Artykuły

Samotność naszych czasów

- Od dawna marzyło mi się, by robić coś, co będzie zależało ode mnie, aż spotkałam Joannę Glińską, która swoim entuzjazmem dla teatru sprawiła, że uwierzyłam, że razem to marzenie zrealizujemy. Powstała Fundacja Garnizon Sztuki i jej pierwszy projekt - spektakl "Pozytywni", który okazał się hitem i przy pełnych salach grany jest już kolejny sezon. Z Grażyną Wolszczak rozmawia Adam Cissowski we Wprost.

Przyjmuje pani ostatnio różne role, zarówno aktorki, jak i producentki spektakli. W której pani lepiej?

- Aktor jest człowiekiem do wynajęcia, może się poruszać tylko w ramach propozycji, które otrzymuje i w ramach wizji inscenizacyjnej reżysera. Od dawna marzyło mi się, by robić coś, co będzie zależało ode mnie, aż spotkałam Joannę Glińską, która swoim entuzjazmem dla teatru i doświadczeniem w dziedzinie PR sprawiła, że uwierzyłam, że razem to marzenie zrealizujemy.

Co to było za marzenie?

- Powstała Fundacja Garnizon Sztuki i jej pierwszy projekt - spektakl "Pozytywni", który okazał się hitem i przy pełnych salach grany jest już kolejny sezon. Wynajmujemy scenę w Teatrze Imka, co wiąże się z różnymi ograniczeniami. Własne miejsce pozwoliłoby na większą niezależność, większą wolność twórczą, choć administrowanie całą instytucją zapewne nie jest łatwe.

Każdy wasz spektakl jest projektem z misją. Co się za tym kryje?

- Poruszamy ważne społecznie tematy, przyglądamy się problemom, z jakimi każdy z nas, żyjących tu i teraz, się mierzy. Ale opowiadamy o tym językiem komediowym, pozwalamy widzowi serdecznie się pośmiać. Największą satysfakcję czujemy, gdy ludzie płaczą ze śmiechu przez półtorej godziny, a na koniec się wzruszają albo wychodząc, mówią: "to było ważne".

"Pozytywni" mieli premierę kilka lat temu, ale wydają się wciąż aktualni.

- W konserwatywnej wizji świata, którą promują obecnie rządzący, mówienie o tolerancji wydaje się szczególnie ważne. W "Pozytywnych" widz może spojrzeć na świat oczami geja, trans-seksualisty i Żydówki, może się z nich pośmiać, ale też z nimi współodczuwać, a na koniec nie ma wyjścia, musi polubić tych bohaterów.

Na czym będzie polegać wasz nowy projekt?

- Zamówiłyśmy scenariusz u Cezarego Harasimowicza, powstał tekst "Same Plusy". Bohaterką jest pracująca w korporacji kobieta przed czterdziestką, która, jak wiele jej koleżanek, uświadamia sobie, że nie ma męża, ba, nawet chłopaka, nie mówiąc już o dziecku. A że zegar biologiczny tyka, zaczyna wykonywać paniczne ruchy. Czyli kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty. Zapraszamy do Teatru Imka od 30 listopada.

Bohaterem sztuki jest też internet.

- Tak, całe jej życie to praca w korporacji, czyli biurko i kącik kawowy, w którym gada z koleżankami, ale w domu czeka na nią tylko Facebook, a w weekendy wyjścia do klubów. To znak naszych czasów.

Który dotyczy nie tylko kobiet.

- Mężczyźni też słabo dają sobie radę w życiu, są zepchnięci do narożnika przez rozpychające się łokciami kobiety, które wreszcie uwierzyły, że świat należy do nich.

Spektaklowi towarzyszy kampania #onlife.

- Mówimy w niej o pladze naszych czasów, o samotności. Wszyscy bohaterowie naszej opowieści cierpią na tę przypadłość. Coraz częściej widzimy ludzi, którzy nawet jeśli się spotykają, to spędzają ten czas nie razem, ale obok siebie. Nikogo nie dziwi już para siedząca w restauracji, która ze sobą nie rozmawia, tylko każde patrzy w swój telefon.

**

Grażyna Wolszczak po warszawskiej

PWST występowała w poznańskim Teatrze Nowym, potem w teatrach warszawskich. Zagrała w filmach "Wiedźmin", "Ja wam pokażę!" czy "Zamiana". Ma syna Filipa, jej życiowym partnerem jest Cezary Harasimowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji