Artykuły

Tworzenie światów z czystych energii

- Współczesna myśl odrzuciła już utopię osobowości jako logicznej całości. Teatr - zwłaszcza nasz - trzyma się jej jeszcze histerycznie w imię świetnych przodków. A przecież w teatrze treść waży tyle, co czas, w którym ona wybrzmiewa - mówi reżyserka Natalia Korczakowska.

Magda Szpak: Zacznijmy klasycznie: jest tyle możliwości ekspresji. Dlaczego wybrałaś teatr? Natalia Korczakowska: To był rodzaj popędu, poza racjonalnym myśleniem (śmiech). Instynktowna potrzeba znalezienia odpowiedniego miejsca dla sprawdzania wartości człowieka i prób zrozumienia świata. Na pewno różnorodność mojego wykształcenia miała znaczący wpływ na ostateczną decyzję. Miałam stypendium w pracowni sztuk wizualnych ASP, jestem wykształcona muzycznie. Działałam równolegle w różnych przestrzeniach twórczych. Teatr był naturalną konsekwencją tej sytuacji. - Co tak szczególnie pociąga cię w teatrze? Czy właśnie połączenie różnych artystycznych działań? - To także. Ale przede wszystkim interesuje mnie możliwość prowokowania zdarzeń między ludźmi. Teatr jest teraz w szczególnym momencie. W świecie, w którym wszystko staje się produktem, teatr ma szansę zachować autentyczność dzięki zainwestowaniu wszystkich możliwych środków w sytuację absolutnie podstawową. Sytuację, z której wyrósł: w spotkanie. Chodzi o spotkanie sprowokowane, między widzem i zespołem. To szansa na zbiorowe doświadczenie, ostatnia forma sztuki, która wymaga odpowiedzialności, reakcji, opowiedzenia się wobec zaistniałej sytuacji. Tu i teraz, nigdzie indziej.

Czy eksperymentujesz na scenie?

W pracy nad każdym spektaklem szukam nowych narzędzi - dla tu i teraz. Tak rozumiem autentyczność. Szczera, twórcza forma wypowiedzi jest zawsze ryzykowna, zawsze wiąże się z eksperymentem.

Czyli nie interesuje cię przyczynowo-skutkowy przebieg spektaklu?

Dziś teatr nie musi i nie powinien zajmować się przedstawianiem prawdopodobnych historii na zasadzie dramatycznego przebiegu fabuły. Słabość człowieka do fikcji, ten szczególny rodzaj rosnącego narkotycznie głodu, zaspokajają już nowe sztuki - przede wszystkim kino. Teatr został dzięki temu odciążony i może skupić się na tym, co istotne. Na tworzeniu światów z czystych energii, które wyzwala przez zderzenie osobowości, przez wymianę spojrzeń - zaczynając od rzeczy najprostszych. Chodzi o to, żeby nie pozwolić im przepaść w obłędzie zmian, którym podlega rzeczywistość. Jednocześnie język teatru, żeby był wiarygodny, musi być wrażliwy na te przemiany.

Rozumiem, że to szukanie języka ma także wpływ na budowę postaci.

Na scenie przede wszystkim liczy się człowiek-aktor w sprowokowanej sytuacji, potem dopiero postać, która jest tylko narzędziem, środkiem wyrazu. Współczesna myśl - od filozofii aż po sztuki wizualne - odrzuciła już utopię osobowości jako logicznej całości. Teatr - zwłaszcza nasz - trzyma się jej jeszcze histerycznie w imię świetnych przodków. A przecież w teatrze treść waży tyle, co czas, w którym ona wybrzmiewa.

Pracowałaś dwukrotnie z tekstami Michała Bajera. Co jest inspirującego w tej dramaturgii?

Nieobliczalny zasięg wyobraźni autora. Wrażliwość na rzeczy drobne i umiejętność opowiadania o nich w niebanalny sposób. Niespotykana muzyczność tekstu. Poza tym badana przez Michała sytuacja zamknięcia się człowieka na świat zewnętrzny, a jednocześnie próba przekroczenia tego zamknięcia. Zajmowanie się tym zagadnieniem jest dziś niezwykle cenne i rzadkie.

Czy i na jaki kompromis jesteś w stanie pójść w swojej pracy?

Szczerze mówiąc, do tej pory nie musiałam iść na żadne kompromisy. Z drugiej strony reżyseria to dla mnie przede wszystkim możliwość zrobienia miejsca ludziom, którzy mają prawo mówić. To założenie niesie ze sobą konieczność ustąpienia miejsca, ale nie zwalnia z odpowiedzialności za ludzi, których się wybiera. Z tego, by próbować uchwycić ich najczystsze brzmienie. Z mojego doświadczenia wynika, że uczciwość wobec siebie pomaga utrzymać kurs w teatrze, który wyjątkowo łatwo staje się terytorium nieuczciwym.

Czy masz jakieś autorytety teatralne? Kogoś, kogo szczególnie podziwiasz, od kogo się uczysz?

W Polsce Jerzy Grzegorzewski i Krystian Lupa. Cenię Krzysztofa Warlikowskiego i Grzegorza Jarzynę za gotowość podjęcia największego ryzyka dla szczerości wypowiedzi. Tego ostatniego szanuję również za olbrzymią inwestycję, jaką włożył w przyszłość polskiego teatru, angażując swoje siły twórcze w stworzenie laboratorium, w którym rzeczy niemożliwe okazują się możliwe. Dużo się nauczyłam w Volksbuhne w Berlinie, zwłaszcza przyglądając się pracy Franka Castorfa czy Rene Pollescha. Niewiarygodne, że rzeczy, które tam już dawno zostały uznane za oczywistość, u nas wciąż oburzają.

Jakie są twoje marzenia, nad czym teraz pracujesz?

Chciałabym znaleźć w teatrze środki podobne do tych, jakie znalazł Francis Bacon w malarstwie. Takie myślenie wymaga innego tempa pracy niż to, które narzucają młodym sceny w Warszawie. Dlatego będę pewnie szukać miejsca także poza stolicą. Na razie piszę adaptację Solaris Stanisława Lema - prawdopodobnie dla jednego z warszawskich teatrów. Marzy mi się spektakl według Burzy Szekspira pod palmą na rondzie de Gaulle'a.

Na zdjęciu: scena ze "Strefy działań wojennych" w reż. Natalii Korczakowskiej w TR Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji