Artykuły

O Polsce na szóstkę z plusem

"Niepodlegli" w reż. Piotra Ratajczaka, spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Piotr Ratajczak już niejednokrotnie udowodnił, że potrafi pracować z młodymi aktorami. Wystarczy wspomnieć "Ćesky diplom" przygotowany ze studentami wrocławskiej AST w roku 2017 czy bardzo dobre role uczniów w spektaklu "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", granym z niesłabnącym powodzeniem w warszawskim Och-Teatrze. Nie inaczej jest w przypadku ostatniego dyplomowego przedstawienia zrealizowanego tym razem w Akademii Teatralnej w Warszawie ze studentami IV roku Kierunku Aktorstwo. Siłą tego gorącego od emocji widowiska, oprócz wszechstronnie utalentowanej młodzieży, jest również dramaturgia, nad którą pracowała Joanna Kowalska w oparciu o scenariusz Piotra Rowickiego. Dała ona szansę nie tylko na stworzenie oszałamiającej kreacji zbiorowej, ale też pozwoliła zaistnieć na scenie każdemu studentowi z osobna. Wszyscy wykorzystali materiał jaki otrzymali w postaci możliwości wcielenia się w role niespokojnych i niepokornych bohaterów dwudziestolecia międzywojennego, którzy próbowali na różnych polach walczyć o swoją niezależność wbrew temu, czego oczekiwali od nich polityczno-społeczni decydenci. Jednak najważniejsze jest to, że spektakl nie utknął na płaszczyźnie fresku historycznego, a stał się bardzo aktualnym komentarzem do czasów, w których w tej chwili żyjemy.

W "Niepodległych" udało się z ogromnym powodzeniem odejść od rocznicowego charakteru wszystkich przedstawień próbujących nawiązywać do tych wydarzeń, które towarzyszyły pojawieniu się Polski na mapie Europy i tego, co działo się w naszym państwie po odzyskaniu niepodległości. Realizatorzy spektaklu postanowili zmierzyć się z całą mitologią tamtych czasów i pokazali międzywojenną przeszłość z zupełnie innej perspektywy.

Już kiedy wchodzimy na kameralną Salę im. Jana Kreczmara widzimy na schodach siedzących bohaterów tego wieczoru. Zbiorowość jest w tym spektaklu elementem bardzo istotnym, to ona - skandowanym, niekiedy wręcz znamiennie wykrzykiwanym słowem i gęstym ruchem (świetna robota Arkadiusza Buszko) - przywołuje przeszłość w wielu aspektach społecznej, politycznej, religijnej czy obyczajowej historii. Tyle, że najważniejsze jest nie bezkrytyczne odwzorowanie tego, co przeżywaliśmy po roku 1918, a poszukiwanie prawdy o tamtych czasach, które propaganda sprowadzała do permanentnych sukcesów i osiągnięć w każdej dziedzinie życia, nie tylko w gospodarce, ale i w kulturze, sztuce, a nawet w sporcie. Dopiero dynamicznie zaistniała na scenicznych schodach zbiorowość, pokazana również przez pryzmat międzywojennej rewii i kabaretu, będzie za każdym razem płynnie przechodziła do jednostkowego losu protagonisty, który zacznie snuć opowieść o swoich doświadczeniach w walce z zakłamaniem, konserwatyzmem, brakiem praworządności i wszelkimi stereotypami czy konwenansami krępującymi ludzką wolność i autonomię w wyrażaniu swoich poglądów i możliwości realizowania swoich ambicji, wbrew obowiązującej moralności i utartym społecznie regułom. I tak poznamy Marię Morską (Jowita Kropiewnicka), aktorkę, potem felietonistkę i jej feministyczne poglądy dotyczące piętnowania kobiet w III Rzeszy, blisko z nią związaną Irenę Krzywicką (Dorota Bzdyla), która była aktywnie zaangażowana w sprawę propagowania edukacji seksualnej, nie bała się dyskusji na temat aborcji, świadomego macierzyństwa czy homoseksualizmu i współpracowała programowo z Tadeuszem Boy-Żeleńskim (Konrad Żygadło), który był jej kochankiem; Zofię Stryjeńska (Kaja Kozłowska), jej porażki osobiste zakończone rozwodem z Karolem i różne etapy recepcji jej malarstwa, Stanisława Szukalskiego (Piotr Kramer), będącego jednym z najbardziej barwnych artystów - plastyków w międzywojennym Krakowie i w Warszawie, Marię Kwaśniewską (Katarzyna Obidzińska), działaczkę ruchu olimpijskiego, która w czasie wojny pomagała bezdomnym Żydom i Polakom, Ritę Gorgonową (Arina Piskovskaya), bohaterkę najgłośniejszego procesu sądowego II Rzeczypospolitej, Stefana Ossowieckiego (Bartosz Włodarczyk), jasnowidza, zaginionego podczas powstania warszawskiego, Bolesław Piaseckiego (Konrad Żygadło), polityka wyznającego poglądy nacjonalistyczne i antysemickie, Inę Benitę (Barbara Liberek), aktorkę występującą m.in. w "Morskim Oku", "Ali Babie" i "Cyruliku Warszawskim", którą za związek z oficerem Wehrmachtu osadzono na Pawiaku, gdzie urodziła syna, Gabriela Narutowicza (Damian Mirga), pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i jego zabójcę po pięciu dniach urzędowania - Eligiusza Józefa Niewiadomskiego (Jędrzej Hycnar); i wreszcie Jadwigę Mrozowską-Toeplitz (Malwina Laska), z którą odwiedzamy podczas jej azjatyckich peregrynacji m. in. Indie, Cejlon, Pamir i Persję.

Żywiołowe i niepozbawione wigoru, jednocześnie dowcipu, powoływanie do życia portretów postaci, choć mocno czerpie z biograficznych źródeł, powoduje - dzięki interakcjom protagonistów z działaniami grupowymi - uniwersalizowanie całej historii, która sposobami budowania dramaturgii otwiera przestrzeń do szerokiej i wnikliwej dyskusji na temat istotnych i ważnych problemów - niezależnie od czasów - wciąż tak samo nośnych i aktualnych. Nacjonalizm, katolicyzm, nietolerancja, wszelkie odmienności i wiele innych tematów pobrzmiewa w tym spektaklu w sposób bardzo inteligentny, ale jednocześnie dość przewrotny. To bardzo udana próba rozliczenia się z naszą zakłamywaną przeszłością, pełna błyskotliwych odwołań, nawiązań i odniesień do współczesnej Polski, ale czynionych nie nachalnie, bez szukania na siłę uaktualnień, a z dystansem, a nawet niekiedy lekkim przymrużeniem oka czy domieszką uszczypliwości. Jednak każdy poruszany temat ma tu zawsze swoją wagę, bo wszyscy wiemy, że pewnych problemów lekceważyć po prostu nie można.

Aktorska młodzież spisała się znakomicie, doskonale czuje zaproponowany przez wszystkich realizatorów język, umiejętnie żongluje zastosowanymi środkami wyrazu, umie je przekładać na konstruowanie scenicznego napięcia, tworzy postaci wyraziste, sugestywne, wiarygodne i prawdziwe w obrębie przyjętej konwencji, co dobrze wróży ich przyszłości, w której już za kilka miesięcy będą musieli się odnaleźć na swój własny rachunek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji