Artykuły

Słynni aktorzy kojarzeni z Trójmiastem

Zbyszek Cybulski wprost deklarował, że jest z Gdańska i tu czuje się najlepiej. Dorota Kolak i Mirosław Baka największe filmowe sukcesy święcili i wciąż święcą, łącząc występy na ekranie z pracą na deskach Teatru Wybrzeże. Katarzyna Figura po przeprowadzce do Trójmiasta od razu stała się jednym z symboli filmowej Gdyni. W cyklu Filmowe Trójmiasto przyglądamy się aktorom, którzy choć pochodzą z różnych zakątków kraju, to właśnie z nadbałtycką metropolią związali zawodowe i prywatne życie - pisze Tomasz Zacharczuk w portalu Trójmiasto.pl.

W poprzednim odcinku Filmowego Trójmiasta przypominaliśmy sylwetki aktorów i aktorek pochodzących z Gdańska, Gdyni lub Sopotu. W zdecydowanej większości przypadków, miejsce urodzenia niekoniecznie było tożsame z miejscem rozwoju artystycznych umiejętności i nabierania aktorskich szlifów. Trójmiasto dla wielu było jedynie początkowym przystankiem, z którego filmowym ekspresem odjeżdżali do Warszawy, Łodzi, Krakowa czy nawet Hollywood.

W polskiej kinematografii można jednak znaleźć aktorów, którzy choć pochodzili bądź pochodzą z różnych stron Polski, to właśnie z pracą w Trójmieście utożsamiają największe sukcesy na wielkim ekranie. Niektórzy na deskach tutejszych teatrów stawiali pierwsze kroki, a chwilę później grali przed kamerą pod okiem największych polskich reżyserów. Są też tacy, którzy niemal całą zawodową karierę spędzili w Trójmieście, a jednocześnie nadal regularnie występują w filmach i serialach. Zdarzało się także, że nad Bałtykiem na stałe osadzali się artyści z uznanym już nazwiskiem na filmowych salonach. Prezentujemy sylwetki wybranych aktorów i przypominamy ich najsłynniejsze filmowe (pomijając teatralne i serialowe) role.

Zbyszek Cybulski: buntownik z wyboru. I z Trójmiasta

Po sopockim "Monciaku" najczęściej biegał w rozpostartej wojskowej kurtce, przybrudzonych dżinsach i z przewieszoną na ramieniu, wypchaną po brzegi torbą. Nonkonformistyczny image uzupełniały obowiązkowe, przyciemniane okulary, które stały się znakiem rozpoznawczym urodzonego w Kniażach (dzisiejsza Ukraina) aktora. Zbigniew Cybulski do Trójmiasta przyjechał w 1953 roku. Świeżo po aktorskich studiach w Krakowie zadebiutował w Teatrze Wybrzeże rolą w sztuce "Intryga i miłość". Nad Bałtykiem spędził kolejne siedem lat.

Trójmiejski etap w życiu Cybulskiego naznaczony był przede wszystkim legendarnymi już kreacjami na deskach Teatru Wybrzeże w Gdańsku czy Teatru Kameralnego w Sopocie. Z Bogumiłem Kobielą błyskawicznie rozkręcił również studencki teatrzyk Bim-Bom. Wszędzie było go pełno. Zachłyśnięty sztuką godzinami przesiadywał w Klubie Żak przy Wałach Jagiellońskich (obecny Nowy Ratusz). Nocami relaksował się w sopockim Spatifie lub wskakiwał do kolejnego pociągu, którym podróżował na drugi koniec Polski. Coraz częściej karierę teatralną musiał godzić bowiem z występami na wielkim ekranie.

A tych nie brakowało. Zaczęło się od skromnych epizodów u Wajdy ("Pokolenie") czy Berestowskiego ("Tajemnica dzikiego szybu"). Później przyszedł czas na pierwszą poważną kreację w "Ósmym dniu tygodnia" Forda. W tym momencie dzielił go już tylko krok od przełomowej i kultowej z perspektywy czasu roli w "Popiele i diamencie". Maćkiem Chełmickim został niejako z namaszczenia drugiego reżysera filmu, Janusza Morgensterna. Andrzej Wajda początkowo upierał się przy Tadeuszu Janczarze. Dalszą historię miłośnicy polskiego kina znają doskonale. To właśnie mieszkając i pracując w Trójmieście Cybulski zagrał ikoniczną rolę, która zapewniła mu nieśmiertelność w polskiej kinematografii.

Jeszcze przed opuszczeniem Trójmiasta zdążył zagrać w najbardziej gdańskim filmie - "Do widzenia, do jutra". Rola Jacka była szczególna, podobnie jak stosunek Cybulskiego do miejsca, w którym wychował się aktorsko. "Jestem z Gdańska. Jestem sercem i duszą związany z tym środowiskiem" - deklarował w jednym z wywiadów po premierze "Popiołu i diamentu". Nieustannie przez siedem lat krążył między Żakiem a budynkiem Opery Bałtyckiej, w której do początku lat 60. wystawiano spektakle Teatru Wybrzeże. W końcu w Gdańsku zamieszkał. Pod "szóstką", na pierwszym piętrze bramy przy Straganiarskiej 37b.

Wcześniej, przez sześć lat, wspólnie z Bogumiłem Kobielą dzielił pokój na trzecim piętrze budynku przy Świerczewskiego (dziś Andersa 11) w Sopocie. To tutaj ściągała nocami elita artystyczna Trójmiasta na czele z Romanem Polańskim, Jackiem Fedorowiczem i Sławomirem Mrożkiem. Równie często Cybulski zaglądał jednak pod inny sopocki adres - przy Winieckiego mieszkała bowiem ciotka aktora, u której wygłodniały Zbyszek uzupełniał zapasy, kurował się i chwytał bezcenny oddech w zabieganym życiu.

Pośpiech okazał się zabójczy, gdy zimą 1967 roku Cybulski na dworcu we Wrocławiu nie zdążył wskoczyć do rozpędzonego pociągu. Na próbę do "Tajemnicy starego domu" nie dojechał. Nigdy już nie wrócił do ukochanego Trójmiasta.

Henryk Bista [na zdjęciu]: śląski kameleon z "Wybrzeża"

Miał zostać architektem, ale bardziej niż budynki wolał projektować role na małym i wielkim ekranie. Porzucił więc mechanikę na Politechnice Gliwickiej, a chwilę później również architekturę na Politechnice Krakowskiej. Przez dwa lata ukrywał przed rodziną studia aktorskie. Po obronie dyplomu graniem zajął się już zawodowo i robił to z tak wielkim poświęceniem i pasją, że zagrał przeszło 350 ról teatralnych, filmowych oraz telewizyjnych. Największe sukcesy odnosił jako aktor Teatru Wybrzeże.

Henryk Bista do Trójmiasta trafił na początku lat 60. Spakował kilka walizek, zabrał żonę Urszulę i bez zastanowienia odpowiedział na zaproszenie Zygmunta Huebnera. Na deskach Teatru Wybrzeże zadebiutował w 1962 roku rolą Leona w "Śnie srebrnym Salomei" Jerzego Golińskiego. Była to pierwsza z ponad 80 kreacji, jakie stworzył podczas 30-letniego pobytu w Trójmieście. W tym czasie działał również jako pedagog w Studiach Aktorskich Teatru Wybrzeże oraz w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Od końca lat 60. regularnie zaczął również pojawiać się w telewizji i kinie.

Coraz częstsze wyjazdy na plany filmowe powodowały, że Bista musiał na długie dni i tygodnie opuszczać przytulne mieszkanie przy Mazowieckiej 34c w Sopocie. To tutaj uwielbiał pomiędzy teatralnymi spektaklami pałaszować słodycze oraz ukochane pierogi i czerwony barszcz. Obowiązkowo autorstwa małżonki.

Podróżował równie często, co Cybulski, ale nigdy na wielkim ekranie nie zagrał pokaźnej roli, choćby pokroju tej z "Popiołu i diamentu". Zupełnie mu to jednak nie przeszkadzało. Na drugim planie czuł się jak ryba w wodzie. Pod koniec lat 80. w środowisku filmowym żartowano nawet, że żaden film nie może się udać bez choćby epizodycznego występu Bisty. A grywał u tuzów: Kieślowskiego, Machulskiego, Piwowarskiego, Majewskiego, Bajona, Zaorskiego, Łazarkiewicz czy samego Spielberga (Lowenstein w "Liście Schindlera"). Był aktorskim kameleonem zdolnym zagrać niemal każdą postać.

Największe uznanie na wielkim ekranie zdobył rolą Senatora w "Lawie" Tadeusza Konwickiego. Jego kreację w 1990 roku nagrodzono Złotymi Lwami w Gdyni za najlepszą rolę drugoplanową. W świadomości widzów, szczególnie tych młodszych, zapisał się również jako Wielki Elektronik w filmach o Profesorze Kleksie. Ostatni raz na małym ekranie pojawił się w niezapomnianej roli informatyka Henia w serialu "Ekstradycja" oraz w debiutanckim "Sztosie" Olafa Lubaszenki. Wkrótce potem zmarł po długiej chorobie w 1997 roku. Sopot i Teatr Wybrzeże opuścił pięć lat wcześniej.

Katarzyna Figura: pociąg do Gdyni

Bista i Cybulski w Trójmieście stawiali pierwsze aktorskie kroki. Katarzyna Figura do Gdyni w 2013 roku przeprowadziła się jako uznana już gwiazda polskiego kina. Jeszcze przed ukończeniem szkoły filmowej w latach 80. debiutowała epizodycznymi rolami u Kieślowskiego czy Hasa. Przełomem okazał się występ u Radosława Piwowarskiego w "Pociągu do Hollywood" (1987 r.). Do Fabryki Snów rzeczywiście dojechała, zaliczając po drodze gościnne występy w produkcjach węgierskich, hiszpańskich czy włoskich. Zagrała epizody u samego Roberta Altmana. Miała nawet szansę na główną rolę w "Graczu", ale jej angaż skutecznie zastopowali producenci filmu.

W Polsce szybko zyskała status blondwłosej seksbomby, który utrwaliły na wielkim ekranie role Ali w "Kingsajzie" Juliusza Machulskiego czy Superblondyny w "Porno" Marka Koterskiego. Obaj reżyserzy zresztą znacznie częściej korzystali z aktorskiego talentu Figury. Pod koniec lat 90. zagrała w słynnym "Kilerze", a rolą Rysi Siarzewskiej podbiła serca widzów. Marek Koterski natomiast z Katarzyną Figurą spotykał się jeszcze choćby na planie "Ajlawju" (Złote Lwy w Gdyni za pierwszoplanową rolę żeńską w 1999 roku) czy "7 uczuć".

W ostatniej z tych produkcji aktorka zagrała po przenosinach z Warszawy do Orłowa. Jak wielokrotnie podkreślała w wywiadach, uciekła w ten sposób przed stołecznym gwarem i problemami rodzinnymi. Nad Bałtykiem odnalazła nie tylko spokój, ale i nową pasję - fotografię. Na wielkim ekranie nie pojawia się już tak często, ale rolami we wspomnianym komediodramacie Koterskiego czy świetną kreacją Matki Dulskiej w "Paniach Dulskich" Bajona skutecznie przypomina o sobie miłośnikom X Muzy.

Pasję do filmu dzieli na co dzień z pracą w Teatrze Wybrzeże. Wykłada również w Gdyńskiej Szkole Filmowej. Bez Katarzyny Figury ciężko też sobie wyobrazić dziś Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Stała się filmowym ambasadorem Gdyni.

Dorota Kolak: gdańszczanka i aktorka z powołania

Teatr i aktorstwo miała zapisane w genach. Jej prababki założyły na początku XX wieku orkiestrę damską, babka pracowała jako taper (grała na pianinie podczas seansów niemych filmów), matka pracowała jako choreografka, a ojciec w krakowskich teatrach pełnił funkcję kierownika technicznego. Jakby tego było mało, wyszła za mąż za aktora. Aktorami byli również jej teść oraz teściowa. Podobny zawód wybrała siostra. W ślady matki poszła też córka. Dorota Kolak po prostu nie mogła nie zostać aktorką. Trudno również wyobrazić ją sobie w innymi miejscu niż Gdańsk.

Do Trójmiasta przyjechała na początku lat 80. z mężem, Igorem Michalskim. Ona pracowała w Krakowie, on w Łodzi, poznali się w... Kielcach, zamieszkali... w Gdańsku. Artystycznym domem okazał się Teatr Wybrzeże, kierowany długimi latami przez Stanisława Michalskiego, teścia Doroty Kolak. Na deskach gdańskiego teatru debiutowała w 1982 roku. Po przeszło 30 latach na koncie ma ponad 80 ról, najczęściej głównych. Dziś to legenda "Wybrzeża" i aktorka, o której talencie coraz częściej przekonują się także miłośnicy kina.

Przed kamerą Kolak stanęła pierwszy raz w 1994 roku podczas prac nad serialem "Radio Romans". W kolejnych latach pojawiała się w wielu telewizyjnych i filmowych produkcjach. Najczęściej na dalszym planie. Z upływem czasu stała się specjalistką od skomplikowanych, niejednoznacznych i wymagających kreacji drugoplanowych. Do takich z pewnością zaliczała się postać Ireny w filmie "Jestem twój". Rola przyniosła Kolak Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 2009 roku. Kolejna statuetka stanęła na półce siedem lat później za znakomitą kreację w "Zjednoczonych stanach miłości" Tomasza Wasilewskiego.

Doskonały aktorski warsztat i niesamowite przygotowanie nawet drugoplanowej roli sprawiają, że za każdym razem, gdy Kolak pojawia się na gdyńskim festiwalu z nowym filmem, niemal z miejsca plasuje się w gronie kandydatów do indywidualnych wyróżnień. Blisko kolejnej statuetki była choćby rok temu, gdy dała popis umiejętności w filmie Kingi Dębskiej "Zabawa, zabawa". W tym roku w konkursowym zestawie także pojawił się film z Dorotą Kolak - "Ciemno, prawie noc". I po raz kolejny schowana w drugim szeregu, pozornie niezauważalna, przyciągała niesamowitą aktorską energią. Taka właśnie jest Dorota Kolak, gdańszczanka z powołania.

Mirosław Baka: z karetki pogotowia na plan z Faye Dunaway

Myślisz Dorota Kolak i Teatr Wybrzeże - niemal natychmiast przewija się nazwisko Mirosława Baki. Nie bez kozery. Oboje od dekad pozostają największymi gwiazdami gdańskiego teatru i eksportową parą trójmiejskich aktorów w polskim kinie. Co ciekawe, oboje trafili do Gdańska z podobnych powodów. Kolak podążała za mężem Igorem, Bakę nad Motławę ściągnęła pochodząca stąd żona, Joanna. Była końcówka lat 80., a wschodząca gwiazda teatru i filmu właśnie zaliczyła imponujący debiut w "Krótkim filmie o zabijaniu" Kieślowskiego.

W dzieciństwie marzył o zostaniu marynarzem, ale przerażała go zdobycie niezbędnej i rozległej wiedzy z zakresu fizyki i matematyki. Na studia aktorskie zdawał dwa razy. Przed ich ukończeniem pracował jako ratownik w karetce pogotowia. Nawet nie marzył o tym, że po latach wystąpi u boku Faye Dunaway ("Balladyna", 2009). Aktorskich szlifów nabierał w Teatrze Wybrzeże, z którym nieprzerwanie związany jest od 1989 roku.

W filmach rzadko grywał główne role, ale stworzone przez niego kreacje były na tyle charakterystyczne, że zwłaszcza w latach 90. na zainteresowanie reżyserów i popularność wśród widzów nie narzekał. Pojawił się w "Dekalogu V", "Amoku", "Gnojach" czy "Autoportrecie z kochanką". Widzowie, a co za tym idzie także producenci, najczęściej widzieli go w rolach twardych, bezwzględnych mężczyzn, którym sięganie po broń przychodziło z dziecinną łatwością. Ten wizerunek doskonale utrwaliły takie tytuły jak "Reich", "Demony wojny według Goi", "Ostatnia misja" czy "Miasto prywatne".

Ostatni z tych tytułów, opowiadający o członkach młodocianego gangu, który przerodził się w regularną mafię, pozwolił Bace zachować... twarz i portfel. Podczas nocnej przeprawy przez Orunię Baka natknął się na dość szemrane towarzystwo. Gdy jeden z nieznajomych rozpoznał aktora, poczęstował go tylko niekompletnym uśmiechem i słynną kwestią z filmu: "Żeby się zabawić, trzeba kogoś zabić". Fanów, jak się okazuje, można spotkać w najmniej spodziewanych sytuacjach.

Bace nie tylko z bronią na ekranie było do twarzy. Idealnie pasował też mundur, z czego skrzętnie korzystało wielu reżyserów. Stąd role głównie w filmach historycznych: "Jack Strong", "Czas honoru", "1920: Wojna i miłość" (zagrał Józefa Piłsudskiego) czy "Tajemnica Westerplatte". Mundur doskonale leży po latach. W tym roku Mirosława Bakę mogliśmy podziwiać w dwóch historycznych widowiskach (oba pokazano na festiwalu w Gdyni): "Kurierze" i "Legionach". Marynarzem nie udało się zostać, ale wypłynąć na szerokie wody polskiej kinematografii a i owszem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji