam Akademię Muzyczną, cieszę się, że mogę śpiewać. Zawodu tego nie zamieniłabym na żaden inny.

- Życzymy więc sukcesów na scenie i w życiu osobistym. Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji