Artykuły

Płomienie

"Noc listopadowa", jak napisałaby Maria Janion, jest przedstawieniem fantazmatycznym. Tak, jak fantazmatyczna jest sama "Noc listopadowa". Jak fantazmatyczne są "Parawany" Geneta.

"Ach, więc to tak" - mówią w Parawanach umarli, którzy przeszli na drugą stronę.

"Ach, więc to tak" - wydają się mówić w "Nocy listopadowej" polegli, nim wejdą do chwiejącej się na wodach Teatru na Wyspie łodzi Charona -

Pallas: Kto wy?

Chór Poległych:

Spętane lwy.

Czyją wy ujęci ręką?

Męką.

Kto was tu zaprzągł?

Śmierć.

Ach, więc to tak!

Atak.

"Teatr Wyspiańskiego jest widowiskiem śmierci. Rządzi tu własne prawo i własna logika. Rządzi tu straszliwa wyrównująca wszystko ślepota śmierci, jedyna sprawiedliwość - gruda wilgotnej ziemi na oczy - i w usta cisza.

Teatr Wyspiańskiego to właśnie ta prawda bez światła, obnażająca się raz na zawsze w absolutnej pustce i milczeniu."

Stanisław Brzozowski

I jeszcze: "Jedyną formą życia znaną mu i bliską jest przeszłość".

Nie widziałam "Parawanów" reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Wiem tylko, że wystawił je na otwarcie swej dyrekcyjnej kadencji w Teatrze Studio. W owej scenie "Nocy listopadowej", w której aktorka na białej planszy umoczoną w czerwonej farbie ręką maluje płomienie, rozpoznaję jednak "Parawany". "Parawany", w których zbuntowani przeciw kolonistom Arabowie rozdmuchują narysowane przez siebie płomyki ognia.

W "Nocy listopadowej" płomienie ogarniają miasto. W miejsce rękawicy Sir Harolda, pilnującej spokoju i dyscypliny na plantacji, wjeżdża atrapa konia, okryta cesarskim czaprakiem: szkic do pomnika, do którego pozował Książę.

A półnagie satyry wyklaskujące aktorów w teatrze są jak umazani łajnem arabscy tancerze u stóp poznaczonego strzelnicami muru, nad którym pojawiają się osobistości.

Olimp

Olimp jest radosny i podniosły. Słychać tu prawie muzykę sfer. Nagie boginie-sportsmenki przygotowują się do zawodów.

Ares, bóg wojny, siedzący w wannie jak Marat, dźgany przez boginię włócznią, by nie zasnął, jest jak przemieszczający się po cięciwie łuku palec. Jak grot strzały, jak nabój jest Wysocki, który gdzieś odbity - powraca do Pallas, jak embrion skulony u jej stóp - i zrodzony z jej myśli, z jej okrzyku, z jej męstwa, płacze z ekstazy, oto godzina wybiła.

Katartyczny wybuch: powstanie. Kto walczy: Polska z Carem.

Na Olimpie ważą się losy. Umieszczone w lożach nad widownią boginie są jak szale wagi. Na jednej z nich - Nike Napoleonidów. Ta szala opadnie w dół, w głąb, na dno przepaści - zapadni, do której ona rzuca ostatnią kartę Chłopickiego. Addio amore! Polska schodzi do Hadesu.

Hades

Pałac Łazienkowski.

Drogę do pałacu przebywa Książę - i Joanna - czarnym, nakrytym płachtami powozem. Ciągną go - jak konie - podchorążowie.

Kto was tu zaprzągł?

Śmierć.

Erotyczny fantazmat Księcia: Joanna - Polska na koniu. "Było bowiem przeznaczone zginąć miastu, gdy ukryje u siebie wielkiego drewnianego konia, w którym siedzieli najlepsi z Argiwów, gotowi nieść Trojanom śmierć i kres."

"Marchez sur Varsovie, et massacrez tout."

Joanna - Polska na koniu. Książę całuje jej stopę.

Koń z posągu Sobieskiego z nogami spiętymi do galopu. "A oto biały koń, a ten, który na nim siedział nazywa się Wierny i Prawdziwy".

Dialektyką stosunków Wielkiego Księcia z polskością jest dialektyką obłędu. W obłędzie tym jak w lustrze przejrzeć się ma polskość - i polskości zdrada: ożywione fantomy powstańców, generałów i szpiegów.

Wyszarpnięty na koniec - z dna obłędu - Walerian Łukasiński, więzień polskiego Hadesu, jak drogocenna perła w muszli, która się otwiera - ku "Wyzwoleniu".

Ulica

Ulica wkrada się najpierw do teatru. W jego kłamstwo, idiotyzm, "półwiarę z półcnotą". Duch buntu, barykady - i bojkotu. Przerwane przedstawienie. Podstarzały Konrad wychodzi z teatru. Rampy zgaszone. Zostaje tylko Chłopicki. I satyry, które przekazują mu rząd dusz.

Zapatrzony w Napoleona - jak Poeta w Rycerza, Pan Młody w Hetmana, jak Czartoryski, który o koronie marzy - nie gra z rzeczywistością, lecz z własnym fantomem.

To "Wesele". Ale to także "Balkon".

Ulica to odgłos werbla i wystrzału. Po ulicy przechadzają się dziwki. Równość w miłości i równość w śmierci. Kery obnażają stopy poległych.

W dyskusji, która rozpaliła się po pierwszej premierze Teatru Narodowego, "Nocy listopadowej" w 1997 roku, pojawił się zarzut, że przedstawienie to nie wywoła nowych sporów dotyczących powstań narodowych. Całe szczęście. Dyskusji tych było już bardzo wiele.

Wkrótce potem ukazał się zresztą ciekawy artykuł Janusza Tazbira o przyczynach "zdrady generałów" w listopadzie 1830 roku. Artykuł wyważony i interesujący, nie formułujący skrajnych ocen czy haseł. Historyk - tak jak teatr - na co dzień nie uprawia polityki.

"Życie nasze nie jest tylko naszem. Nie tyle żyjemy, ile raczej jesteśmy przeżywani. Życie nasze wplecione jest w przeobrażający się kompleks życia zbiorowego. Przeobrażenia przeżyć różnych kół i kręgów, sfer społecznych ciążą na nas. Z ich działania, a raczej z ich krzyżujących się działań wynurza się to, co my uważamy za nasze życie: ta zbiorowość wzruszeń, poznań, myśli, których źródła są poza nami w przeszłości i teraźniejszości współcześnie współistniejącej". Stanisław Brzozowski.

Jeśli twórczość Stanisława Wyspiańskiego rozumieć tak, jak rozumie ją Brzozowski - kreślący te słowa na początku wieku - patronat tego autora nad pracami odbudowanego Teatru Narodowego jest czymś więcej niż tylko artystowskim gestem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji