Artykuły

"Wesele" znowu w Krakowie

"Wesele" jest jednym z tych dzieł literackich, których siła oddziaływania nie zależy tylko od ich wartości artystycznych. "Wesele" to więcej niż zwykły dramat, to i również żywa, upostaciowana historia pewnego okresu, trochę plotka, trochę skandal, a przede wszystkim wielka, urzekająca legenda. Każda osoba, każda scena, każde niemal zdanie oprócz swojej wymowy teatralnej posiada jeszcze drugie, anegdotyczne (w najlepszym zresztą sensie) znaczenie. Przynajmniej w Krakowie. Jakże tu z całym naukowym chłodem oceniać walor sztuki i przedstawienia uświadamiając sobie równocześnie, że dzieje się to wszystko na tej samej sali, na której 55 lat temu odbywała się prapremiera, że w fotelach siedzą ostatni pozostali jeszcze przy życiu aktorzy tej historycznej prapremiery, a z loży autentyczni uczestnicy wesela Lucjana Rydla i Jadwigi Mikołajczykówny - Jasiek, Kuba, Kasper - spoglądają wyblakłymi ze starości oczami na siebie samych sprzed przeszło pól wieku, takich, jakimi owej czarodziejskiej nocy bronowickiej ujrzał ich oparty o ścianę poeta. Jeżeli do tego dodamy fakt, że krakowska premiera "Wesela" w dniu 23. IX. 1956 jest wznowieniem po 10 latach przerwy - w ciągu których arcydzieło Stanisława Wyspiańskiego, z przyczyn zdających się dziś nie do pojęcia, nie miało praktycznie prawa wstępu na scenę - zrozumiemy temperaturę uczuciową, która panowała tego wieczora w czasie wygaszenia świateł i pierwszego podniesienia kurtyny. To już nie była normalna, kolejna pozycja repertuarowa jednej ze scen krakowskich - to było coś w rodzaju małego święta narodowego. Kraków lubi takie obchody i umie je smakować. Stąd atmosfera wydarzenia artystycznego, która będzie na pewno towarzyszyć sztuce także I na wszystkich dalszych przedstawieniach.

A sprawa atmosfery jest jednym z najważniejszych elementów przy ocenie i odbiorze tego niezwykłego dzieła sztuki, jakim jest "Wesele". Trwały i trwają zażarte dyskusje na temat wymowy ideowej owego dramatu, na temat postawy politycznej jego autora czy znaczenia poszczególnych, wypowiadanych kwestii Ale jeżeli się z tych rozważań wyeliminuje pierwiastek uczuciowy, pierwiastek osobistego, wzruszeniowego zaangażowania słuchaczy w pokazaną na scenie wizję żywego kawału przeszłości narodowej - wówczas odpadnie jeden z istotnych czynników koniecznych dla właściwego poznania problemu. Przyznaję, nie jest to czynnik dostatecznie naukowo sprawdzalny i graniczy trochę z czymś w rodzaju magii. Pracownicy Instytutu Badań Literackich - i nie tylko tego Instytutu - nie lubią na ogół, i chyba słusznie, podobnego typu kryteriów badawczych. Cóż to jest - biorąc rzeczowo - sztandar narodowy? Kawałek płótna rozmaicie zabarwiony. Cóż to jest hymn narodowy? Lepiej lub gorzej skomponowana melodia. A jednak istnieją sytuacje, kiedy ten właśnie kawałek płótna i ta właśnie a nie inna melodia wywołują specyficzne stany emocjonalne. "Wesele" - tak jak, na przykład, "Dziady" - to już jest dziś po prostu jakaś instytucja narodowa. Możemy w niej wykazywać cały szereg błędów lub naiwności ale nie potrafi to zmienić faktu nienaruszalności jej miejsca w naszej świadomości. Nieuwzględnienie tego faktu prowadzi m. in. do sytuacji, z którą niektórzy badacze nie mogą sobie dać rady: jak to się mianowicie dzieje, że dzieło w swych treściach ideowych bynajmniej nie nazbyt postępowe działa jednak pobudzająco jak dzieło rewolucyjne.

Co, oczywiście, nie znaczy, aby należało się zrzekać konkretnej analizy składowych elementów artystycznego oddziaływania dzieła i jego realizacji teatralnej. Nie tu miejsce na dokonanie tego w pełni. Ale na kilka przynajmniej momentów warto by zwrócić uwagę.

Odrębność i oryginalność "WeseIa" leży chyba głównie w dwoistości jego kompozycji artystycznej. Jest to jednocześnie arcydzieło opisowego realizmu i symboliczno-metaforyczne wizjonerstwo. Jednocześnie satyryczny pamflet i patetyczne misterium. Jednocześnie celny w swej zwięzłej aforystyczności tekst literacki i malarsko-muzyczne widowisko. W ciasnej izbie galicyjskiego chłopa spotykają się bardzo indywidualnie i konkretnie scharakteryzowani ludzie, których prototypy znamy i skądinąd najdokładniej z nazwiskami, adresami i intymnymi słabostkami, a jednocześnie jest to przekrój całej Polski z przełomu XIX i XX wieku, z jej rozległą panoramą społeczną, skomplikowaną strukturą klasową i bogatą problematyką obyczajowo-filozoficzną. Przy tego rodzaju przecinaniu się dwóch płaszczyzn powstaje wypukły i perspektywiczny obraz, który mówi nie tylko prawdę o swoim czasie, ale także zawsze obowiązującą, trwałą i W każdym okresie aktualną prawdę O człowieku i narodzie. Jest to tego typu wyjątkowe dzieło, którego nie potrzeba unowocześniać i odczytywać, gdyż samo proste przekazanie jego wyglądu powinno ujawnić ogólniejsze i metaforyczne wartości.

Ostatnia krakowska inscenizacja Bronisława Dąbrowskiego zdaje się na ogół reprezentować takie słuszne stanowisko i jest to jej niezaprzeczona zasługa, zwłaszcza na tle niektórych naszych dzisiejszych prób teatralnych dążących często za każdą cenę do rewizjonizmu i bliżej nieokreślonej "nowoczesności". Owa wspomniana dwoistość strukturalna "Wesela" została zaznaczona już w samej oprawie scenograficznej Andrzeja Stopki, którego wkład w teatralną wymowę całości jest doniosły. Izba bronowicka Stopki, choć może zbyt szara i uboga, miała w zasadzie autentyczny, rodzajowy charakter, ale jednocześnie był w niej element stylizacji (np. lekko ukośne ramy okienne czy framugi drzwi), który nadaje czysto naturalistycznemu rysunkowi głębszą perspektywę. Unoszące się nad tą "rozśpiewaną chatą" dwie smugi, niby promienie o na pół witrażowym charakterze rozświetlające się przy ukazywaniu się zjaw miały może trochę zbyt pretensjonalną, alegoryczną wymowę, niemniej ładnie - zwłaszcza w ostatniej scenie - zamykały kompozycję plastyczną całości.

Ale inscenizacja Dąbrowskiego miała również swoje luki. Dąbrowski jest nastrojowcem, chętnie na,, strojowi ulega, co zwykle nasyca jego kompozycję sceniczną żywą i namiętną barwą uczuciową, ale czasem również daje się bezkrytycznie unieść temu nastrojowi przechodząc w ten sposób od uczuciowości do sentymentalizmu i nie unikając łatwych efektów. Kiedy zjawiający się Chochoł mówi o jesiennym wichrze - reżyser nie może się powstrzymać, aby nie zaprezentować równocześnie odgłosów tego wichru wyjącego posępnie za oknami! Ta sama metoda nieco egzaltowanego pointowania nastroju widoczna jest w melodramatycznych akcentach muzyki Piotra Perkowskiego towarzyszącej ukazywaniu się każdej "osoby dramatu". Zapowiedź takiej metody pojawia się już na wstępie. Dąbrowski mianowicie dobudowuje do oryginalnego tekstu coś w rodzaju prologu, w którym za zasłoną z gazy z uwidocznionymi na niej słowami Przybyszewskiego i facsimile listu Wyspiańskiego - przesuwa się tajemniczo cień poety. Wydaje się, że tego rodzaju pomysły raczej zubożają niż wzbogacają istotną nastrojowość zawartą w samym materiale dramatycznym utworu.

Druga sprawa to sprawa jednolitości stylu przedstawienia. W "Weselu" krzyżuje się z sobą - jak wspomniano - wiele elementów stylistycznych: modernizm fin-de-siecle'u, patos romantyczny, jędrny, soczysty realizm, naiwny alegoryzm itd. Stapia je w jedno tylko upajający nastrój "chwili osobliwej", podniecająca mgła alkoholu, tańca, muzyki, erotyzmu, poezji, owa niemal seksualna symbioza rozmaitych stanów, gdzie język chłopski zapładnia literacką frazę, a tę ostatnią znowu perwersyjnie przenika - akcent żydowski. Trzeba bardzo uważać, aby ta wielość elementów nie przeobraziła się po prostu w wielość stylów.

W krakowskiej inscenizacji to niebezpieczeństwo istnieje. Rachela (Renata Fijałkowska) jest klasyczną przedstawicielką fin-de siecle'u, jej kostium sięgający jeszcze poniekąd prapremierowych tradycji Sulimy, jej egzaltowany, sztuczny gest i intonacje głosowe to cale studium obyczajowe Młodej Polski. Ale już Poeta (Stanisław Zaczyk) nie ma w sobie nic z tetmajerzystego dekadentyzmu, zarówno jego maska juk i sposób prowadzenia dialogu są zupełnie nowoczesne. Pan Młody (Ryszard Pietruski) to znowu z dużą kulturą i techniką aktorską skarykaturowany inteligencik i chłopoman Rydel, ale tak ujęta postać mogłaby się mieścić tylko w ostro satyrycznym, pamfletowym ujęciu całości. Czepiec Henryka Bąka jest bardziej inteligencki niż chłopski, podczas gdy Gospodarz Władysława Woźnika na odwrót: bardziej chłopski niż inteligencki. A jeszcze z innego gatunku teatralnego jest Wernyhorra Wacława Nowakowskiego: patetyczny, monumentalny, dekoracyjny. Nawiasem, zarówno tę ostatnią jak i inne spośród "osób dramatu" widziałoby się chętnie w mniej cielesnym kształcie, mimo, że niektóre z nich były bardzo sugestywne. Dotyczy to np. Stańczyka (Roman Niewiarowicz) oraz Hetmana i Upiora (Eugeniusz Fulde i Andrzej Kruczyński). Za te dwa ostatnie nazwiska nie biorę pełń ej odpowiedzialności, gdyż z niewiadomych przyczyn (chyba nie politycznych, zważywszy rozpiętość klasową postaci) obie te "osoby dramatu" zostały pominięte w programie.

Natomiast mocną stroną przedstawienia jest - nie po raz pierwszy stwierdzona u Dąbrowskiego - umiejętność operowania zespołem. Pierwszy akt z jego zmiennym, tanecznym. niemal szopkowym rytmem ma w całości dobrą plastykę teatralną i żywy koloryt środowiskowy - mimo, że niektóre poszczególne postacie są zupełnie bezbarwne i odindywidualizowane (Ksiądz - Włodzimierz Macherski, Żyd - Mieczysław Jabłoński). Podobnie i obraz końcowy z pełnym dramatycznej ekspresji Jaśkiem (Marian Cebulski) został zinstrumentalizowany w sposób pełen sugestywnej dynamiki, godny tradycji jaką owo słynne zakończenie ma na krakowskiej scenie.

Niesposób, naturalnie, w krótkiej i raczej informacyjnej recenzji, i to tylko z premierowej obsady, zająć się wszystkimi licznymi aktorami tego ważnego - jak powiedziano na wstępie - wydarzenia artystycznego, jakim jest premiera "Wesela" w Krakowie, która oby zapoczątkowała nowy okres działalności teatru im. J. Słowackiego. Warto może tylko stwierdzić z zadowoleniem. że biorąca w tym wydarzeniu udział młodzież (w szczególności Marysia - Katarzyna Meyer, Haneczka - Halina Żaczek, Kuba - Krzysztof Wieczorek) należała do jaśniejszych aktorsko stron przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji