Artykuły

Teatr to pułapka

"Erosion" w reż. Marcina Libera w Teatrze Usta Usta w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej-Poznań.

Oj, przewrotna jest Malta, niebezpiecznie przewrotna. Okazuje się, że na festiwalu teatru w miejscach nieteatralnych najtrudniejszą do opanowania przestrzenią jest właśnie... tradycyjny teatr.

W zeszłym roku Marcin Liber z Teatru Usta Usta zabrał nas w szokującą wyprawę do ubojni starej rzeźni przy Garbarach. Zapisana w tym miejscu śmierć, jej zapach, zderzony z wyrafinowaną muzyką, wyszukana krwiście-kwiecista oprawa plastyczna, postmodernistycznie barokowa tonacja, aktorzy ubrani po szyje w kostium nagości - to wszystko sprawiało, że Rzeźnia LilaRóż poruszała i tych, którzy podpisywali się pod jej wymową, i tych, których fascynowała estetycznie...

Tym razem - w ramach drugiej części tryptyku Sex, drugs & rock'n'roll - Liber zabiera nas do... teatru. Ba! Teatru Wielkiego, szacownego, skostniałego... Od progu, od schodów zastawionych balaskami mamy mieć poczucie, że to martwe miejsce, muzeum, dom-widmo, świątynia bez ducha... Prawdziwi portierzy w czerwonych liberiach sprawdzają bilety, a aktorzy-przewodnicy w zielonych kitlach oprowadzają wycieczkę po - przykro to mówić - sztucznej dekoracji (nie instalacji, o nie...). Sprawia ona wrażenie czegoś więcej, łudzi nowoczesnym sztafażem, jest modna, trendy, poddana technicznej obróbce, zmultiplikowana, zmiksowana... ale to wyłącznie butaforka. Stylizowana wiolonczelistka w holu, pełzające larwy na monitorach, zdjęcia rentgenowskie w roli tapety... W końcu trafiamy na widownię i tam - no tak! - po prostu zasiadamy na teatralnych fotelach, żeby oglądać taneczny spektakl na scenie. Jeden z aktorów zawieszony pod sufitem balansuje na czerwonej wstędze, pozostali w konwulsyjnych ruchach nie wychodzą poza schemat tradycyjnej i banalnej w gruncie rzeczy choreografii. Teraz jesteśmy zabrani na scenę, gdzie na prosektoryjnym stole tańczy duet. Tłem dla niego jest wideoprojekcja na czterech multiekranach. Kiedy podniesie się żelazna kurtyna, zobaczymy jeszcze upozowanych aktorów-kukły na teatralnej widowni, a teatr wypluje nas tylnym wyjściem dla artystów. Śpiew. Muzyka. Tak! Ale za łatwe to wszystko, za oczywiste... Za grubymi nićmi szyte. A szacowne plusze, złocenia, loże i żyrandol (nie mówiąc już o całej teatralnej maszynerii) wychodzą z tej potyczki zwycięsko. Bo teatr to pułapka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji